[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wtedy, gdy pan Peder mnie zabił. Tak - potwierdził Linde-Luu. - O dziwo, wciąż od czasu
do czasu cierpię z jej powodu na ból głowy. To dowodzi, jak bardzo jestem rzeczywisty, jak
żywy, prawda?
- Bez wątpienia - uśmiechnęła się. - Czy bardzo cię boli? Teraz?
- Nie na tyle, bym nie mógł tego wytrzymać.
- Ból głowy potrafi być naprawdę przykry, nie chcę, żebyś cierpiał, nie dzisiaj. Nic mam
wprawdzie uzdrawiających dłoni, ale właśnie uczę się czegoś innego.
- Czego?
- Nie wiem, czy to się jakoś nazywa. Ale są ludzie, którzy twierdzą, że można uleczyć
chorobę poprzez uciskanie odpowiednich punktów na stopach.
Linde-Lou zaśmiał się z niedowierzaniem.
- Tak, kiedy pierwszy raz o tym usłyszałam, moja reakcja była podobna. Ale sama
sprawdziłam, to naprawdę działa. Mogę spróbować i na tobie.
- Jeśli chcesz - odrzekł niepewnie.
- Zdejmij buty!
Potrząsnął głową jakby rozbawiony, ale posłuchał.
- Masz piękne stopy - powiedziała Christa. - Zawsze lubiłam ludzkie stopy, w pewnym sensie
mają w sobie wiele zmysłowości. Jeśli, oczywiście, nie są zaniedbane. I, rzecz jasna, bywają
brzydsze i ładniejsze, bardziej i mniej pociągające. Twoje są cudowne! Wysokie kostki,
wysokie podbicie, szczupłe i zgrabne. Takie właśnie powinny być stopy mężczyzny. I nie
masz żadnych odcisków, no tak, zwykle przecież chodziłeś boso...
126
Rozprawiając tak, uniosła jedną stopę Linde-Lou na kanapę i delikatnie jej dotykała.
- Aaskoczesz - zachichotał Linde-Lou.
Uśmiechnęła się tylko i już świadomie zaczęła uciskać konkretne punkty.
- Au! - krzyknął. - Zostaw paluch!
Christa mocno nacisnęła palcem wskazującym.
Szukałam twojej skroni i najwidoczniej ją znalazłam.
- Tak, tak. Tak mnie zabolało, że przestałem odczuwać ból w głowie.
- Trochę pomasuję. Boli, ale tak właśnie ma być. Oznacza to tylko, że znalazłam coś, co nie
jest w porządku. Z pewnością spowodowała to rana.
Linde-Lou mężnie znosił jej zabiegi. Christa przesunęła dłonie niżej.
- Co teraz robisz?
Wcisnęła koniuszki palców w zagłębienie między palcami a podeszwą.
- Stymuluję węzły chłonne. A teraz... przesuwam się po ciele kawałek po kawałku. Tu na
środku stopy jest splot słoneczny, trzeba go bardzo ostrożnie uciskać. A tutaj wątroba,
nerki...
Na nic więcej nie reagował.
- Jesteś zdrowym człowiekiem, Linde-Lou - stwierdziła.
Pokraśniał z dumy.
Christa przez moment się zawahała, ale nie mogła się powstrzymać. Dotknęła wrażliwego
punktu w okolicy pięty...
Linde-Lou powoli, z trudem wciągnął powietrze.
- Nie rób tak, Christo, to takie dziwne uczucie!
Ukryła uśmiech.
- Przepraszam - powiedziała. - Czy mam się zająć drugą stopą?
- O, tak, dziękuję, to naprawdę cudowne. Ale... omiń to miejsce, wiesz które. Ledwie mogłem
wysiedzieć spokojnie.
127
- Dobrze, już więcej nie będę - powiedziała, z trudem zachowując powagę.
Szczerze mówiąc, sama odczuwała podniecenie, wywołane dotykaniem skóry Linde-Lou.
Ależ, Christo, pomyślała rozbawiona.
Nagle jednak nie mogła już dłużej wytrzymać w salonie.
- Zanim zajmę się drugą stopą... Przejdzmy do pokoju gościnnego. Abel tam nigdy nie
bywał, za to tutaj siadywał codziennie.
Linde-Lou zwrócił ku niej rozpłomienioną twarz i błyszczące oczy. Bez słowa kiwnął głową.
Drzwi do pokoju gościnnego Christa zamknęła nadzwyczaj starannie. Tylko wymasuję mu
drugą stopę, pomyślała. Potem sobie pójdę.
Ułożył się na szerokim łóżku, Christa siadła w nogach. Zaczęła zajmować się jego drugą
stopą, wydawało się, że on nie ma nic przeciw temu.
- Christo - powiedział cichutko, jakby obawiał się, że ktoś usłyszy. - Czy nie mogłabyś
opowiedzieć mi o swojej samotności? Nie zrozumiałem tego.
Abel nigdy nie wchodził do tego pokoju. Był człowiekiem o stałych przyzwyczajeniach, miał
swoje ulubione miejsca w domu. Gdzie indziej rzadko zaglądał.
Ten pokój był neutralny. Więcej nawet, był jej. Umeblowany przez nią, częściowo sprzętami
z Lipowej Alei, częściowo dokupionymi.
Nikt inny nie miał nic wspólnego z tym miejscem.
Dłonie Christy osunęły się na kołdrę. Linde-Lou zrozumiał, że zakończyła masaż, ale nie
naciągnął skarpetek. Delikatnym ruchem Christa uniosła jedną jego stopę i przytuliła ją do
policzka. Kiedy zadrżał z rozkoszy, skupiła się na jego pytaniu.
Przygryzła wargę. Ogromnie potrzebowała rozmowy właśnie na ten temat. Ale tutaj?
Owdowiała. Przez trzydzieści lat była Ablowi dobrą żoną. Z tak wielu rzeczy dla niego
zrezygnowała.
Ale przecież nie mogła o tym mówić. Teraz? Tutaj?
A kiedy indziej? I z kim? Linde-Lou był jedyną osobą, której mogłaby się zwierzyć. Byli
blizniaczymi duszami.
- Wszyscy mówią o tym, jak cudownie jest się kochać! - wyrwało jej się z głębi serca. - W
łóżku. I rzeczywiście, na początku było dobrze, kiedy sądziłam, że wystarczy tylko
uszczęśliwić męża. Ale to za mało, Linde-Lou! W końcu poczułam się wykorzystywana. Jak
128
słomianka, o którą wyciera się nogi. On nigdy na mnie nie czekał. Och, nie powinnam była
tego mówić - mruknęła z nieco spóznionymi wyrzutami sumienia.
Linde-Lou siedział cicho. W końcu powiedział:
- A więc ty nie wiesz...
- Nie - wyrwało jej się. - Nie wiem, co to jest ta ekstaza, o której wszyscy mówią. Przez
ostatnie pięć-sześć lat nawet się nie... wiesz, o czym mówię.
O, jakim tchórzem jesteś, że nie potrafisz nazywać rzeczy po imieniu!
Linde-Lou westchnął drżąco. Czyżby z ulgą?
- Ale jak sobie radziłaś? - spytał cichutko. - Przez tyle lat?
Christa poczuła się nagle bardzo zmęczona.
- Ciało ma własne rozwiązanie takich problemów. Zostają jeszcze senne marzenia.
- Tak - odparł. - Wiem o tym. Ja też je miałem.
Podała mu rękę. Przyciągnął ją bliżej, przesiadła się, nie siedziała już u jego stóp.
I znów Linde-Lou milczał przez jakiś czas.
- Chcesz spróbować?
- Eksperyment? %7łeby sprawdzić, czy mnie to rozpali? Nie, dziękuję.
- Nie, nie o tym myślałem - powiedział, nieszczęśliwy, choć spokojny. - Pragnę cię, dobrze o
tym wiesz. Ale chcę na ciebie zaczekać, żebyś też mogła to przeżyć. Rozumiesz?
- Dziękuję, Linde-Lou - odrzekła wzruszona. - Ale wciąż daje się w tym wyczuć jakieś
wyrachowanie. - Odwróciła się do niego. - Zastanawiam się tylko... jak możesz tak
swobodnie o tym mówić? Skąd tyle wiesz? Sądziłam...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]