[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Birgit z uśmiechem odchyliła się na oparcie sofy. - Masz listę zakupów?
Hannah rozumiała, że było to stałe pytanie zadawane przed wyjściem z
domu, i uspokajająco machnęła ręką.
- Wszystko mam. Do widzenia!
Zbiegła po schodach na podjazd do czekającego powozu. Dziś niebo było
zachmurzone, więc założyła jeszcze pelerynkę. Miała nadzieję, że szybko zrobi
zakupy i zdąży jeszcze pospacerować ulicami miasta.
Najpierw zatrzymała się przed sklepem z odzieżą i galanterią kupca
Petersena. Na składzie miał przede wszystkim męskie ubrania, ale także nieco
dodatków dla kobiet. Hannah wiedziała, że może tu liczyć na zakup
jedwabnych wstążek, rozetek i jedwabi w wielu kolorach. Poprosiła woznicę,
by zaczekał, i weszła do środka. Sprzedawcy byli bardzo życzliwi.
- Czy mogę jeszcze czymś panią skusić? - Mężczyzna za ladą nie obsługiwał
Hannah, tylko śledził ją spojrzeniem. Kobieta, która podawała towar, przyjęła
od niej zapłatę.
- Nie, dziękuję. Nie dziś - odparła miłym tonem.
- A więc mam nadzieję ujrzeć tu panią wkrótce - powiedział mężczyzna. -
Będzie to dla mnie wielka przyjemność. - Obszedł ladę i przytrzymał dla
Hannah drzwi. - Do zobaczenia, piękna panienko.
Hannah uśmiechała się, gdy wsiadała do powozu. Pomyślała, że chyba
naprawdę lubi być adorowana. O ile odbywało się to w uprzejmy i niewinny
sposób, nie miała nic przeciwko temu, że zwracano na nią uwagę.
- Dokąd jedziemy? - spytał woznica, nie odwracając się. - Na targowisko?
- Nie, zdecydowanie nie. - Hannah uświadomiła sobie, że to sobota, czyli
dzień targowy, ale dziś nie musiała kupować żywności. Poza tym obawiała się,
że handlarki ją rozpoznają i że znów odżyją rozmowy o scysji z panią
Rosenvinge. - Zawiez mnie do szklarza Knopha. - Wcześniej spytała Stena o
dobrego szklarza i polecił jej Knopha, nawet nie pytając, do czego jej on
potrzebny. Gdyby spytała Birgit, musiałaby jej wytłumaczyć swój zamysł. - A
potem możesz mnie odebrać spod piekarni Petersena.
Nieco pózniej Hannah stała pomiędzy mniejszymi i większymi szybami,
ramami okiennymi i oprawionymi lustrami. Warsztat szklarza mieścił się w
małej szopie przy ciasnej brukowanej uliczce, ale w przedziwny sposób
wydawał się czysty i uporządkowany. Także poprzedzielane ołowianą fugą
szyby w oknach były czyste.
- Cóż, panienko, czym mogę służyć? - Starszy, sympatyczny mężczyzna
odłożył nóż do cięcia szkła i spojrzał na przybyłą, mrużąc oczy. Nie wstał ze
stołka. - Całkiem możliwe, że pani suknia się tu zakurzy.
- Nie szkodzi. Da się to zeszczotkować. - Hannah rozejrzała się, lecz nie
dostrzegła nic poza dużymi taflami szkła. - Szukam małych kawałków lustra -
wytłumaczyła. - Najchętniej trójkątnych. Macie coś takiego?
- Cóż... - Szklarz wstał i spojrzał z zaciekawieniem na młodą kobietę. - Nie
do przeglądania się?
- Nie, do przystrojenia stołu.
- Hm. - Mężczyzna potarł podbródek w zamyśleniu, po czym wyciągnął
szufladę z lady. - Proszę, oto kawałki luster. - Wyciągał jeden kawałek po
drugim, wszystkie o dziwnych kształtach.
- Gdyby tak były trójkątne, które mogłabym połączyć w okrąg ałbo... O,
zestawić je tak, by szpice wychodziły na zewnątrz. Pośrodku ustawiłabym misę
z różami. Aadnie by się odbijały... - Hannah zapaliła się do swojej wizji, ale nie
znalezli trójkątnych resztek.
- A więc chcesz wiele równych trójkątów. - Starszy mężczyzna uśmiechnął
się i spojrzał badawczo na Hannah. Ta młoda kobieta chciała zrobić coś
ładnego. - Może mi się uda, wiesz. - Szklarz nie przywiązywał większej wagi
do zwyczajowych form grzecznościowych. - Za chwilę mogę wykroić parę
kawałków.
- Naprawdę? Zrobicie to dla mnie? - Hannah aż pojaśniała.
Rzemieślnik poczuł ciepło wokół serca. Ależ to wspaniała, pełna zapału
dziewczyna!
- Jeśli panienka ma czas poczekać, zaraz będą gotowe. - Bez zwlekania
położył na stole kawałki luster i zabrał się do mierzenia. - Mogę wyciąć
kawałki tej wielkości, wystarczy?
- Zwietnie! Zaczynajcie!
Hannah cofnęła się nieco, gdy szklarz zaczął ciąć szkło, w obawie przed
unoszącymi się opiłkami. Z zaciekawioną miną przeszła w głąb warsztatu i
podziwiała prace. Było tu wszystko, od najprostszych szyb okiennych do
ciężkich, kolorowych mozaik w większych rozmiarach. Jeden witraż
przedstawiał konia i słońce, do wydobycia pełni jego urody potrzebne jednak
było światło. Okrągłe, owalne i prostokątne lustra stały poopierane o ściany.
Niektóre miały już złocone ramy, inne czekały na oprawienie.
- Ależ dzień dobry! Cóż za niespodzianka! Hannah obróciła się i spojrzała
prosto w oczy Kraestena Juhla. Na jej twarzy pojawił się grymas
niezadowolenia, gdyż zrozumiała, iż dzień nie upłynie tak, jak planowała. A tak
się cieszyła na samotną przechadzkę po mieście!
- Dzień dobry! Co pan tu robi? - Pytanie nie brzmiało zbyt zachęcająco. -
Dziwne, że się spotykamy w takim miejscu. - Przez głowę przeszła jej
nieprzyjemna myśl, że Kraesten ją śledzi.
- Zapewne to samo, co pani. - Juhl uśmiechnął się. - Oglądam szyby
okienne.
- A więc kupuje pan szyby aż w Kopenhadze? Sądziłabym, że łatwiej byłoby
je nabyć w Roskilde.
- Ale można liczyć na inspiracje, gdy się człowiek rozejrzy. Pani nigdy tak
nie robi?
- Wolę najpierw mieć sprawę - odparła Hannah kwaśno. - A potem się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]