[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wchodząc głębiej.
Jack westchnął. Kobieta rzuciła mu rozpaczliwe spojrzenie.
-Nie - powiedział Jack łagodnie. - Twój Stwórca wgrał ci w umysł komendę. Nie możesz popełnić
samobójstwa ani zrobić sobie krzywdy.
Jęknęła, udręczona, i spróbowała ponownie. Stanęłam za dziadkiem, wyczuwając, że Zee i Raw znajdują się w
cieniu na prawo ode mnie. Aaz podkradł się z lewej strony, Ia Dek i Mai siedzieli cicho na moich ramionach.
Gotowi.
Przyczajeni.
- Przestań - powiedziałam, czując pewien rodzaj szacunku dla nagłej zmiany jej nastawienia.
To, co widziałam, bardziej przypominało kobietę poznaną na poddaszu - całkiem różną od znajdującego się
wcześniej w tym pokoju, wgapionego w ścianę robota. Coś się przełamało od tamtej pory. Całe to zadumanie
nad sobą.
Spojrzała na mnie - naprawdę - a w jej oczach mignęła nienawiść, głęboka niechęć, która bardziej mnie
zasmuciła, niż wystraszyła. Uniosła ostrze w dłoniach, zupełnie jakby była gotowa wbić mi je w pierś.
Wyciągnęłam ręce - ale nie w jej stronę, lecz do chłopców oczekujących w pobliżu z rozpalonymi oczami.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam.
Dłonie Posłanniczki zadrżały gwałtownie, ostrze zalśniło jak lód.
- Nic nie jest takie, jak powinno. Nawet ja. Podeszłam bliżej.
- A jakie powinno być?
Posłanniczka wydała z siebie zduszony dzwięk i machnęła mi ostrzem przed twarzą. Dek i Mai, osłaniając
mnie, unieśli się jak syczące kobry, a kryształ pokruszył się na ich głowach. Raw i Aaz kręcili się u moich stóp,
warcząc. Kobieta spojrzała na nich z góry i pokazała zęby.
- Zabij mnie - powiedziała. - Już kiedyś próbowałaś. Tym razem nie ocalę siebie samej.
- Nie - poleciłam chłopcom i spojrzałam prosto w oczy Posłanniczki. - Jestem bardzo przekorna. Zazwyczaj
postępuję inaczej, niż się po mnie oczekuje. Skoro mówisz o śmierci, zmuszę cię do życia.
72
Posłanniczka wpatrywała się we mnie z miną przypominającą wyraz twarzy kobiety ze stacji benzynowej -
tej w różowym swetrze - wyglądającej tak żałośnie, jakby ktoś ją zniewolił, zniszczył jej świat. To niezwykłe,
jak bardzo obie mi się ze sobą skojarzyły.
- Otworzyłam więzienną zasłonę - wyszeptała. - Byłam nieostrożna i nadużyłam mocy przekazanej mi
przez moich Panów Aetar. Już to samo w sobie jest zbrodnią. Ale to, co czuję tutaj - urwała i dotknęła swojej
głowy - jest równie straszne. Skompromitowały mnie moje wątpliwości. Jestem teraz nic niewarta.
- Nie - wtrącił Grant, ale powstrzymałam go ruchem ręki i podeszłam do kobiety tak blisko, że musiałam
przekrzywić głowę, by zajrzeć jej w oczy.
- Powinny cię one skompromitować - powiedziałam. -Powinnaś być przestraszona, chora i roztrzęsiona z
powodu ogromu niepewności w twoim świecie. Ale powinnaś też płonąć chęcią poznania prawdy. Bo
przecież po to cię tu przysłano, abyś dowiedziała się prawdy. A prawda, proszę pani, jest taka, że nadchodzi
wojna, że wojna już trwa.
Aowy, dopowiedział dobitnie głos w mojej głowie. Aowy są tuż-tuż.
Z trudem przełknęłam ślinę.
- Jeśli jesteś taka lojalna wobec swoich Panów Aetar, przestań być tchórzem, który pragnie umrzeć, lecz
wez się w garść i walcz. Bo demony zza zasłony, gdy już poradzą sobie z tym światem, zaczną poszukiwać
sprawców, którzy ich uwięzili. I z pewnością nie chciałabyś wiedzieć, co zrobiliby z Aetarami, których tak
uwielbiasz.
Posłanniczka zadrżała.
- Jesteś jedną z nich. Jesteś jeszcze gorsza. Krążą o tobie opowieści. Nie wierzyłam, że możesz się okazać tą
kobietą, ale musi tak być. Osłaniana ciałami swoich wrogów. Nosząca klucz. Ty, która przekraczasz granice:
wczoraj w jednych światach, potem w innych, odległych o milion lat. Czas płynie tak dziwnie w kwantowej
róży. Ale jesteś także kobietą, która zabiła Aetar. - Spojrzała za mnie, a potem na Granta. - A ty? Polowałam na
dzikich i patrzyłam, jak Stwórcy odbierają im usta i odrzucają skóry w łańcuchach. Ale ty... ty jesteś inny.
Widziałam emblemat na starej kobiecie, a jeśli wyszedłeś z Labiryntu z nią, z innymi... - urwała. Wyglądała tak,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]