[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziwiłła, szwadrony przyprowadzone z Friedbergu przez Dau-
tancourta oraz dwie kompanie krakowskie Kozietulskiego.
Doszła poza tym jeszcze kompania Tatarów litewskich pod
dowództwem kapitana Ułana, wyróżniająca się odrębnym
203
umundurowaniem w stylu wschodnim. Raporty pułkowe
z lipca i sierpnia 1813 r. wykazują, że ogólny stan pułku wy-
nosił w tym czasie przeszło 1700 ludzi i ponad 1800 koni,
a więc czterokrotnie więcej niż w ostatniej fazie odwrotu spod
Moskwy.
W związku z koniecznością doszkalania przybywających
z Francji uzupełnień dla Wielkiej Armii, polskiemu pułkowi
przypadł w udziale osobliwy zaszczyt. Oddano mu pod nadzór
instruktorski (podobnie jak innym pułkom starej gwardii)
jeden z czterech regimentów nowej formacji gwardyjskiej 
tzw.  Gwardii Honorowej" (Gardę d'Honneur), złożonej
z samych ochotników z najbogatszych sfer burżuazji francu-
skiej.  Pułki te były pięknie umundurowane i posiadały dosyć
dobre konie  pisze jeden z polskich pamiętnikarzy  ale cóż,
kiedy młodzi i słabi żołnierze nie umieli na komach się utrzy-
mać". Sądzę, że dawnych członków warszawskiej gwardii ho-
norowej stać było jeszcze na pewne pobłażanie dla nieporad-
nych paniczyków paryskich, ale starogwardyjscy  wąsacze"
szydzili z nich podobno bezlitośnie. Piękna nazwa Gardę
d'Honneur uległa wkrótce złośliwej trawestacji i nową formację
zaczęto w całej armii nazywać Gardę douleur co odpo-
wiada mniej więcej polskiemu określeniu:  gwardia od sied-
miu boleści".
W letnim krajobrazie najpiękniejszej części Saksonii,
w wygodnych, dobrze zaopatrzonych w żywność kwaterach
i w otoczeniu dobrodusznych Sasów i uczynnych Saksonek 
nastroje Polaków ulegały stopniowej poprawie. Dowództwo
pułku dokładało wszelkich starań, aby dostarczać podwładnym
jak najwięcej rozrywek.  Jenerał Krasiński i książę Radziwiłł
nasz major  pisze Załuski  sprawiali nawzajem zachwy-
cające fety, zwłaszcza wycieczki statkami po Elbie; oba brzegi
tej rzeki oświetlone, statki, ożywione muzyką i śpiewami na-
rodowemi, utrzymywały w pułku wesołość, zaufanie i poświę-
cenie bez granic".
Niekiedy jednak w tę pokojową sielankę wdzierały się od-
204
głosy wojny, które psuły szwoleżerom humor i osłabiały ich
zaufanie do przyszłości. Zdarzało się, że podczas beztroskich
przejażdżek po Aabie wyławiano z rzeki blaszane puszki z pro-
klamacjami głównej kwatery sprzymierzonych. Dowództwo
nieprzyjacielskie wzywało w tych proklamacjach cudzoziem-
skie wojska do odstąpienia od przegranej sprawy Napoleona,
donosiło o sukcesach partyzantów rosyjskich i pruskich,
o wrzeniu rewolucyjnym w całych Niemczech oraz zapowia-
dało rychłe uwolnienie Europy od francuskich najezdzców.
Równie niepokojące wieści przywozili z Drezna koledzy peł-
niący służbę przy kwaterze cesarskiej.
Pozornie w stolicy było jeszcze weselej niż w obozach szwo-
leżerskich. Miasto przeżywało okres wyjątkowej świetności,
ludność jego wzrosła niemal w dwójnasób, ulice tętniły ruchem
i gwarem. Niemal każdego ranka mieszkańców budziły orkie-
stry nowych pułków, przybywających z Zachodu. Defiladom
wojskowym, rozmaitym uroczystościom i zabawom patrono-
wały dwa dwory. Fryderyk August, król saski i książę war-
szawski spłoszony na krótko klęską Francuzów w Rosji
i zajęciem Saksonii przez sprzymierzonych  był znowu naj-
wierniejszym sprzymierzeńcem Napoleona. Wezwany z Pragi
ostrym pismem cesarskim, powrócił do swojej stolicy już
w połowie maja (lekkokonni witali swego księcia w przerwie
między bitwą pod Liitzen a bitwą pod Budziszynem). Obok
dworu saskiego  a raczej wysoko nad nim  błyszczał dwór
cesarski. Napoleon ściągnął z Paryża tylu dygnitarzy i urzęd-
ników dworskich, że główna kwatera drezdeńska upodobniła
się do Tuileries. Przy dworze cesarskim tłoczyła się, jak zwykle,
rzesza satelickich książąt niemieckich i włoskich, ministrów,
dyplomatów, generałów i pięknych pań. Z dnia na dzień ocze-
kiwano powrotu drugiego  spłoszonego" sprzymierzeńca,
króla neapolitańskiego, Murata. Dokoła księcia warszaw-
skiego skupiało się wiele wybitnych osobistości polskich:
ministrowie Księstwa, z prezesem Stanisławem Kostką Po-
tockim i Feliksem Aubieńskim, członkowie Tymczasowego
205
Rządu Litewskiego, ostatni niedobitkowie rozwiązanej w Kra-
kowie Rady Konfederacji (wśród nich kuzyn Kozietulskiego 
Antoni Ostrowski) oraz tłum arystokratycznych uchodzców
z Poznańskiego i Kaliskiego. Całe to świetne towarzystwo
spotykało się na przedstawieniach teatralnych, dawanych
przez najsławniejszych aktorów francuskich, sprowadzonych
z Paryża, na rautach dworskich, uroczystych nabożeństwach
i wystawnych obiadach. Dawny kolega szwoleżerów, a obecnie
generał-adiutant cesarski, Ludwik Pac, urządzał na cześć Na-
poleona bale równie wspaniałe, jak przed rokiem w Wilnie.
Ale beztroska atmosfera Drezna była tylko powierzchow-
nym pozorem, maskującym ogólne napięcie nerwowe i lęk
przed nadchodzącymi wydarzeniami. Ludzie wtajemniczeni
w arkana wielkiej polityki z każdym dniem lepiej zdawali
sobie sprawę z tego, że zgoda Napoleona na rozejm i rokowania
pokojowe była z jego strony fatalnym błędem. Wprawdzie
zwiększenie i porządkowanie sił cesarskich odbywało się
zgodnie z przewidywanymi planami, ale czas coraz wyrazniej
działał na korzyść sprzymierzonych.
Ze wszystkich stron napływały do Drezna zatrważające
wieści. Po druzgocącym zwycięstwie Wellingtona pod Yittorią
Hiszpania była już dla Francji ostatecznie stracona i od strony
Pirenejów zagrażało teraz Cesarstwu niebezpieczeństwo inwa-
zji angielsko-hiszpańskiej. Cesarscy agenci na dworach reń-
skich donosili o sekretnych konszachtach niemieckich króli-
ków z królem pruskim. W głównej kwaterze sprzymierzonych
monarchów w Reichenbachu bawił od połowy czerwca pełno-
mocnik angielski, lord Cathcart, z walizami pełnymi złota
i przekazów bankowych. Anglia zazwyczaj tak ostrożna
w inwestowaniu kapitałów tym razem, jak gdyby przewi-
dując rychły koniec swego śmiertelnego wroga, przejawiała
szczodrość bezprzykładną. W kuluarach dworów drezdeńskich
trwożnym szeptem wymieniano astronomiczne sumy, jakie
rząd św. Jakuba przeznaczył na subsydiowanie koalicji anty-
napoleońskiej. Z Reichenbachu wyciągano ręce po nowych
206
sojuszników. Poza złotymi funtami obiecywano im koncesje
terytorialne w przyszłym układzie europejskim. Na początku
lata w pruskim porcie Stralsund wylądował 30-tysięczuy korpus
Szwedów, dowodzony osobiście przez szwedzkiego następcę
tronu  królewicza Karola. Pod tym przybranym tytułem
i imieniem wkraczał na teatr wojny ze znienawidzonym rywa-
lem sławny marszałek napoleoński Jan Chrzciciel Bernadotte,
dawny protektor jakobinów, osobisty przyjaciel Józefa Suł-
kowskiego. Król pruski, doceniając talenty wojskowe Berna-
dotte^, powierzył mu od razu dowództwo naczelne nad 150- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •