[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nikt jeszcze nie wstał. W garażu zobaczył jakieś obce auto. Brian wszedł do kuchni i po
drabinie wdrapał się na stryszek. Waliło mu serce. Modlił się rozpaczliwie, by zobaczyć na
swym wyrku rozespanego kociaka.
Zobaczył tam śpiącego wuja Duncana. Ani śladu Zwierszczyka. Brianowi ugięły się nogi,
usiadł na podłodze. Wiedział, co się musiało stać to już się raz zdarzyło. Przyjechali goście
i zabrakło łóżek. Więc wuj musiał odstąpić własne łóżko i przyszedł spać na stryszek. Czy
pojawił się Zwierszczyk? I czy zaraz przezornie uciekł? Wuj obudził się, przeciągnął i go
zobaczył.
Znalazłeś cielaki? spytał wuj.
Nnie& Ale Mały Sam mówi, że są na pewno w lasku Jakuba Harmera. Zaraz tam
pójdę.
Brianowi drżał głos, ale nie z obawy o cielęta. Co stało się ze Zwierszczykiem?
Duncan Dark ziewnął.
Masz je natychmiast przyprowadzić. I skąd się wziął ten kot, który obudził mnie waląc
łapą w twarz? Hodujesz tu koty?
Nnie& jeden kotek zagląda tu czasem nocą.
No, więcej nie zajrzy. Skręciłem mu kark. Leć po cielaki. Do śniadania masz kupę
czasu.
Pózniej, dużo pózniej Brian odszukał w łopianach zwłoki swego ulubieńca. Kiedy wziął go
w ramiona, czuł, że pęka mu serce. Czuł się taki bezradny, taki samotny. Nie żyje jedyna
istota, która go kochała. Została zamordowana.
Kiedy nadszedł wieczór, Brian wiedział, że nie potrafi położyć się na stryszku.
Zrozpaczony wybiegł z domu. Instynktownie ruszył w stronę cmentarzyka w Różanym
Potoku. Tam same nogi zaprowadziły go na opuszczony grób matki i rzucił się nań,
rozpaczliwie łkając.
Mamo& mamo. Chcę umrzeć& chcę być z tobą. Mamo, zabierz mnie& nie mogę już
dłużej żyć& nie mogę. Mamo, błagam cię&
Stanęła nad nim Małgorzata Penhallow. Odniosła na farmę Artemasa Darka sukienkę dla
jego córki Mai i postanowiła skrócić sobie drogę przez cmentarz.
Czy to był synek biednej Laury Dark? I co mu się stało?
Schyliła się i leciutko dotknęła jego ramienia.
Brianie! Co ci się, kochany, stało? Przerażony Brian drgnął i powoli wstał. Przestał
szlochać. Kochanie, powiedz mi.
Brian nie sądził, by potrafił opowiedzieć komuś, co przeżył. Ale szarobłękitne oczy
Małgorzaty patrzyły na niego z taką czułością. I nagle zaczął mówić. Znów łkając
opowiedział historię biednego Zwierszczyka.
Miałem tylko jego& i tylko on mnie kochał.
Małgorzata przez chwilę stała, gładząc Briana po głowie. W ciągu tych paru minut
przestała marzyć o złotowłosym bobasie. Wiedziała, co musi zrobić, co chce zrobić.
Brianie, czy chciałbyś zamieszkać ze mną w Szumiących Wiatrach? Przeprowadzę się
tam w przyszłym tygodniu. Będziesz moim chłopczykiem, będę cię kochać. Bardzo kochałam
twoją matkę, kiedy obie byłyśmy małymi dziewczynkami.
Brian przestał płakać i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
Ach, panno Penhallow, naprawdę? Naprawdę mógłbym u pani mieszkać? Ale czy wuj
Duncan mi pozwoli?
Tak, naprawdę. I myślę, że twój wuj chętnie się ciebie& że twego wuja potrafię
namówić, by mi ciebie oddał. Nie płacz już, kochanie. Biegnij do domu, jest strasznie zimno.
W przyszłym tygodniu wszystko załatwimy. I mów do mnie ciociu Małgorzato.
Och, ciociu Małgorzato! Brian chwycił ją za rękę. Za ciepłą rękę, którą tak tkliwie
gładziła go po włosach. Ciociu Małgorzato& ciocia nie będzie mnie kochała, jak się ciocia
więcej o mnie dowie& Jestem złym chłopcem. Tak mówi ciotka Alatea i ona ma rację. Nie
chciałem chodzić do kościoła, bo wstydziłem się, że mam takie wytarte ubranie. Wiem, że to
zle. I kiedy wuj Duncan powiedział, że zabił Zwierszczyka, to pomyślałem sobie coś
naprawdę strasznego&
Małgorzata uśmiechnęła się i przygarnęła do siebie chłopca. Jakiż był chudziutki.
W takim razie, Brianie, będziemy oboje niedobrzy. Chodz, kochanie. Odprowadzę cię
kawałek. Zmarzłeś, cały drżysz. W taką noc nie powinieneś wychodzić bez kurtki.
Minęli grób ciotki Becky i poszli w dół drogą, trzymając się za ręce. Oboje poczuli się
nagle szczęśliwi. Należeli do siebie.
Tej nocy Brian usnął ze łzami w oczach ach, ten biedny Zwierszczyk ale
równocześnie po raz pierwszy w życiu czuł ciepło wokół serca nareszcie był kochany.
Małgorzata nie spała. Była zbyt szczęśliwa. Należały do niej Szumiące Wiatry i miała
kogo kochać tego biednego samotnego chłopaczka. Niczego już od życia nie chciała.
Nawet dzban ciotki Becky przestał ją nagle interesować.
RAZEM, BRACIA
I
Ledwie klan przyszedł do siebie po nieoczekiwanym pogodzeniu się Hugona i Joscelyn, a
już zaczął się zbliżać ostatni dzień pazdziernika dzień, w którym dowiedzą się nareszcie,
kto otrzyma dzban ciotki Becky.
Znów wzrosło zainteresowanie, które ostatnio zmalało z powodu nieoczekiwanych ślubów
jak to określił wuj Pyszniak: Mamy urodzaj na śluby a dołączył się do niego
niepokój: dlaczego tak bardzo zmienił się Dandys?
Bo zmienił się. Temu nikt nie mógł zaprzeczyć. Stał się ponury, roztargniony,
nietowarzyski. Gdy go zagadywano, odpowiadał krótko i opryskliwie. Regularnie uczęszczał
do kościoła, ale po nabożeństwie znikał, z nikim nie rozmawiając. Nie zaglądał do kuzni. W
sobotnie wieczory nie jezdził do miasta.
Byli tacy, co uważali, że tak podziałał na niego pożar, ale większość klanu nie zgadzała się
z tą opinią. Praktycznie biorąc Dandys w czasie pożaru stracił tylko umeblowanie gościnnego
pokoju. Był ubezpieczony na dużą sumę, a na drugiej farmie miał stary dom, do którego się
chwilowo wprowadził. Musi więc chodzić o dzban. Może rzeczywiście decyzja spoczywa w
jego rękach, a on obawia się konsekwencji?
Wygląda, jakby miał coś na sumieniu zauważył Stanton Grandy.
Wykluczone sprzeciwił się wuj Pyszniak. Dandys nie ma sumienia.
No to załamał się nerwowo.
Nie dziwota zgodził się wuj Pyszniak. Od roku pilnuje dzbana, a jeśli w dodatku
ma rozsądzić, komu przypadnie on w udziale, to nie wytrzymałyby tego żadne nerwy.
A nie przyszło wam do głowy spytał Szymon Dark że pani Dandysowa mogła ten
dzban stłuc?
Napięcie rosło. Jan Topielec i Tytus Dark pocieszali się, że za tydzień z dzbanem czy
bez dzbana będą już mogli mówić, co im ślina przyniesie na język. William Y. kupił w
Charlottetown nowy mahoniowy stół i plotka utrzymywała, że to po to, aby ustawić na nim
dzban. Miller Dark nie kończył ostatniego rozdziału historii klanu, żeby zamieścić tam
nazwisko szczęśliwego wybrańca. Silna wola pani Allanowej Dark utrzymywała ją przy życiu
i znużona pani Allanowa powtarzała sobie z westchnieniem, że nareszcie będzie mogła
spokojnie umrzeć.
A nasza Edyta ma właśnie w przyszłym tygodniu urodzić dziecko rozpaczała pani
Szymonowa Dark.
Było to do Edyty podobne, zawsze robiła wszystko w zupełnie nieodpowiednim czasie.
Zniecierpliwiona matka uważała, że mogła była lepiej to zaplanować.
Wreszcie nadszedł oczekiwany dzień.
Wszyscy zgromadzili się w domu Dandysa, poza biedną panią Szymonową Edyta
jeszcze raz zachowała się nietaktownie i Kubusiami Trentami, którzy dostali odry. We
frontowych drzwiach zasiadł buldog Dandysa, Alfons, z miną psa, który wie, co robi.
Jesteś najbrzydszym czworonogiem, jakiego widziałem w życiu oświadczył mu Piotr
[ Pobierz całość w formacie PDF ]