[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapadek dawała pewność, że nic tu nie może się
ześlizgnąć.
Nie trzeba było być geniuszem mechaniki, by
zrozumieć do czego to urządzenie służyło.
Jason odwrócił się do Temuchina i zapytał:
- Czy za pomocą tego mechanizmu mamy spuścić
się na równiny?
Wódz zdawał się być równie zafascynowany
urządzeniem.
Planeta Zmierci III
- 107 -
- Owszem. Nie wygląda to na rzecz, której
normalnie można by powierzyć życie, ale nie
mamy wyboru. Ludzie, którzy to wybudowali i
odsługiwali przysięgają, że używali tego
często do wypadów na niziny. Pochodzą z jednej
z gałęzi klanu Gronostai. Wiele opowiadali, a
na dowód pokazywali drewno i proch. Jeńcy,
którzy przeżyli, są tutaj i będą przy tym
pracować. Zginą, jeśli będą jakieś trudności.
My pójdziemy pierwsi.
- Niewiele nam to pomoże, jeśli coś się nie
uda.
- Człowiek rodzi się po to, by umrzeć. %7łycie
składa się jedynie z codziennego odkładania
tego, ci nieuniknione.
Jason nic już nie odpowiedział. Spojrzał w
górę, gdy usłyszał krzyki. W stronę dzwigu
prowadzono grupę mężczyzn i krępych kobiet.
- Odsuńcie się i pozwólcie im robić swoje -
rozkazał Temuchin i żołnierze bezzwłocznie się
wycofali. - Obserwujcie ich uważnie. Gdyby
popełnili jakiś błąd lub próbowali zdradzić -
zabić natychmiast.
Zachęceni w ten sposób ludzie ze szczepu
Gronostaj przystąpili do pracy. Kilku kręciło
korbą, podczas gdy inni sprawdzali pracę
zapadek. Jeden wdrapał się nawet na ramę,
daleko poza krawędz urwiska, żeby natłuścić
blok na końcu.
- Pojadę pierwszy - zdecydował Temuchin,
sadowiąc się w ciężkiej, skórzanej uprzęży.
- Mam nadzieję, że lina jest dostatecznie
długa - powiedział Jason i pod wpływem wzroku
Temuchina natychmiast pożałował swoich słów.
- Ty pojedziesz następny, ale najpierw
spuścisz mojego moropa. Dopilnuj, by
zwierzęciu zawiązano oczy, inaczej się
przestraszy. Potem ty, potem następny morop i
tak dalej.
Planeta Zmierci III
- 108 -
Moropy przyprowadzać nad krawędz pojedynczo,
tak żeby nie widziały, co się dzieje z ich
poprzednikami. - Odwrócił się do oficerów. -
Słyszeliście moje rozkazy!
Pojękując jeńcy chwycili za korbę i przy
dzwięku pracujących zapadek zaczęli nawijać
linę na bęben.
Zanim Temuchina uniesiono w górę, uprząż mocno
się napięła. Wreszcie jego stopy oderwały się
od ziemi i wódz, chwyciwszy za linę, zawisł
nad przepaścią. Gdy drgania ustały,
obsługujący urządzenie zmienili kierunek ruchu
i Temuchin zaczął powoli niknąć z pola
widzenia. Jason podszedł do krawędzi i
patrzył, jak postać wodza stawała się coraz
mniejsza, by w końcu roztopić się w skłębionej
warstwie chmur. Nagle spod stóp obsunął mu się
kawałek skały. Czym prędzej wycofał się do
tyłu.
Mniej więcej co sto metrów, gdy pojawiał się
węzeł łączący dwa odcinki elastycznej liny,
mężczyzni pracujący przy korbie zwalniali.
Uważnie obracali bęben, dopóki połączenie nie
przeszło gładko przez blok. Ludzie zmieniali
się przy tej pracy bez zatrzymywania dzwigu,
tak aby lina odwijała się ze stałą prędkością.
- Z czego to jest? - zapytał Jason jednego z
Gronostai. Osobnik o wysmarowanych tłuszczem
włosach, którego jedyny ząb dziwnie wystawał
nad górną wargą, zdawał się
kierować pracą dzwigu.
- Rośliny. Coś co rośnie. Długie. Ma liście.
Nazywa się
"mentri"
- Pnącza? - zgadywał Jason.
- Tak, pnącza. Wielkie. Trudno znalezć. Rosną
na dole. Rozciągają się. Bardzo mocno.
- Lepiej dla ciebie, żeby były mocne - mrunkął
Jason. Nagle złapał mężczyznę za ramię,
Planeta Zmierci III
- 109 -
wskazując na linę, która zaczęła
niebezpiecznie drgać. Jeniec, wijąc się w
żelaznym uścisku, pospieszył z wyjaśnieniami.
- Wszystko dobrze. To znaczy, że człowiek jest
na dole i puścił linę. Dlatego skacze.
Ciągnijcie do góry! - krzyknął do obracających
bęben.
Jason rozluznił chwyt. Mężczyzna szybko się
odsunął, rozcierając obolałe miejsce. To miało
sens - kiedy Temuchin puścił linę, nagłe
zmniejszenie obciążenia mogło wywołać drgania,
aczkolwiek niezbyt duże. Masa wojownika
stanowiła jedynie niewielką część całkowitego
jej ciężaru.
- Teraz morop - rozkazał Jason, kiedy hak i
rzemienie wciągnięto w końcu na górę.
Przyprowadzono zwierzę, które podejrzliwie
łypało swymi małymi, czerwonymi oczkami w
stronę krawędzi. Gronostaje sprawnie założyli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]