[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uwierzenia. To musi być zły sen.
- Auuu! - jęknęła nagle Marit. Gwałtownie odrzuciła ostre niczym nóż szkło i wepchnęła
palce do ust, jakby się oparzyła. Odłamek szkła leżał na podłodze, tuż przed nią, ostre brzegi
połyskiwały. Marit wściekłym spojrzeniem próbowała przestraszyć dziedzica z Rudningen, ale bez
powodzenia, wprost przeciwnie, czuła silną niechęć i coraz większą niemoc.
Knut nie poruszył się. Nie cofnął wzroku. Walczył z Karoline.
Tymczasem zaczęło się coś dziać ze szkłem leżącym u stóp Marit, ale nikt nie miał odwagi
tam spojrzeć. Kobieta mocno trzymała swój kawałek, Gulborg widziała, że ma on nierówne brzegi -
straszna broń. Trzęsła się ze strachu, nie wiedząc, co tamta zrobi. Nagle wszystko potoczyło się
błyskawicznie, Gulborg usłyszała własny krzyk:
- Przestań!
Karoline wyciągnęła rękę ze szkłem, żeby ciachnąć nim po gardle Knuta, ale ono w jakiś
niewytłumaczony sposób wypadło jej z ręki. Rozległ się słaby zgrzyt, gdy wylądowało na podłodze,
trafiając na ten drugi kawałek. W tym samym momencie, w miejscu, gdzie oba śmiertelnie grozne
szkiełka leżały jedno przy drugim, buchnął intensywny płomień. Natychmiast zajęła się od niego
spódnica Marit i nim Gulborg zrozumiała, co się dzieje, kobiety stanęły w ogniu.
- Ratunku! On nas podpalił! On chce nas zamordować!
Matka i córka wyły jedna przez drugą, Knut jednak spokojnie otworzył drzwi i wyrzucił je
obie na topniejący śnieg. Leżały tam i wiły się, a ogień dogasał, sycząc.
- Jedziemy! - Knut chwycił Gulborg za rękę i pociągnął ku sobie. - To nie jest miejsce dla
nas.
Gulborg tak się trzęsły nogi, że nie była w stanie się poruszać, ale kiedy znalazła się na
dworze i zobaczyła swoje prześladowczynie, taplające się w mokrym śniegu, zaczęła odzyskiwać
spokój. Marit i Karoline nie stanowiły już zagrożenia, dwie żałosne baby.
- Poczekaj no - wrzeszczała Marit. - Wszyscy się dowiedzą, jaka z ciebie latawica!
- To nie jest dziecko Jona - mruknęła Gulborg, siedząc za plecami Knuta, kiedy wyjeżdżali
ze Sletten. - Mały nie jest jego.
- A po co ty tu przyszłaś? - Knut odwrócił ku niej głowę, by lepiej słyszeć.
- Po to, co zawsze. Miałam oddać kartkę Jonowi. Wiadomość od... od Kai. A po za tym
potrzebowałam wody.
- Masz na myśli wodę z leśnego zródła? Cała wieś wie o tym zródle, ale nikomu nie
przyszło do głowy, by nabierać ją do butelek i baniek, a potem sprzedawać ludziom. Nikomu prócz
Karoline. - Co one tam jeszcze dodajÄ… do tej wody?
- Zioła. Nie wiem jakie, ale nie są chyba potrzebne, bo sama woda wystarczy.
- Więc to ty jesteś tajnym posłańcem między Kają i Jonem?
- Tak, zdarzyło mi się parę razy. A Marit oskarżyła mnie, że to ja zadaję się z Jonem.
- Gdyby ojciec Ivara był mężczyzną i przyznał się, uniknęłabyś tego wszystkiego. - Knut nie
potrafił powstrzymać złości na nędznika. - Ale tego chyba nie można po nim oczekiwać, to tchórz.
Gulborg nie odpowiadała. Wiedziała, że Knut ma rację. Chodzi o to, że... Gulborg nie może
powiedzieć. Ojciec dziecka ma zbyt dużą władzę.
- Nie mam pojęcia w jaki sposób... - Gulborg umilkła. Spoglądała na wolne od śniegu
świerki, które mijali, wsłuchując się jednocześnie w miarowy chlupot pod końskimi kopytami,
próbowała zrozumieć, co się stało, ale nie umiała. Chciała przecież tylko niezauważona dostać się
do stajni, gdzie spodziewała się zastać Jona. Już jej się prawie udało, gdy zza narożnika spichlerza
wypadła Marit. I zaczęła wrzeszczeć tak strasznie, że Karoline i Siri przybiegły na pomoc, a
potem...
- To Jon był we dworze? - krzyknął Knut. - Dziwne, że się nie pokazał.
- Nie, podobno poszedł po nowe dzwonki dla owiec. A te wiedzmy zaciągnęły mnie do
szopy i straszyły śmiercią.
- Dlaczego Marit tak strasznie oczernia Jona? - spytała Gulborg. - Nikt przecież nie chce
przedstawiać własnego męża w takim złym świetle.
- Nie mam pojęcia. - Knut skierował konia na most i przyspieszył na drodze do
Gamlehaugen. Wkrótce bÄ™dÄ… mijać Åsmundrud, dzisiaj lepiej siÄ™ tu nie zatrzymywać.
- Może ma go dosyć i chce, żeby sobie poszedł - zastanawiała się Gulborg. - A wtedy ona
będzie mogła siedzieć samotna i porzucona.
- Ale co przez to zyska? - Knut pomyślał, że Gulborg może ma więcej racji, niż sądzi. Niech
każdy myśli swoje. On jednak wiedział, że Marit i jej matka podstępem doprowadziły do tego, by
Jon ożenił się z Marit. Chciały się w ten sposób zemścić na Olem i całej rodzinie Rudningen. Ale
zemsta się nie udała, a jedynym człowiekiem, na którego spadło całe zło, jest Jon. Nic dziwnego, że
próbuje znalezć wyjście.
- A jak się miewa twoja matka? - Knut chciał rozmawiać o czym innym. - Zbliża się
pogrzeb, prawda?
Guttorm Gamlehaugen wciąż leżał w stodole, ale po ostatnich ciepłych dniach, będzie go
można w końcu złożyć w ziemi.
- Och, mama jakoś daje sobie radę. Nie ona pierwsza tak wcześnie owdowiała. Gorzej, że
musi utrzymywać Emmę i mnie, a na dodatek małego Ivara. Musimy sobie jak najszybciej znalezć
jakąś pracę. - Knut słyszał, że dziewczyna westchnęła głęboko. Gulborg naprawdę martwi się o
przyszłość.
Raz jeszcze pomyślał, że ojciec dziecka powinien być na tyle dojrzały, by pomóc rodzinie.
Młodej matce trudno będzie znalezć służbę, o tym ten tchórz dobrze wie. Tym razem jednak Knut
nic nie powiedział, w milczeniu jechali dalej.
Kiedy koÅ„ mijaÅ‚ Åsmundrud, Gulborg odwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ i oparÅ‚a policzek o plecy Knuta.
Wiedziała, że Kaja czeka na znak życia od Jona, ale na razie nie miała dla niej żadnych
wiadomości. Biedna Kaja, pomyślała. W żadnym razie nie chciałaby skończyć tak jak ona: jako
żona pijaka tyrana.
Knut też nie odwrócił głowy, by spojrzeć na zabudowania brata jego matki. Zbliżali się go
Gamlehaugen, jaka tam będzie radość, że Gulborg wróciła, pomyślał.
- Zmarzłaś? - Zwrócił się do Gulborg, wiedział przecież, że jest przemoczona. %7łeby się
tylko nie rozchorowała.
- Dobrze będzie włożyć suche ubranie. Myślę jednak, że wszystko dobrze się skończy.
Nim jeszcze Knut zatrzymał konia, Gulborg zsunęła się na ziemię i pobiegła do domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]