[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po goleniu i ciepło jego potężnego ciała stworzyły wokół
niej aurę bezpieczeństwa.
- Kiedy możemy się pobrać? - spytał Joe.
- Pobrać?
- A cóż, u diabÅ‚a, sobie myÅ›lisz? - zawoÅ‚aÅ‚ nie zwraca­
jÄ…c uwagi na Å›wiÄ…tobliwe otoczenie. - Niby po co nakÅ‚oni­
łem Farkie'ego, żeby sprzedał mi ten dom? Oferował mi
kupno już w grudniu, ale nie miałem na to ochoty. Dopiero
kiedy przekonałaś mnie, że powinniśmy zamieszkać
w centrum... Dlaczego prosiłem cię o radę, w jaki sposób
go przebudować? Libby, jak na tak inteligentną osobę,
jesteś po prostu głupia.
Serce kobiety trzepotaÅ‚o radoÅ›nie, Joe jÄ… kochaÅ‚ i pra­
gnął się z nią ożenić. Tylko to się liczyło.
- Boże, jak pragnę cię pocałować. - Popatrzył na jej
usta. - Od tygodnia czuję twój smak i zapach.
- Ja też - przyznała i przysunęła się bliżej.
Joe ujął w dłonie jej ramiona i obrócił ją tyłem do siebie.
- Lepiej będzie, jeśli trochę zaczekam, bo jeśli teraz
zacznę, to nie skończę, póki zupełnie nie zniszczę twej
reputacji. - Spojrzał na zamknięte drzwi kościoła.
Libby zachichotała.
- PogadajÄ… trochÄ™ i zapomnÄ… albo zainteresujÄ… siÄ™ ja­
kimÅ› innym wydarzeniem.
- Na przykład naszym weselem - pokiwał głową Joe.
- Kocham cię - Libby mocniej przytuliła się do jego
boku.
- I ja ciÄ™ kocham, Liberty Joy. Jutro skompletujemy
dokumenty i odwiedzimy proboszcza. Chodz. Wynieśmy
siÄ™ stÄ…d, zanim nadciÄ…gnÄ… wszystkie ciotki.
Pchnął ciężkie drzwi wiodące na zewnątrz.
- Chodzmy. - Libby wsunęła dłoń w jego olbrzymią
prawicÄ™.
- Znakomicie. - Z głębi cienia dobiegło zadowolone
westchnienie.
- Niezle, jak na mój gust. - Zygmunt wyszedł pomału
na środek przedsionka.
- Zgadzam siÄ™ - pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… Kazimierz. - Zastawi­
liśmy znakomitą pułapkę.
- Agata - powiedział Fryderyk. Dwaj pozostali obrócili
siÄ™ w jego stronÄ™.
- Co takiego? - spytał Kazimierz.
- Agata - powtórzył Fryderyk. - Takie będzie imię
mojej pierwszej wnuczki.
- Nie... - zaprotestował Zygmunt. - Nie dla mojej
wnuczki. Inne dzieci będą ją przezywały  Agata-kudłata".
Nikt nie będzie mojej wnuczki nazywał kudłatą.
- ZnalazÅ‚bym kilka okreÅ›leÅ„ na was - mruknÄ…Å‚ zdegu­
stowany Kazimierz.
- Aleksandra. - Zygmunt nie zwrócił na niego uwagi. -
Nazwiemy jÄ… Aleksandra.
- Agata! - spojrzał groznie Fryderyk.
- Szampana! - powiedział Kazimierz.
- Kto słyszał, żeby dziewczynce dać imię Szampana? -
spytał Fryderyk.
- Znałem jedną o imieniu Brandy - podsunął Zygmunt.
- Nie chodzi mi o imię, chcę wznieść toast - wyjaśnił
Kazimierz. - Zostawmy kwestiÄ™ wyboru rodzicom i uczcij-
my nasz sukces.
- Racja - westchnÄ…Å‚ Fryderyk. - Znakomita z nich para.
NaprawdÄ™ odwaliliÅ›my kawaÅ‚ dobrej roboty. Może mogli­
byśmy wykorzystać swe doświadczenie...
Wyszli na zewnÄ…trz.
- Wykorzystać? - spytał Zygmunt, machnięciem ręki
zatrzymując taksówkę.
- Właśnie. Moja siostrzenica pragnie wyjść za mąż,
a ponieważ już wiemy, jak wyswatać młodych...
- Wiemy, jak uniknąć kÅ‚opotów - przerwaÅ‚ mu Kazi­
mierz, wsiadajÄ…c jako ostatni do samochodu. - Najlepiej
trzymać się od nich z dala. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •