[ Pobierz całość w formacie PDF ]
równie uroczo. Ciemnoniebieska sukienka podkreślała
srebrzystoblond włosy, opadające swobodnymi lokami
na ramiona. Sukienka miała głęboki dekolt skłaniający
do zastanowienia się nad krągłoscią piersi, następnie
zwężała się w talii, żeby ponownie rozkwitnąć bogac
twem falban sięgających nieco powyżej kolan. Przez
chwilę nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.
Pierwszą rzeczą, którą Stephanie zobaczyła po
wyjściu z pokoju, był oszołomiony wyraz twarzy
148 SZALONY MAJ
Laury. Trudno się jej było dziwić. Jak zwykle
Alex wyglądał czarująco. Był w cywilnym ubraniu,
delikatne odcienie beżu podkreślały jego regularne
rysy.
- Alex, pozwól, że ci przedstawię moją współ
lokatorkę. Lauro, to właśnie pułkownik Sloan. Wspo
mniałam ci o nim kiedyś - przedstawiła ich sobie
nawzajem z psotnym uśmiechem.
Alex wyciągnął rękę do Laury.
- Bardzo mi przyjemnie. Cieszę się, że wreszcie
mam okazję poznać cię osobiście.
- Ja również - zdołała wykrztusić Laura.
Stephanie nie mogła powstrzymać śmiechu. Po raz
pierwszy w czasie ich znajomości Laura wydawała się
tak bardzo zbita z tropu. Tymczasem Alex zwrócił się
do Stephanie:
- Jesteś już gotowa?
Skinęła głową i odwróciła się do w dalszym ciągu
oniemiałej Laury.
- Do zobaczenia.
Stephanie zdała sobie sprawę, że jej serce już dawno
nie biło tak mocno. Na pewno ani razu, od kiedy
rozstała się z Alexem. Klinika kardiologiczna powinna
zatrudnić go na stałym etacie.
W drodze do restauracji rozmawiali głównie o po
godzie, co na razie bardzo odpowiadało Stephanie.
Nie miała mu nic do powiedzenia i nie bardzo
rozumiała, dlaczego dała się wyciągnąć na kolację.
Nie było żadnego innego wytłumaczenia poza tym,
że całkowicie traciła rezon i siłę woli przy tym
mężczyznie.
Kiedy usiedli w jednej z najelegantszych nowojors-
kich restauracji i zamówili kolację, Alex ujął jej dłoń.
SZALONY MAJ
149
- Chciałbym wytłumaczyć ci, Stephanie, co się
wydarzyło wtedy w San Francisco.
- Doskonale zdajÄ™ sobie sprawÄ™, co siÄ™ wtedy
wydarzyło. Nie musisz mi nic wyjaśniać.
- Posłuchaj mnie, proszę. Chodzi mi o to, dlaczego
musiałem tak nagle wyjechać.
- Nie musisz się przede mną tłumaczyć. Teraz to
nie ma żadnego znaczenia.
- Nie mogłem ci wtedy powiedzieć.
- Teraz też nie musisz mi nic mówić.
- Ale chcÄ™.
- Dlaczego?
- Chciałbym, żebyśmy znowu byli razem.
- Byli razem? O czym ty mówisz, Alex? Tak się
złożyło, że znalezliśmy się razem w wirze wydarzeń.
Zbliżyliśmy się wtedy do siebie. Teraz to już przeszłość.
Nie ma o czym mówić. Cała ta sprawa wydaje się mi
odrobinÄ™ niesmaczna.
Przyglądał się uważnie jej twarzy w miękkim świetle
świec.
- Dlaczego? Czy dlatego, że zostawiłem cię samą?
Czy może chcesz o tym zapomnieć, ponieważ poszłaś
wtedy za głosem uczucia zamiast udawać, że go nie
słyszysz?
- Nie sądzę, żeby to miało teraz jakiekolwiek
znaczenie.
- Jest coś, co chciałbym, żebyś o mnie wiedziała,
bez względu na to, co zdecydujesz w związku z nami.
- Rozejrzał się instynktownie po sali. Była prawie
pusta. Siedzieli przy bocznym stoliku.
- Moja praca w Pentagonie to przykrywka dla
tego, co naprawdÄ™ robiÄ™. Wie o tym tylko kilku
ludzi. Poza tym, że pracuję dla lotnictwa, jestem
150 SZALONY MAJ
również w wywiadzie specjalnym. Kiedy wybucha
jakiś konflikt w którymkolwiek miejscu na kuli
ziemskiej, zazwyczaj dzwonią do mnie, żebym po
jechał tam i sprawdził na własne oczy, co możemy
zrobić.
Mówił o tym z takim wyrazem twarzy, jakby dzielił
się właśnie uwagami o ostatnim meczu piłkarskim.
Podtaiósl kieliszek i upił z niego łyk wina, nie
spuszczajÄ…c jednak z niej ani na chwilÄ™ wzroku.
Czuła, jak serce podchodzi jej do gardła.
- Tamten telefon? - spytała sztywno.
- Właśnie. Nigdy nie mam wyboru. Jeśli już
dzwonią, zawsze jest to coś poważnego i muszę wtedy
jechać.
- I tamtej nocy tak właśnie było?
- Tak. Nie mogę powiedzieć ci, dokąd pojechałem
ani co robiłem. Ale w czasie, kiedy byłem zajęty
wypełnianiem swoich obowiązków, doszedłem do
wniosku, że nie mogę już dłużej tak żyć. - Bezwiednie
obracał w palcach kieliszek. - Kiedy wróciłem,
powiedziałem im, że mam dosyć. %7łe odchodzę.
- Odchodzisz?
- Chcę odejść na emeryturę. Odsłużyłem już swoje.
Wydarzyło się za dużo rzeczy, na które nie miałem
wpływu. Straciłem zbyt wiele bliskich mi osób. Jestem
już zmęczony.
Stephanie zauważyła drgający mięsień na jego
policzku. Podniósł ponownie kieliszek i upił z niego
tym razem spory łyk. Spojrzał jej w oczy.
- Steve umarł, kiedy mnie nie było - powiedział
ochrypłym głosem.
- Nie! To niemożliwe! Przecież jego stan zdrowia
się poprawiał.
SZALONY MAJ
151
- Powiedzieli, że serce nie wytrzymało. Podobno
umarł w czasie snu, bardzo spokojnie. Nie wiem, jak
było naprawdę. Nie było mnie przy tym.
Stephanie wyciągnęła rękę i położyła: ją na jego dłoni.
- Tak mi przykro, Alex. Wiem, jak był ci bliski.
- Zdecydowałem już wcześniej. Zmierć Steve'a była
tylko jeszcze jednym powodem, potwierdzajÄ…cym
słuszność mojej decyzji. Nie chcę już nikogo więcej
stracić. Spotkałem cię i musiałem od ciebie odejść bez
słowa wyjaśnienia. To była chyba najtrudniejsza rzecz,
jaką musiałem kiedykolwiek zrobić. Wiedziałem, że
będziesz zła. Miałaś prawo. Nie mogłem jednak nic
na to poradzić. Jeszcze nie wtedy. - Ich oczy spotkały
się na moment. - Czy jest coś, co mógłbym zrobić,
żeby odkupić winy?
Stephanie czuła, że cała drży. Tyle zostało powiedzia
ne. Nawet nie myślała o tym, że Alex w ciągu ostatnich
czterech miesięcy mógł być gdzie indziej niż w Waszyn
gtonie, w swoim biurze. Tymczasem podróżował Bóg
wie gdzie, w warunkach, o których nigdy się nie dowie.
No i stracił Steve'a.
Kiedy zjawił się kelner z zamówionymi potrawami,
Stephanie przypomniała sobie ową noc w Seattle
podczas alarmu przeciwpożarowego, kiedy Alex
zabawiał ją opowiadaniem o przyjacielu, żeby odwrócić
jej uwagę od grożącego im niebezpieczeństwa. Wtedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]