[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nas i na dobrą sprawę miała zamiar zmarnować trzydzieści minut naszego życia, żeby
każdy mógł poślinić się na jej widok.
- Będziesz mnie taaak kochała - powiedziała Elizabeth, podchodząc do miejsca, które
dla niej zajęłam. Uniosła brwi i wyjęła zza pleców dwa wielkie kubki kawy.
- Zastrzyk energii przed rozmową o pracę dziś po południu.
- Jesteś boska. - Sięgnęłam ostrożnie po kubek, podczas gdy Elizabeth siadała obok
mnie.
Trzymałam papierowy kubek w obu dłoniach, z daleka od siebie i mojego ubrania w
stylu odpowiedzialnej osoby. Jeszcze nigdy nie napiłam się kawy, nie wylewając na siebie
przynajmniej kropli, ale zdecydowanie potrzebowałam kofeiny. Ostatniej nocy prawie nie
zmrużyłam oka. Denerwowałam się rozmową, na którą umówiłam się dziś po południu.
Wczoraj, po powrocie z molo, znalazłam w końcu pracę dla siebie - papierkowa robota w
pobliskiej firmie oświetleniowej o nazwie Take Five Lighting. Kiedy do nich zadzwoniłam,
powiedzieli, żebym dziś przyszła. Teraz miałam na sobie moją jedyną porządną czarną
spódnicę i starą, ale nadal znośną jedwabną bluzkę mamy. Jeśli czymkolwiek ją zaplamię,
jestem załatwiona. Nie ma już niczego innego, co mogłabym włożyć.
- To gdzie jest, do cholery, ta cała księżniczka? - niecierpliwiła się Elizabeth, siorbiąc
kawę. Kilka kropel prysnęło na jej dżinsową kurtkę. Skrzywiłam się, ale Liz nie zwróciła na
to uwagi. - No bo w końcu punktualność to chyba cecha księżniczek?
- Eee tam. Pewnie uważa się za tak ważną, że wszyscy mogą na nią zaczekać - odparłam,
szybko łykając kawę.
W auli było głośniej niż przed zwykłymi zgromadzeniami, bo wszystkie dziewczyny
zgadywały, w co będzie ubrana księżniczka i czy pokaże nam swoją tiarę. Gwendolyn Jones
ganiała po całej sali, co chwila zatrzymując się i celując aparatem w stronę podium w
poszukiwaniu idealnego ujęcia. Darcy, która siedziała kilka rzędów przed nami, cały czas
kręciła głową, rozglądając się za księżniczką. Od samego patrzenia na nią bolała mnie
szyja.
W końcu na scenę wyszła dyrektor Weathers. Jej obcasy głośno stukały, gdy szła w
stronę podium. Cała aula nagle ucichła, a powietrze było dosłownie naelektryzowane. To
takie żałosne. Rosewood to naprawdę elitarna szkoła i często zjawiają się tu ważne
osobistości. Ale kiedy w zeszłym roku przyjechała Maya Angelou i czytała kilka swoich
nagrodzonych Pulitzerem wierszy, połowa dziewczyn siedziała rozparta i malowała sobie
paznokcie.
- Drogie dziewczęta z Rosewood Academy, czy mogę prosić o uwagę? - Weathers
złapała za pulpit mównicy kościstymi palcami. Elizabeth ruszała ustami, bezgłośnie
wypowiadając te same słowa, co dyrektorka. Synchronizacja była idealna. Weathers
zawsze mówi to samo, niezależnie od tego, czy przedstawia gościa, czy ogłasza zmianę
menu w stołówce.
- Jak wiecie, dziś mamy bardzo ważnego gościa. - W mętnych oczach Weathers
pojawiła się iskierka. Może to duma z faktu, że odwiedzi nas tak znakomity mówca, jak
wspaniała księżniczka Vinelandii?
W auli rozległ się pełen podniecenia szmer. Weathers poczekała, aż zapadnie absolutna
cisza i dopiero wtedy zaczęła mówić dalej:
- Jestem pewna, że dzięki naszej nieustraszonej reporterce, Gwendolyn Jones,
wszystkie wiecie, iż babka księżniczki Cariny uczęszczała do tej szkoły w latach
czterdziestych.
Weathers rzuciła pełne aprobaty spojrzenie w stronę Gwendolyn, która aż pokraśniała z
dumy.
- Lizus - mruknęłyśmy z Liz pod nosem.
- Księżniczka Carina nie tylko uczyniła nam ten zaszczyt i włączyła wizytę w naszej
szkole do programu swojego objazdu, ale co więcej, to właśnie Rosewood otwiera jej
podróż po Stanach Zjednoczonych - ogłosiła pani Weathers, unosząc dumnie podbródek.
Sala eksplodowała entuzjazmem. Spojrzałyśmy z Elizabeth po sobie.
- Aha, bo chciała to jak najszybciej odwalić - stwierdziła Elizabeth, poprawiając się na
krześle.
- Naszym obowiązkiem jest zadbać, aby księżniczka Carina spotkała się z takim
powitaniem w naszym kraju, na jakie zasługuje tak szlachetnie urodzona osoba - ciągnęła
Weathers. - Powitanie, na jakie zasługuje wnuczka jednej z naszych najwybitniejszych
absolwentek.
Kiedy Weathers zaczęła nas instruować w kwestii stosownego powitania (najwyrazniej
powinna to być owacja na stojąco), Gwendolyn zaczęła kroczyć dumnie po sali, robiąc
dyrektorce zdjęcia pod każdym możliwym kątem. Miałam przeczucie, że następne wydanie
 Rosewood Reporter" będzie bardzo grube.
- A teraz, już bez dalszego przeciągania, przedstawiam wam Jej Wysokość, księżniczkę
Vinelandii, Carinę.
Wszystkie dziewczyny w auli skoczyły na równe nogi, aplauz był ogłuszający.
Westchnęłam, spojrzałam na Elizabeth i też wstałam. Bardzo powoli, żeby nie oblać się
kawą. Zobaczyłam dziewczynę idącą przez scenę, ale nie mogłam dobrze jej się przyjrzeć,
bo pierwszoklasistki przede mną zaczęły wchodzić na krzesła, żeby lepiej widzieć. Owacja
na stojąco trwała co najmniej pięć minut. Widziałam, że flesz Gwendolyn co rusz
rozbłyskuje. Usiadłyśmy z Liz jako jedne z pierwszych.
- Dziękuję, dziękuję wam bardzo - powiedziała do mikrofonu księżniczka, gdy w końcu
wszyscy się uspokoili.
Dziewczyny przede mną zdusiły piski i usiadły. Wreszcie mogłam zobaczyć naszą
znakomitość.
Ta chwila nie zmieniła mojego życia. Księżniczka Carina była ładna, ale nie ładniejsza
od dziewczyn, które chodzą do tej szkoły. Miała na sobie prostą, wąską sukienkę bez
rękawów, a długie blond włosy opadały jej na plecy. Od reszty uczennic odróżniała ją tylko
prezencja. Muszę przyznać, że była bardziej swobodna i opanowana, niż ja bym
kiedykolwiek mogła być, stojąc przed kilkoma setkami ludzi. Ale z drugiej strony ona to
pewnie robi na co dzień. Zastanawiałam się, jakby zareagowała na widok martwych myszy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •