[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak, kiedyś może, kochanie moje, tak...
I silny prąd sympatii, istniejący pomiędzy nimi, sprawił, że Paweł odgadł, o czym ona myśli.
Jakaś boska radość padła mu na serce i oczy zaszły łzami. Ach, cóż to za cudowna myśl, byle mogła
się kiedy spełnić.
Gdy wracali powozem, całował ją tylko bez końca, był zanadto wzruszony, żeby coś mówić.
Ta noc była najbardziej boska ze wszystkich, jakie spędzili w Burgenstock. Był w ich pieszczotach
upajający eliksir życia, o którym chyba tylko aniołowie potrafiliby pisać.
* * *
Czy znacie Belweder na Righi Kaltbad, czy patrzyliście z niego na rozległy kawał świata w pogodny
dzień majowy, gdy powietrze jest czyste jak kryształ, a jezioro ma zupełnie kolor ultramaryny? Gdy
cały Oberland Berneński wygląda jak niezmierzona falująca woda: śniegi marmurowobiałe i błękitne
cienie.
Czy widzieliście kolory buków, sosen, świerków, rozszumiałych jak dzwony dzwoniące hasło życia
siwogłowym górom i ogłaszające weselnym hymnem, że wiosna jest wiecznotrwała, a młodość musi
mieć swój dzień, choćby trzęsły się nad tym z oburzenia siwe brody i białe głowy.
Paweł i jego pani patrzyli otuleni w płaszcz milczenia. Piękna
pani mówiła, że jest wzruszona, ale Paweł nie umiał odgadnąć, jakiego rodzaju jest to wzruszenie.
Byli zupełnie sami, wkoło panowała cisza.
Ukochana była dzisiaj w dziwnym usposobieniu, prawie zupełnie nie podnosiła oczu. Pawłowi
przypomniał się dzień, kiedy ją widział po raz pierwszy i zdziwienie jego rosło: przez całą ostatnią noc
czuł, że jego dusza połączyła się z jej duszą w najtkliwszym i najszczerszym związku, podniecał się
rozkoszną myślą o nieustającym pragnieniu, jakie istnieje pomiędzy nimi.
I zdawało mu się, że dotarł już do najgłębszych zakątków swojej i jej duszy.
Lecz dzisiaj, gdy patrzył na jej bladą twarz przypominającą białą różę, na długie rzęsy, rzucające
liliowy cień na policzki pojął wtedy, że istnieją głębie, obszary i wyżyny, o jakich on nie może
mieć nawet pojęcia. Niby jakaś ręka, zimna jak lód, dotknęła jego serca. O jakich dziwnych rzeczach
ona rozmyślała? Przechylała się przez barierę, poruszyła kilkakrotnie delikatnymi nozdrzami jakby
coś wietrząc i nagle rzekła:
Paul, czyś ty nigdy nie czuł potrzeby zabicia kogoś? Czy chciałeś kiedy mieć ludzi, co dokoła
ciebie żyją na swojej łasce, zdusić w nich życie, wynieść ich wysoko, albo strącić do piekła?
Co znowu, dobry Boże! odrzekł przerażony Paweł. Wtedy spojrzała na niego i dojrzał, że oczy
jej pociemniały z nienawiści.
Tak, a ja owszem, Paul. Chętnie zabiłabym jednego człowieka na ziemi, bezużytecznego,
występnego i słabego, zanadto słabego, żeby zasłużył na piękną śmierć, zgniłego trupa, który psuje
boży świat i staje na drodze mojego życia! Chciałabym go zabić, gdybym mogła, a dzisiaj chciałabym
więcej, niż kiedykolwiek.
Och, królowo moja, królowo! szeptał młody chłopak znękany jej słowami. Nie mów takich
rzeczy, ty, najukochańsze moje stworzenie, ty, miłości moja... ty, która jesteś najlepszą i najtkliwszą
na świecie.
Tak, to jedna i lepsza strona mojej istoty, lecz jest jeszcze druga, którą on, ten człowiek rozwija we
mnie i ta jest daleko
gorsza. Wy, ludzie ze spokojnej Anglii, wy nie macie nawet pojęcia, co to jest prawdziwa namiętność
i nienawiść.
Czy nic nie mogę zrobić dla ciebie, ukochana? spytał Paweł. Ujrzał ją w nowej roli, w jakiej
dotychczas nie widział jej nigdy.
Ach, nie! odrzekła, gorzko potrząsając głową. Nie! Chroni go wysokie stanowisko. Ale w
zamian za jego życie muszę mu zniszczyć los.
Kochanie, kochanie powtarzał Paweł, który nie wiedział, co ma mówić.
Ale, Paul, jeżeli jeden włos z twojej głowy spadnie, ja zabiję go sama, moimi własnymi rękoma.
Kiedyś Paweł widział walkę dwóch tygrysów, w jakimś przejezdnym cyrku, w Oksfordzie i patrząc
teraz na twarz swojej pani, przypomniał ją sobie. Nie przypuszczał, że ludzkie rysy potrafią wyrazić
taką dziką, straszną wściekłość. Jakiś prąd elektryczny przeleciał mu przez żyły. Tak, nie był to
histeryczny wybuch podnieconej kobiety, czuł, że te smukłe ręce naprawdę są zdolne zadać śmierć
człowiekowi, który by ją odrywał od jej wybranego.
Ale cóż to za namiętność! Jaka siła! Nie podejrzewał jej nawet nigdy w uczuciach kobiety a nawet
w ogóle w ludzkiej istocie, chyba w bohaterach sensacyjnych powieści. Tak patrząc na nią, czuł, że i w
nim mogłyby się rozbudzić podobne uczucia, gdyby ją ktoś chciał mu zabrać. Tak, w podobnym
wypadku i on mógłby zabić człowieka.
Oboje milczeli przez kilka chwil; w każdym z nich wirowały namiętne myśli; nagle piękna pani
pochyliła się i jak kotka otarła policzkiem o rękaw Pawła.
Serce mojego serca rzekła ja sama się boję i niepokoję o ciebie. Kobiety z twojego kraju są
miękkie i łagodne, ale nie znają namiętności tak jak ja, Paul, nie znają tej dzikiej siły i szału w mi-
łości...
Paul chwycił ją w ramiona.
Dlatego ubóstwiam cię jeszcze więcej, królowo moja, angielskie kobiety po tobie i widoku twojej
przecudnej twarzy będą mi się wydawały woskowymi lalkami, w moim życiu będą to tylko cienie.
To, co mówisz, podnosi cię tylko w moich oczach, jedyna moja bogini i królowo!
Jej oczy powlokły się mgłą rozczulenia, namiętność gdzieś się z nich ulotniła, głowę skłoniła na jego
piersi, gdy nagle jej błądząca ręka natrafiła na kieszeń, w której spoczywał pistolet dany przez
[ Pobierz całość w formacie PDF ]