[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że znów udało jej się go pokonać. Nadal był, co prawda,
arogancki i apodyktyczny, ale zależało mu na niej. - Martwiłeś
się o mnie? - zapytała.
- Oczywiście, że tak! - krzyknął prawie.
- A ja zachowałam się jak rozpieszczone dziecko. - Była
zdziwiona tym stwierdzeniem.
- Właśnie.
- Teraz zabierzesz mi zabawki i zamkniesz w pokoju, tak?
- zapytała Elizabeth, wyjmując kluczyki.
- Tak - powiedział, zwalniając uścisk.
- Coś jeszcze, ojczulku? - Uśmiechnęła się.
- Myślę, że to na razie wszystko - odrzekł Dexter.
- To dobrze, bo czuję zapach jedzenia! - Zajrzała do
torby. - Och, chińskie danie! Uwielbiam to!
Wzięła pałeczki, zdjęła żakiet i włączyła telewizor.
- Casablanca - ucieszyła się. Sięgnęła po chusteczki i
spojrzała groznie na Dextera. - Jeśli choć raz się zaśmiejesz,
uduszę cię! - Usiadła wygodnie i sprawnie posługując się
pałeczkami, zaczęła jeść krewetki.
Dex stał i przyglądał się jej zdziwiony. Nagłe wyrwał jej
jedzenie.
- Hej! - krzyknęła.
- To jest twoje - powiedział, podając jej drugi talerz. -
Kurczak w sosie migdałowym.
- Dzięki.
Usiadł obok niej i po chwili parsknął śmiechem.
- O co chodzi? - zapytała Beth.
- O nic. - Pokazał jej rachunki. - Nie zamówiłaś
dwuosobowego pokoju.
Zadrżała, lecz po chwili wzruszyła ramionami.
- Będę spała w fotelu - odparła.
- Jakoś zmieścimy się na jednym łóżku.
Spojrzała na Dexa nieufnie.
- Jak zwykle masz sprośne myśli! - Zaczął jeść. - Sądzę
jednak, że twoje obawy są fałszywe.
- Jak to?! - zdziwiła się Beth.
- Ja także oglądam stare filmy. Pamiętasz ten, w którym
bohaterowie postawili przegrodę na środku posłania? - Dexter
uśmiechnął się. - Nic nie pomogło. Zobaczymy, kto nie
wytrzyma tym razem.
Znieruchomiała. Znowu Dex był górą, ale nie na długo.
Wiedziała, że potrafi być silna i zamierzała mu to udowodnić!
Przyjęła więc jego wyzwanie, obiecując sobie w duchu, że
pokona go jego własną bronią. Będzie zmuszony przyznać, że
są równi.
Walka zaczęła się na nowo...
Rozdział 7
Po bezsennej nocy obydwoje wstali pózno. Nie zamienili
ze sobą prawie ani jednego słowa. Dex zachowywał się w
sposób chłodny i wyniosły, co irytowało Beth. Gdy wyszedł
po śniadanie, wykąpała się i wysuszyła sobie włosy.
Po godzinie, gdy Dex wrócił z torbą pełną jedzenia, była
świeża, pachnąca i pełna promieniującego entuzjazmu. Po
kilku męczących dniach odzyskała wreszcie spokój i dawną
energię.
Wiedziała, że Dex obserwuje ją z nie ukrywanym
podziwem. Zachęcona tym, usadowiła się na łóżku i zaczęła
szczotkować włosy. Uświadomiła sobie, że dopiero w
trudnych warunkach docenia się prawdziwe wygody.
Dostrzegła, że Dex przygląda jej się nadal i straciła nagle
humor.
- Musimy zrobić bilans - powiedziała. - Jak stoimy z
pieniędzmi?
- Mam liczyć koszty jedzenia?
- No, tak. Zamyślił się.
- Jeśli ograniczymy się do benzyny, hotelu i posiłków,
wystarczy jeszcze na cztery dni.
Nie była zdziwiona, aczkolwiek trochę rozczarowana.
Westchnęła ciężko. Nie chciała być od niego zależna, ale na
razie nic nie mogła poradzić.
- Nie stać nas na restauracje, nawet na bary szybkiej
obsługi - powiedziała, wskazując na torbę z zakupami.
- Jesteś pewna?
Wyjął trzy słodkie bułki i termos z kawą.
- Koniec z pączkami? - zapytała nieśmiało.
- Ależ skąd! Wyobraz sobie tylko te wszystkie łakocie!
Ciasta piaskowe, mleczne, ekierki w polewie czekoladowej... -
Wyraznie z niej drwił. - Zostań ze mną, kochanie, a wszystko
rzucę do twych stóp!
Potrząsnęła głową.
- Nie masz silnej woli - zauważyła. - Od dzisiaj koniec z
przyjemnościami.
- Wszystko zepsułaś!
- A ty nie masz w ogóle umiaru! - odpaliła, częstując się
słodką bułeczką z rodzynkami. Zamknęła oczy i zaczęła
rozkoszować się jej smakiem.
Dex usiadł w fotelu i przyglądał się jej rozbawiony.
- Jesteś w dziwnym nastroju - powiedział.
- Mówiłam ci już, że robię postępy. Znajdziemy Jane i
oczyścimy mnie z zarzutów.
Dex skończył właśnie swoją porcję i wytarł ręce serwetką.
- Myślałem, że nie poddajesz się instynktom.
- I miałeś rację. - Powąchała kawę i zaczęła wolno pić. -
Zasłużyliśmy na małą przerwę. - Sięgnęła po drugą bułkę. - Z
bólem, ale przyznaję, że miałeś rację, a ja... ja...
- Myliłaś się? - zaryzykował.
- Tak, ja się... - westchnęła. - Doskonale to ująłeś.
Dex próbował ukryć zadowolenie.
- Do jakich błędów się przyznajesz?
- Zamierzasz to wykorzystać? - Spojrzała na niego.
- Pewnie.
- Dobrze - odrzekła. - Miałeś rację, kiedy mówiłeś, że nie
warto się wszystkim tak przejmować. Nie chcę wylądować w
szpitalu.
- Szkoda, że nie możemy tego nagrać. Skryła swój [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •