[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyjścia, zatrzymała się, oboje spojrzeli na siebie. Ismael bez słowa położył rękę na gałce klamki i
powoli ją przekręcił. Zamek ustąpił z lekkim metalicznym trzaskiem. Drzwi otworzyły się same pod
naporem własnego ciężaru.
W pokoju unosiła się bladoniebieska mgiełka, gdzieniegdzie tylko rozwiewana szkarłatnym
blaskiem płomieni.
Irène stanęła na Å›rodku pokoju. Od jej poprzedniego pobytu nic siÄ™ nie zmieniÅ‚o. Ogromny
portret Almy Maltisse lśnił nad kominkiem, a w rzucanych przez niego odblaskach to wyłaniał się,
to chował zarys cienkich jedwabnych zasłon zwisających przy baldachimie łoża. Ismael zamknął
dokÅ‚adnie drzwi za sobÄ… i poszedÅ‚ za Irène.
Dziewczyna wyciągnęła rękę, by go zatrzymać, i jednocześnie wskazała fotel ustawiony
przodem do kominka. Z jednego z oparć zwisała blada ręka. Wyglądała niczym zwiędły kwiat.
Wokół wiszącej bezwładnie dłoni błyskały odłamki stłuczonego kieliszka, sterczące z gładzi
rozlanego pÅ‚ynu, perÅ‚y na zwierciadle. Irène poczuÅ‚a, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. PuÅ›ciÅ‚a
dłoń Ismaela i ostrożnie zbliżyła się do fotela. Migająca łuna płomieni oświetliła podłużną twarz:
twarz Simone.
Irène uklÄ™kÅ‚a przy matce i ujęła jej dÅ‚oÅ„. DÅ‚ugo nie mogÅ‚a wyczuć tÄ™tna.
- Mój Boże&
Ismael szybko podszedł do biurka i wziął stamtąd maleńką srebrną tacę. Wrócił do fotela i
przyÅ‚ożyÅ‚ jÄ… do twarzy Simone. Powierzchnia tacy zamgliÅ‚a siÄ™ nieznacznie. Irène odetchnęła z ulgÄ….
- %7łyje - powiedział Ismael, przyglądając się twarzy kobiety, w której zdawał się dostrzegać
twarz dojrzalszej i mÄ…drzejszej Irène.
- Musimy ją stąd wyciągnąć. Pomóż mi!
Stanęli z dwóch boków Simone i otoczywszy ją ramionami, spróbowali unieść z fotela.
Zdążyli ją podnieść zaledwie kilka centymetrów, kiedy w pokoju rozległ się przenikliwy
szept, od którego ciarki przeszły im po plecach. Rozejrzeli się wokół przerażeni. Cienie ich
sylwetek drgały na ścianach w świetle płomieni.
- Nie traćmy czasu - przynagliÅ‚a chÅ‚opca Irène.
Ismael ponownie chwycił Simone, ale znów usłyszeli ów szept, rozlegający się jeszcze
bliżej. Chłopakowi tym razem udało się wychwycić, skąd dochodzi. Spojrzał na portret. W jednej
chwil pokrywająca obraz czarna zasłona zmieniła się w plamę płynnej ciemności, która zaczęła
rosnąć i pęcznieć. Wyciągnęła ku nim długie ramiona zakończone ostrymi jak sztylety szponami.
Ismael cofnął się, ale cień z kocią zwinnością zeskoczył ze ściany i przemknąwszy się w
półmroku, stanął za jego plecami. Przez chwilę chłopak widział tylko ciemne odbicie swojej
sylwetki na podłodze. Potem z zarysu jego postaci wyłoniła się inna, która urosła i w końcu
połknęła jego cień. Chłopak poczuł, że nieprzytomna Simone wyślizguje mu się z rąk. Jakaś
lodowata dłoń złapała go za szyję i rzuciła z impetem o ścianę.
- Ismael! - wrzasnęła Irène.
Cień odwrócił się do niej. Dziewczyna pobiegła w drugi koniec pokoju. Tańczące pod jej
stopami ciemne sylwetki zamknęły się wokół niej, rysując śmiercionośny kwiat. Poczuła zimny
dotyk cienia, który obejmował ją powoli, paraliżując wszystkie mięśnie. Próbując się wyszarpnąć z
tego lodowatego uÅ›cisku, Irène zauważyÅ‚a, jak z sufitu odrywa siÄ™ ciemna bezksztaÅ‚tna masa, z
której zaczyna siÄ™ wyÅ‚aniać znajoma twarz. Twarz Hannah. Ale ten nowy twór spojrzaÅ‚ na Irène z
nienawiścią, a jego usta rozchyliły się w złowrogim uśmiechu, ukazując długie lśniące kły.
- Ty nie jesteÅ› Hannah - powiedziaÅ‚a Irène sÅ‚abym gÅ‚osem.
Cień uderzył ją w twarz, rozcinając skórę na policzku. Z rany popłynęło kilka kropli krwi.
CieÅ„ natychmiast wychÅ‚eptaÅ‚ je Å‚apczywie. Irène ogarnęły mdÅ‚oÅ›ci. Potwór zbliżaÅ‚ siÄ™ do niej
nieuchronnie, machając na wysokości jej twarzy długimi ostrymi pazurami.
Ismael, jeszcze oszołomiony uderzeniem o ścianę, usłyszał metaliczny, chrapliwy głos.
ZobaczyÅ‚, jak stojÄ…cy w samym Å›rodku pokoju cieÅ„ trzyma Irène w uÅ›cisku, gotów jÄ… zabić.
Chłopak wrzasnął i rzucił się na napastnika, ale jego ciało przeniknęło przez czarne opary, które
rozsypały się na tysiąc drobniutkich kropelek i opadły na podłogę niby deszcz płynnego węgla.
Ismael podniósÅ‚ Irène z ziemi. Kropelki tymczasem zaczęły siÄ™ znów Å‚Ä…czyć w caÅ‚ość. Czarna masa
zawirowała niczym tornado, porywając z miejsca pobliskie meble i miotając nimi jak
śmiercionośnymi pociskami o ściany i okna.
Irène i Ismael rzucili siÄ™ na podÅ‚ogÄ™. Biurko uderzyÅ‚o w jedno z okien, tÅ‚ukÄ…c szybÄ™ na [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •