[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeśli ludzie mówią o nim w sposób, który go przeraża,
jeśli poddają go niezrozumiałym czynnościom...
Dotknęła jego ramienia, by wyrwać go z paraliżujące
go napływu wspomnień. Chciała mu pomóc, to nie jest
miejsce na emocjonalne reminiscencje. Pani Taylor stała
tuż obok nich i starała się pochwycić każde jego słowo.
- Przepraszam. Jak zwykle wsiadłem na swojego ko
nika. Chciała pani ze mną rozmawiać?
- Chcę znać prawdę. Proszę mi powiedzieć, czy
Daniel jeszcze kiedyś wstanie z łóżka i będzie chodzić,
czy będzie można się z nim porozumieć, czy spojrzy
i mnie pozna. Wolałabym wiedzieć, czy tak już będzie
zawsze?
Patrick przymknÄ…Å‚ oczy, jakby przygnieciony brze
mieniem ponad siły, wziął panią Taylor za ramię i skie
rował się do gabinetu lekarskiego. Annie zatrzymała się
w drzwiach, niepewna, czy może im towarzyszyć, ale
dał jej znak ręką. Usiadł naprzeciwko matki Daniela,
ujął jej ręce i mocno ścisnął.
- Pani Taylor, nie mogę odpowiedzieć na te pytania.
Nie znam odpowiedzi. Powinna pani porozmawiać na
ten temat z neurologiem, ale on też wszystkiego nie
wie. Jedyne, co mogę zrobić dla Daniela, to posklejać
jego kości, aby mógł chodzić, jeśli kiedyś się obudzi.
Nie wiem, czy siÄ™ obudzi i kiedy to nastÄ…pi. Tymczasem
POSKLEJANE SZCZZCIE 119
staramy się chronić go przed bólem i będziemy dbać o to, żeby był p
Cała reszta nie jest w naszych rękach. Tylko czas może
coś zmienić.
- Kiedy mówił pan o nim wcześniej, odniosłam wra
żenie, jakby był pan ekspertem w takich sprawach - za
uważyła.
Patrick zesztywniał, po czym skinął głową.
- Przez wiele lat zajmowałem się osobą w śpiączce.
Myślę, że postępuje pani właściwie. Na pani miejscu
robiłbym to samo. Niech pani czyta synowi, rozmawia
z nim, opowiada mu o wszystkim, co siÄ™ dzieje w domu
1 na świecie. Proszę zachęcić innych członków rodziny,
żeby robili to samo. Nie musicie mówić do niego, pro
szę tylko nie mówić o nim, jakby był nieobecny. Proszę
sobie wyobrażać, że prowadzicie normalną rozmowę,
a on się jej przysłuchuje. Nie mówcie o niczym, czego
nie chcielibyście mu powiedzieć prosto w oczy. Po
prostu go kochajcie.
- To potrafię. Jestem jego matką. - Wstała i poszła
czuwać przy swoim dziecku z całą nadzieją i determina
cją, na jakie była w stanie się zdobyć.
- Biedna kobieta - rzekł Patrick ze współczuciem.
-Ni e zazdroszczę jej. Ludzie potrafią zadawać takie
okrutne pytania. Słyszałem je setki razy. Dlaczego ją
odwiedzasz codziennie, skoro i tak ciÄ™ nie poznaje?
Dlaczego mówisz do niej, jakby mogła usłyszeć? Dla
czego siÄ™ nie rozwiedziesz?
- A dlaczego się nie rozwiodłeś?
- Byliśmy małżeństwem. - Na moment zabrakło mu
słów. Trudno jest tłumaczyć rzeczy oczywiste. - Ko
chałem ją i dopóki żyła, była moją żoną. W zdrowiu
120 CAROLINE ANDERSON
i chorobie, Annie, na dobre i złe. Przysięga małżeńska
zobowiązuje. Dotrzymałem jej. Mam czyste sumienie
i spokojne serce.
Z tymi słowami wyszedł z gabinetu.
Do licha. Zaczyna tracić profesjonalny dystans. Od
momentu, kiedy zobaczył Daniela, zdawał sobie spra
wę, że będzie to wyjątkowo ciężki przypadek, na doda
tek angażujący go emocjonalnie.
Wszystko, co powiedział Annie, było prawdą, ale
żadne słowa nie były w stanie oddać w pełni tej huś
tawki nastrojów, którą przeżywał w czasie pierwszych
miesięcy swojego dramatu. Czyste sumienie i spokojne
serce nie dotyczą straty dziecka. Kiedy niańczył maleń
ką Amy Maguire, odkrył nagle, że nie uporał się jeszcze
z pustką i żalem. Nie mógł pozbyć się poczucia winy, że
nie zdołał ocalić nienarodzonego dziecka. Patrzył na
cudze dzieci i zastanawiał się, jakie byłoby jego własne
i czego został pozbawiony.
Boże, robię się straszliwie sentymentalny, myślał. To
wariactwo. Nie powinien się rozklejać, ma tyle do zro
bienia. Musi odwiedzić pacjentów po operacji, odpo
wiedzieć na listy, pomóc sekretarce przy wypełnianiu
szpitalnej dokumentacji.
- Masz ochotę coś wypić? - Pytanie Annie wyrwało
go z zamyślenia. - Chodzmy do stołówki, rozsiądziemy
siÄ™ na kanapie i napijemy siÄ™ gorÄ…cej, mocnej herbaty.
Dobrze zmienić otoczenie na kilka minut.
- Zwietny pomysł - przyznał.
Melancholia opuściła go. Krótkie sam na sam z An
nie jest niezawodnym lekarstwem na wszystko.
POSKLEJANE SZCZZCIE 121
Annie martwiła się o Alfiego.
Wyglądał bardzo zle, jego skóra nabrała sinego od
cienia, który jej się wcale nie podobał. Tymczasem noce
stawały się coraz zimniej sze, a powietrze coraz bardziej
wilgotne. Jeśli Alfie ma problemy z krążeniem, powi
nien zgłosić się do lekarza, ale dobrze wiedziała, że nie
zrobi tego z własnej inicjatywy.
Zaraz po pracy wróciła do domu, nalała do termosu
gorącej, dobrze osłodzonej herbaty, a w sklepie z uży
waną odzieżą kupiła ciepły sweter i kurtkę przeciwdesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]