[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jeszcze nie. Zaraz do niego zadzwonię.
- Daj mi znać, jak wykryjesz coś nowego.
- Wykluczone. Ponieważ postanowiłem przyjąć zlecenie panny
Wentworth, to jej teraz jestem winien lojalność.
- Rozumiem.
Sandor trzykrotnie wybierał numer Ellie, ale nie podnosiła słuchawki. W
końcu doszedł do wniosku, że nie pozostaje mu nic innego, niż złamać ostatnie
- 67 -
S
R
wspólnie powzięte postanowienie i pójść do jej mieszkania. Nie liczył na to, że
Ellie przyjmie go z otwartymi rękami. Przewidywał, że skłonienie jej, żeby
wpuściła go za próg, będzie wymagało sporo dyplomacji, ale nie zamierzał dać
za wygraną. Zanim dotarł na miejsce, ponownie zadzwonił Hawk.
Poinformował Sandora przez telefon komórkowy, że pan Wentworth stracił
przytomność w swoim biurze. Znaleziono go dwie godziny temu na podłodze.
Został odwieziony do prywatnej kliniki.
- Czy ktoś powiadomił Ellie? - spytał.
- Nie odbiera telefonów.
- Właśnie do niej idę.
- Dobrze. Powiedz jej, że rozpocząłem poszukiwania jej siostry.
Po drodze Sandor jeszcze raz spróbował dodzwonić się do Ellie, ale bez
skutku. Odbył za to rozmowę z matką, równie trudną jak ta, która go czekała.
Sandor zadzwonił domofonem, ale Ellie nie otworzyła, więc poprosił
sąsiada, żeby go wpuścił na klatkę schodową. Po dotarciu na piętro zastukał raz,
drugi i trzeci. Na próżno. Wreszcie zawołał ją po imieniu. Nikt nie odpowiadał.
Zapukał więc do sąsiednich drzwi. Ochroniarz po pięćdziesiątce, ale o sylwetce
młodego atlety, otworzył prawie natychmiast. Rozpoznał Sandora na pierwszy
rzut oka. Poinformował go, że panna Wentworth nie wychodziła nigdzie tego
wieczoru.
- Od zeszłego tygodnia, kiedy zmyliła naszą czujność, zastosowaliśmy
wzmożone środki ostrożności - dodał na widok nieufnego spojrzenia Sandora. -
Teraz nie zdołałaby opuścić budynku bez naszej wiedzy.
Sandor podziękował i wrócił pod drzwi Ellie. Walił w nie, dopóki nie
usłyszał jej głosu z drugiej strony:
- Przestań, na miłość boską, bo sąsiedzi oskarżą mnie o zakłócanie
spokoju. Idz sobie - dodała niezbyt głośno, ale stanowczo.
Nie zamierzał jej informować przez drzwi o chorobie ojca, ale nie miał
innego wyjścia. Kiedy przekazał jej wiadomość, zadzwoniła do niego na telefon
- 68 -
S
R
komórkowy. Sandor powtórzył jej relację Hawka. Po drugiej stronie zapadła
cisza, lecz po chwili Ellie odsunęła zasuwę. Stanęła w progu z oczami
zapuchniętymi od łez. Zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.
- Nie radzę ci mnie okłamywać - warknęła ostrzegawczo.
- Nie stosuję tak podłych sztuczek.
- Powiedzmy.
Sandor nie odpowiedział. Wolał jej nie drażnić, zwłaszcza w obecnym
stanie, do którego sam doprowadził. Dręczyło go poczucie winy, ale nie wie-
dział, jak wynagrodzić Ellie krzywdy. Przypuszczał, że byłaby w stanie
wybaczyć mu pomówienie, oparte na pozornie niezbitych dowodach, ale nie
transakcję z ojcem. Powtórzył jeszcze raz relację Hawka.
- Podwładni twojego taty usiłowali się z tobą skontaktować, ale nie
odbierałaś telefonu - dodał na koniec.
- Nie życzę sobie żadnych kontaktów ani z tobą, ani z nim - oświadczyła
Ellie zdecydowanym tonem.
- Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz - odparła drżącym głosem. - Nigdy nie zrozumiesz,
bo mnie nie kochasz.
- 69 -
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Sandor nie wiedział, co odpowiedzieć. Zaproponował, że podwiezie Ellie
do szpitala, ale oświadczyła, że pojedzie swoim samochodem. Sandor zauważył,
że cała drży.
- Nie możesz prowadzić w tym stanie - tłumaczył cierpliwie.
- W jakim? Z krwawiącym sercem po doznanym zawodzie?
- Nie wiedziałem, że masz siostrę.
- Za to umiałeś zawrzeć transakcję z moim ojcem i wykorzystać mnie
jako kartę gwarancyjną. Byłeś gotów mnie poślubić w zamian za pół spółki,
póki nie dostarczono ci rzekomego dowodu mojej niewierności.
- Niesprawiedliwie mnie oceniasz. Nie wykorzystałem cię. Wiązałem z
tobą swoją przyszłość - tłumaczył, choć nie miał nadziei, że argumenty trafią jej
do przekonania. Doświadczenie nauczyło go, że kobiety postrzegają te same
fakty w zupełnie innym świetle niż mężczyzni.
Ellie nie podjęła dyskusji. Pokręciła tylko głową. Sandor nie potrafił
odgadnąć, czy zaprzecza jego twierdzeniom, czy wyraża dezaprobatę. Ellie
zacisnęła zęby, usiłując opanować drżenie warg, ale czuł, że na próżno walczy z
załamaniem nerwowym. %7łal ściskał mu serce, ale nie znalazł słów, które ukoiły-
by jej ból.
- Nie pora teraz na jałowe dyskusje - odparła po dość długiej wewnętrznej
walce. - Czy tata naprawdę trafił do szpitala?
- Tak, pethi mou. Zadzwoniłem po drodze na oddział. Jego stan jest
stabilny, ale nie ustalono jeszcze przyczyny omdlenia.
Wyglądało na to, że Ellie zaraz zemdleje. Sandor objął ją ramieniem, żeby
nie upadła. Zaskoczyło go, że nie próbowała się oswobodzić. Wręcz przeciwnie,
oparła głowę o jego pierś.
- 70 -
S
R
- To moja wina - zaszlochała. - Przeżył wstrząs. Wtargnęłam do jego
biura jak burza i oskarżyłam go o zaniechanie poszukiwań i obojętność wobec
własnych dzieci. Wylałam na niego cały żal i wyszłam, nie dając mu szansy
usprawiedliwienia.
Słowa Ellie obudziły w Sandorze wyrzuty sumienia. Gdyby nie wyciągnął
pochopnych wniosków na pierwszy rzut oka, poszedłby razem z nią na kon-
frontację z ojcem. Za jego urażoną dumę zapłaciło dwoje niewinnych ludzi.
Pogładził Ellie po plecach.
- Proszę, nie płacz. To ja zawiniłem. Opuściłem cię w najtrudniejszej
chwili. Przepraszam.
Ellie wyprostowała plecy, wytarła załzawione oczy. Z trudem opanowała
nadmiar złych emocji.
- Chodzmy. Muszę go zobaczyć.
Sandor odetchnął z ulgą, że go nie odepchnęła.
Potrzebowała go, nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy. Kiedy
wsiedli do samochodu, spytała, skąd dowiedział się, że ma siostrę.
- Od Hawka, ale już wcześniej coś mi nie pasowało. Gdy wyrzuciłaś mnie
z domu, wróciłem do biura. Ponieważ zdjęcia leżały na widoku... - Urwał w
połowie zdania. Nie chciał się przyznać nawet sam przed sobą, że nie potrafił
odeprzeć pokusy, żeby na nią popatrzeć, choćby w objęciach innego. -
Obejrzałem je dokładniej.
- Dziwne, że ich nie spaliłeś.
- Nic by to nie dało. Mam je zapisane na twardym dysku komputera.
- To je skasuj.
- Dobrze, że tego nie zrobiłem. Dzięki nim poznałem prawdę. - Nie dodał,
że najchętniej wymazałby z pamięci brzemienną w skutkach pomyłkę.
- Ale uwierzyłeś mi dopiero wtedy, gdy Hawk potwierdził moje słowa.
- Tak.
- 71 -
S
R
- Nie przyszło ci do głowy, że w czasie kiedy twój człowiek obserwował
inną osobę, mogłam zaszaleć z kim innym?
Sandor zacisnął usta. Zasłużył wprawdzie na kpiny, ale gdyby nie
dręczyły go wyrzuty sumienia, kazałby jej zamilknąć. Zacisnął palce na kierow-
nicy, aż kostki zbielały.
- Niemożliwe - odparł tak spokojnie, jak potrafił. - Po powrocie byłaś
gotowa mnie poślubić.
- Skąd pewność, że nie dlatego, że przygodny znajomy nie dorównywał ci
jako kochanek? - drwiła dalej Ellie bezlitośnie, w pełni świadoma, że dopro-
wadza Sandora do pasji. - Zaledwie dziś rano nazwałeś mnie rozpustnicą.
Zresztą nie przysięgałam ci wierności. Nawet gdybym nawiązała romans na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •