[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spacerowali ramię w ramię, nie trzymając się jednak za ręce. Panna Leonie szła parę metrów za
nimi i rozglądała się wokół ciekawie. Nie słyszała ich z tej odległości, mogli więc rozmawiać bez
skrępowania.
- A to teatr - pokazał Ole, gdy przechodzili przez Kongens Nytorv.
- Byłeś w środku?
- Tak - odparł Ole, uświadamiając sobie, że wszystkie atrakcje, jakie udało mu się przeżyć w
Kopenhadze, zawdzięcza bankierowi. Czas spędzony w tym mieście bardzo go wzbogacił.
Ominęli szerokim łukiem rejon wokół kościoła pod wezwaniem św. Mikołaja, bo to nie było
miejsce dla porządnych dam. Przeszli za to obok królewskiej poczty przy Kobmagergade i dalej w
stronę kościoła św. Trójcy. Ole opowiedział, że na strychu kościelnym znajduje się biblioteka
uniwersytecka.
- Ileż ty wiesz - odezwała się z podziwem Nina, wsuwając mu dłoń pod ramię. - Znasz
Kopenhagę dużo lepiej niż ja Christianię, co mnie trochę zawstydza.
- Miałem sporo czasu, by poznać miasto - odparł Ole, ale jej pochwały sprawiły mu
przyjemność. A gdy tak spoglądała na niego, robiło mu się goręcej i przenikała go prawdziwa
radość.
Ludzie przemieszczali się pospiesznie ulicami, jedni nieśli kosze, inni torby. Przez zaułki i
place przejeżdżały z turkotem dorożki, a bezpańskie psy węszyły wokół w poszukiwaniu
pożywienia. W bramie jakiejś kamienicy blada dziewczynka wyciągała rękę w żebraczym geście.
Nina sięgnęła do torebki po monetę.
- Biedne dziecko, dużo tu takich?
- Sądzę, że tyle samo co w innych dużych miastach. Wzruszyła go dobroć Niny, która
włożyła w dłoń dziewczynki monetę i szepnęła do dziecka z uśmiechem:
- Pilnuj dobrze!
- Masz jeszcze siłę chodzić czy może wsiądziemy do dorożki?
- Nie, przejdzmy się jeszcze trochę, bardzo mi przyjemnie spacerować z tobą i słuchać
twoich opowieści. Mogę się przytrzymać twojego ramienia? Będzie mi trochę lżej.
Ole ochoczo podał jej ramię, po czym skierowali swe kroki w stronę pałacu biskupiego i
terenów uniwersyteckich.
- Te okolice nazywane są Dzielnicą Aacińską - wyjaśnił Ole. - Proponuję teraz skręcić na
Gammeltorv i Halmtorvet. Są tam gospody i karczmy, gdzie można się posilić i chwilę odpocząć.
Gdy tak spacerowali uliczkami, Ole poczuł, że sprawia mu przyjemność prowadzenie Niny
pod rękę. Córka kupca słuchała z ożywieniem i przez cały czas o coś pytała. Rozmowa z tą
inteligentnÄ… mÅ‚odÄ… kobietÄ… wydawaÅ‚a mu siÄ™ bardzo ożywcza. Nie żeby miaÅ‚ zÅ‚e zdanie o Åshild,
nie, ale między nią a Niną była doprawdy pewna różnica.
- Jak sądzisz, Ole, wypada, bym cię zaprosiła do swego pokoju wieczorem po obiedzie? -
zapytała, przyjąwszy od niego chwilę wcześniej zaproszenie na wspólny posiłek.
Siedzieli właśnie w gospodzie i zamówiwszy coś do picia, odpoczywali po długim spacerze.
Panna Leonie wyszła załatwić jakąś sprawę, co Nina skwapliwie wykorzystała.
- Mam próbki tkanin przeznaczonych na męskie ubrania i chętnie usłyszałabym twoją
opinię. Nie podpisałam jeszcze umowy na konkretną dostawę, ale obiecałam złożyć zamówienia
zaraz po powrocie do domu.
- Sądziłem, że handlujesz tkaninami obiciowymi? -Ole uniknął zgrabnie odpowiedzi na jej
pytanie.
- Przede wszystkim, sprowadzamy jednak także inne tkaniny. Krawcowe często do nas
zaglÄ…dajÄ…, szukajÄ…c czegoÅ› nowego.
- Ciekawe. To co? Wracamy dorożką? - zaproponował Ole pospiesznie i wstał. - Zdążymy
odpocząć przed obiadem.
W duchu zaś pomyślał sobie, że skoro przy Ninie zawsze jest jej dama do towarzystwa, to
nic się nie stanie, jeśli pójdzie zerknąć na próbki tkanin.
Tego wieczoru Nina wyglądała jeszcze piękniej niż poprzedniego. Włożyła nową suknię, a
włosy opadały jej swobodnie na ramiona. Jedwabny szal udrapowany na ramionach spinała piękna
emaliowana broszka. Ole nie krył swego zachwytu i rozpierała go duma, że siedzi z tak urodziwą
kobietÄ… przy jednym stole.
- A jak ci się udało uwolnić od panny Leonie? - zapytał Ole, domyślając się, że Nina
musiała słono zapłacić, by mieć wolny wieczór.
- Bardzo ją ucieszyła możliwość odpoczynku - odparła Nina, spuściwszy powieki. -
Doprawdy nie odmawiam jej prawa do odrobiny spokoju po tym, jak wiernie towarzyszyła mi przez
wszystkie te dni.
Ole zaproponował toast, po czym już nie rozmawiali więcej o pannie Leonie.
Ten wieczór upłynął im w jeszcze weselszym nastroju niż poprzedni. Ole zamówił
dodatkowÄ… karafkÄ™ wina.
- Nic mi jeszcze nie opowiadałeś o waszym majątku -odezwała się Nina, kierując na niego
swe błyszczące oczy.
- Nie - odparł, zrozumiawszy, że nie wykręci się od tego. Uznał, że w tej sytuacji lepiej mieć
to już za sobą. - No cóż, moja matka dorastała we dworze, który potem, po śmierci ojca,
odziedziczyła. Dopiero od paru lat zaczęliśmy tam bywać regularnie, a mama przejęła zarządzanie.
Oto cała historia.
Nina musiała odstawić kieliszek, by nie rozlać wina, tak ją rozbawił suchy i rzeczowy ton
Olego. Zaraz jednak zasłoniła usta chusteczką i rzekła zdziwiona:
- A mnie siÄ™ zdawaÅ‚o, że Sørholm to takie romantyczne miejsce z piÄ™knymi ogrodami,
stawami, końmi, z wieloma salonami, które rozświetlają kandelabry, a... a ty mówisz, jakby to było
jakieś więzienie.
Ole zawstydził się.
- Wybacz, nie miałem takiego zamiaru. Sądziłem jedynie, że nie interesują cię mało
znaczÄ…ce detale.
I by naprawić swój bÅ‚Ä…d, Ole z caÅ‚ym zapaÅ‚em, na jaki go byÅ‚o stać, opowiedziaÅ‚ o Sørholm.
Wspomniał o jeziorze, o lesie bukowym, o salonach, stajni, o łąkach i konnych przejażdżkach. O
Sophie jednak nie napomknął ani słowem.
Gdy posiłek dobiegł końca, Ole chętnie udał się na górę do pokoju Niny, by obejrzeć próbki
tkanin. Zapewne czułby się bardziej komfortowo, gdyby towarzyszyła im panna Leonie, ale szybko
porzucił tę myśl.
Zasłonięte dywanem schody stłumiły ich kroki, Nina zamknęła drzwi bezgłośnie. Na
samotne damy przyprowadzające do pokoju mężczyzn nie patrzono łaskawym okiem. Okazało się,
że panna Leonie zajmuje sąsiedni pokój za ścianą. Ole i Nina, rozbawieni i beztroscy po wypiciu
paru kieliszków wina za dużo, niespecjalnie się tym przejmowali.
Nieduży pokój był schludny i jasny. Aóżko przykrywała zielona kapa, obok zaś stał miękki
fotel. Nina natychmiast zaczęła szperać w torbie podróżnej, aż w końcu znalazła to, czego szukała.
Rozłożyła tkaniny we wszystkich możliwych kolorach na zielonej kapie i poprosiła Olego o opinię.
- Co byś wybrał? Załóżmy, że zamierzasz sobie uszyć nowy garnitur do noszenia w mieście
- zapytała Nina i rozwiązawszy szal, rzuciła go na krzesło.
Ole pochylił się nad próbkami i pomyślał niejasno, że za dużo wypił. Trudno mu było się
skupić, wybrał jednak w końcu ciemnozielony kawałek średniej grubości tkaniny.
- Wspaniale! - klasnęła w dłonie rozpromieniona Nina. - Wybrałam dokładnie tę samą. W
takim razie sprawa rozstrzygnięta. Jeśli ta tkanina przypadła do gustu dziedzicowi majątku, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]