[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zycy, musieliśmy całymi miesiącami oszczędzać, aby móc kupić sobie taki kapelusz za pięt-
naście dolarów. Jednak pragnienie posiadania go było tak silne, że odkładaliśmy każde dzie-
sięć centów, które udało się nam zaoszczędzić a i tak nie każdy chłopak osiągał wreszcie ów
cel swoich marzeń. Tym, którzy wpłacali część należności, resztę regulując ratami, nieraz
przed samym końcem spłaty zabrakło pieniędzy; wtedy kapelusz trafiał do innego nabywcy.
Teraz chyba rozumiecie, dlaczego byłem taki wściekły na Daisy za to, co zrobiła. Ale jak już
mówiłem, szybko o tym zapomniałem, gdy tylko usłyszałem orkiestrę grającą piękne żałobne
marsze. Te dęte orkiestry potrafiły je grać z takim uczuciem, że aż chwytało za serce.
Wracałem z cmentarza wraz z orszakiem żałobnym, gdy podbiegł do mnie jakiś facet
i wręczył mi kartkę od Daisy, która była na posterunku i jeszcze nie wpisano jej do rejestru
aresztowanych. Ten facet musiał należeć do uprzywilejowanych więzniów, bo nikt inny by
się tak szybko tego nie dowiedział.
Jak już wyjaśniłem na przykładzie Black Benny ego, taki uprzywilejowany więzień
mógł wychodzić do miasta, kiedy tylko chciał, mógł też zarabiać pieniądze i załatwiać sprawy
innym aresztowanym.
Dałem temu chłopakowi dwa dolary, a on mi powiedział, że Daisy nie jest jeszcze za-
rejestrowana. Mimo złości, jaką do niej miałem, od razu zmiękłem. Przekazałem Daisy przez
posłańca wiadomość, żeby się nie martwiła, że nadal ją kocham i wszystko jej przebaczyłem.
Na szczęście pracowałem wtedy przy rozładunku statków i mój boss bardzo mnie lubił.
Wiedziałem, że jeśli go poproszę o wydobycie Daisy z aresztu, zrobi to szybciej, niż
bym zdążył policzyć do dziesięciu. Kiedy tylko pogrzeb się skończył, oddałem koledze Stet-
sona, podziękowałem mu i kopnąłem się do sklepu spożywczego w pobliżu naszego domu.
Zawsze korzystaliśmy z tamtejszego telefonu.
Byłem w łaskach u tego sklepikarza. Miało to dla mnie bardzo duże znaczenie głów-
nie dlatego, że stwarzało mi możliwość korzystania z jego telefonu i otrzymywania za jego
pośrednictwem wiadomości z miasta, a najważniejsze ze wszystkiego było to, że dawał mi
dużo na kredyt. Wszystkie moje zaproszenia do grania otrzymywałem właśnie przez ten tele-
fon; Tony Anderson, Mr. Gaspar, Matranga czy Segretta nigdy o mnie nie zapominali. Widać
stąd, że bez względu na to, jak nieprzyjazny może się wydawać biały, zawsze znajdzie się
jakiś czarny sukinsyn , za którym on przepada i do którego jest przywiązany jak do własne-
go krewnego.
Kiedy zadzwoniłem na statek do swojego szefa, ten od razu zatelefonował na posteru-
nek i uzyskał zwolnienie Daisy za poręczeniem. Oczywiście po szedłem po nią i czekałem
tam, aby ją zabrać do domu. Gdy wyszła, zauważyłem, że trochę kuleje na lewą nogę.
W pierwszej chwili ucieszyła się na mój widok i pocałowaliśmy się na zgodę. Wyru szyliśmy
w stronę linii ognia , gdzie obrzuciła mnie tyloma cegłami (dzięki Bogu, że była takim kiep-
skim strzelcem).
Im bliżej byliśmy domu, tym bardziej zaczynała sobie przypominać o naszej bójce.
Widziałem po jej minie, że robiła się coraz bardziej zła. Nie mówiłem jednak ani słowa. Ale
Daisy nie była w stanie już dłużej udawać. Nagle wybuchnęła i zaczęła obrzucać mnie najgor-
szymi wyzwiskami. Stwierdziła, że zrobiłem z niej kalekę i że się na mnie zemści, nawet jeśli
by to miał być ostatni uczynek w jej życiu.
Bardzo mnie to zaskoczyło, zwłaszcza, że zaczynałem już myśleć, że wszystko jest
w porządku i topór wojenny został już na dobre zakopany! Co więcej nasze rachunki były
prawie wyrównane. Pokrajała mi przecież kapelusz i rzuciła się z brzytwą na mnie i mojego
przyjaciela, a kiedy wróciłem do domu, zaczęła obrzucać mnie cegłami i wszystkim, co tylko
wpadło jej w ręce.
Gdy więc w tramwaju Daisy zaczęła napastować mnie znowu, pomyślałem sobie:
No, chłopcze, przy gotuj się na kolejną niemiłą scenę . Na każde jej wyzwisko odpowiada-
łem podobnym, a prócz tego dorzuciłem jeszcze kilka mocniejszych jako lag niappe . Tak
właśnie - będąc dziećmi - nazywaliśmy dowody wdzięczności otrzymywane od sklepikarzy,
kiedy przychodziliśmy regulować długi rodziców za wzięte na kredyt towary. Dawano nam
wtedy herbatniki w kształcie zwierząt czy różne inne nie drogie smakołyki; sklepikarz, który
dawał nam najlepsze lagniappe , miewał zazwyczaj od nas, dzieci, najlepsze utargi.
Tramwaj dojechał do skrzyżowania ulic Melpomeny i Driad, niedaleko naszego domu,
a my wciąż jeszcze kłóciliśmy się jak diabli. W drodze do domu natknęliśmy się na policjanta
patrolującego okolicę.
Na szczęście znał mnie z mojego grania w zespole Kida Ory na licznych benefisach
w różnych częściach miasta, więc zamiast wsadzić nas z powrotem do ciupy, puścił nas wol-
no.
- Dippermouth! - zwrócił się do mnie, używając mojego pseudonimu. - Wez ty lepiej
żonę do domu, zanim spotka was inny policjant i oboje was zaaresztuje.
Zrobiło mi się bardzo miło. Jeden z najsurowszych policjantów w mieście wyraził mi
swoje uznanie.
Zamiast poczęstować mnie pałką po głowie - jak to było w zwyczajach policji - udzie-
lił mi dobrej rady i ochronił nas.
Kiedy tylko znalezliśmy się z Daisy w naszym dwupokojowym mieszkaniu, postano-
wiłem szczerze z nią porozmawiać i wyłożyć - jak się to mówi - karty na stół.
- Posłuchaj, kochanie - zacząłem - tak dalej być nie może. Jestem muzykiem, a nie
bokserem, a ty za każdym razem, kiedy tylko się na mnie rozzłościsz, robisz wszystko, żeby
mi rozbić wargi. Dzięki Bogu - dotychczas zawsze udawało mi się tego jakoś uniknąć. Ale
mam już tego wszystkiego dosyć.
Najlepiej dla mnie i dla ciebie będzie, jeśli się pożegnamy.
- O nie! Nie zostawiaj mnie! - wybuchnęła płaczem Daisy. - Wiesz przecież, że cię
kocham! Właśnie dlatego jestem taka zazdrosna!
Jak już mówiłem, Daisy nie miała żadnego wykształcenia, a ignorant i nieuk zawsze
będzie zazdrosny, zły i nienawistny. Każdy medal ma dwie strony, ale ignorant nie potrafi
zrozumieć nawet jednej. Daisy doprowadzało często do wściekłości już samo to, że szeptałem
komuś coś do ucha.
- Ja wiem, że mówisz o mnie, bo na mnie patrzysz - mówiła.
Straszne, no nie? Tylko dlatego, że tak dobrze ją rozumiałem, potrafiłem wytrzymać
z nią cztery lata tortur i szczęścia - na zmianę.
Człowiek musi mieć trochę wiedzy, inaczej ciągle będzie wpadał w tarapaty. Daisy
nigdy nie wzięła do ręki gazety, nie mówiąc już o innej lekturze. Na szczęście była kobietą,
i to ładną babką. A przecież zawsze najbardziej liczy się właśnie uroda, i już mniej ważne jest
to, czy kobieta jest głupia czy nie.
Pogodziliśmy się więc i teraz i ciągnęliśmy jeszcze trochę wspólnie ten ciężki wózek.
Grałem w tym czasie dużo na pogrzebach w zespole Tuxedo Brass Band. Kierował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]