[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I uśmiechnął się uwodzicielsko.
Jakże pragnęła z nim pójść! Ale nie mogła pozwolić, by serce wzięło górę nad ro-
zumem.
Nabrała głęboko powietrza. Zmobilizowała wszystkie siły.
- Chciałabym, żebyś poszedł do swojego pokoju... sam.
- Jesteś pewna, że właśnie tego chcesz, Heather?
Oboje wiedzieli, że kłamała. Że nie miała ochoty wracać do wielkiego pustego łóż-
ka na drugim końcu korytarza. Ale gdyby teraz przespała się z Jake'em, ich i tak niełatwa
sytuacja skomplikowałaby się jeszcze bardziej.
- T... tak. - Odwróciła się, by pójść do swojego pokoju. - Dobranoc, Jake.
Zatrzymał ją. Serce ruszyło jej galopem, kiedy poczuła jego dłoń na ramieniu.
- Możesz uciekać od tego... od nas... ale jak długo? - Schylił się i pocałował ją z tak
niezwykłą delikatnością i uczuciem, że odebrało jej oddech. - Śpij dobrze, słodka He-
ather.
Odszedł. A ona musiała oprzeć się o framugę, żeby wspomóc słabe kolana. Jak
długo uda jej się opierać tak silnemu pożądaniu?
Z trudem doszła do swojego pokoju. Przecież to tylko fizyczne pragnienie, próbo-
wała przekonywać samą siebie. Ale im bardziej poznawała Jake'a, im wyraźniej widziała,
jak wielkim uczuciem darzył ich córkę, tym chętniej słuchała podszeptów serca. Czuła
jednak, że to nie było bezpieczne. Nie chciała kolejny raz cierpieć rozczarowania.
Położyła się do łóżka i znów przytuliła poduszkę. Jednego była pewna. Jeśli chcia-
ła przetrwać wizytę Jake'a w Hickory Hills, musiała zacząć panować nad emocjami. W
przeciwnym razie mogła stracić znacznie więcej niż serce. Nadal nie odbyli rozmowy na
temat przyszłości Mandy. A ponieważ widziała już, jak bezceremonialnie zdjął z niej
część obowiązków, musiała liczyć się z utratą pracy.
Tymczasem leżała i rozmyślała o tym, jak cudownie potrafił dotykać. Zbyt pięknie
było w jego objęciach i nabierała pewności, że stała przed zadaniem niewykonalnym.
Znów wróciło dawne zauroczenie i nic nie wskazywało na to, by mogła coś z tym zrobić.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
- Gdzie jest Heather? - spytał Jake kiedy wszedł do kuchni i zobaczył Clarę kar-
miącą Mandy.
- Zadzwonił Tony. Ma jakiś problem z jednym z koni i poprosił, żeby przyszła. -
Gospodyni pokręciła głową. - On wie, że Heather nigdy by mu nie wybaczyła, gdyby jej
nie zawiadomił.
Jake się skrzywił. Po to wyznaczył Tony'emu nowe obowiązki, żeby aż do wyścigu
Heather mogła zajmować się tylko Dancerem.
- Czy coś złego stało się Dancerowi? - spytał.
- Nie. Chyba mówiła coś o tym, że inny ogier się paskudnie skaleczył. - Wsunęła w
buzię Mandy łyżeczkę z kaszką. - Heather zna się na leczeniu koni prawie jak wetery-
narz. Tony na pewno chciał, żeby obejrzała ranę i oceniła, jak bardzo jest poważna.
- Skąd ona tyle wie o koniach? - Nalał sobie kawy do kubka.
- Uczyła się od najlepszych. - Gospodyni uśmiechnęła się ciepło. - Jej ojciec Geor-
ge, zanim umarł, był tutaj szefem. Od kiedy tylko zaczęła chodzić, towarzyszyła mu stale
jak cień i chłonęła od niego wiedzę o koniach.
Jake słuchał z uwagą. Każdy szczegół z życia Heather był dla niego ważny.
- A jej matka? Wciąż tu jest?
- Nie - żachnęła się Clara. - I bardzo dobrze. Ona była taka... dzika. Stale szukała
tylko dobrej zabawy. Kiedy Heather miała sześć lat, zniknęła i od tej pory nie dała znaku
życia.
Jake zadumał się. Wyglądało na to, że oboje rodzice Heather byli do siebie bardzo
podobni. Narcystyczni i samolubni.
- Pójdę chyba do stajni, zobaczę, co się tam dzieje - powiedział. - Mogłabyś popil-
nować Mandy, dopóki nie wrócimy?
- Oczywiście. - Clara uśmiechnęła się i wytarła buzię dziecka. - Nie musicie się
spieszyć. Dzisiaj nie mam wiele do zrobienia. Muszę wymyślić tylko kolejne zadania dla
Daily'ego, żeby miał co robić, kiedy posprząta w stajniach.
Jake parsknął śmiechem. Zastanawiał się, jak długo jeszcze ta kobieta każe chłopa-
kowi cierpieć za jeden wybryk.
- Mam kolejny pomysł, przy którym potrzebowałbym jego pomocy. Czy mogłabyś
uwzględnić go w planach dla Daily'ego na jutro?
Clara kiwnęła głową.
- Na cały dzień? - spytała.
- Chyba nawet na kilka dni. Czy to jakiś kłopot?
- Ani trochę. Co to będzie tym razem?
- Przy przeprowadzce Heather i Mandy zauważyłem, że domek gościnny potrzebu-
je nowej farby i tapet.
W drodze do stajni nie mógł przestać zastanawiać się, jak też Heather spała ostat-
niej nocy? Gotów był iść o zakład, że tak samo źle jak on.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]