[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że w dalszej kolejności zamierzała posłużyć się dyskryminacją rasową, ale wtedy
ktoś nam zrobił przysługę.
- Chyba jej pan nie lubił? - pyta Harry.
- Nie lubiłem. Powiedziałem to na policji.
Czytaliśmy jego zeznanie, złożone w dniu aresztowania Crone'a.
- W pewnym sensie przypominała wiele dzisiejszych młodych kobiet. Zrobią
wszystko, żeby dopiąć celu.
- Tak, jak wielu mężczyzn - mówię.
- Raczej nie. Młodzi mężczyzni, nawet ci najlepsi, nieustannie rozpraszają się
pogonią za seksem. Nie. Nie. Większość kobiet z pokolenia pani Jordan uważa seks
za kolejny atut, jak inteligencję, dobre stopnie czy dyplom renomowanego
uniwersytetu. I umieją go wykorzystać.
- Twierdzi pan, że Jordan była nielojalnym pracownikiem?
- Twierdzę, że była ambitna do przesady.
- Czy kiedykolwiek usiłowała pana atakować?
Tash obrzuca Harry'ego spojrzeniem świadczącym, że to pytanie nie zasługuje na
odpowiedz.
- Nie. Była zdradliwą, arogancką egoistką, bezwstydnie walczącą o rozgłos.
Władze uniwersyteckie wychwalały jąpod niebiosa, a o doktorze Crone nawet nie
wspominały. Można by pomyśleć, że Jordan pracowała tu sama. Pamiętam jeden
artykuł w uniwersyteckiej gazecie: doktor Kalista Jordan zwycięża ludzką
komórkę. Na okładce dali jej zdjęcie. A ona nawet się nie zarumieniła. Według
niej wszystko tojej się należało. Kazała oprawić okładkę w ramki i powiesiła ją
w swoim gabinecie. Można by pomyśleć, że to  Time".
- Po co te komplementy - mruczy Harry. - Niech pan będzie z nami szczery.
Tash krzywi się w grymasie.
- Chcieliście znać moje zdanie, więc go nie ukrywam. Prawdę mówiąc, ostrzegałem
Davida... doktora Crone'a, żeby jej nie przyjmował do pracy. Nie posłuchał mnie.
- Dlaczego?
95
- Nie wiem. Sami go spytajcie.
- Nie, pytamy pana?
- Bo słucham swojego instynktu. Byłem na rozmowie kwalifikacyjnej. Było w niej
coś, co mi się nie podobało. Poza tym uważałem, że powinniśmy zatrudnić kogoś o
lepszych kwalifikacjach.
- W jej dziedzinie? -Tak.
- A co to za dziedzina? - pytam.
- Dobrze pan wie. - Tash po raz pierwszy patrzy mi w oczy. - Elektronika
molekularna.
- Czyli? - podchwytuje Harry.
- Jeśli mam wam dawać korepetycje, powinniście mi płacić.
- A może postawimy pana przed sądem jako świadka i wtedy zapytamy? Tash łypie na
niego wzrokiem, który trudno nazwać przyjaznym.
- To nowa dziedzina. Ogólnie mówiąc, chodzi o wykorzystywanie atomów i molekuł,
którymi zastępuje się bardziej konwencjonalne tranzystory w elektronice.
- A co to ma wspólnego z genetyką?
- To nowe perspektywy dla medycyny. Tylko tyle mogę powiedzieć na ten temat.
- Doskonale. A powie nam pan o Jordan i doktorze Crone? - pytam.
- Co chce pan wiedzieć?
- Jaka była, kiedy przyszła tu pracować?
- Kontaktowa. Bardzo jej zależało, żeby zjednać sobie ludzi. Pracowała po
godzinach. Często jeszcze tu była, kiedy zamykałem.
- Sama?
- Czasami.
- Jak dobrze zna pan Davida Crone'a? - pyta Harry.
- Tak, jak wszystkich w Centrum. Pracowaliśmy razem, przez... - Spogląda w
sufit. - Pewnie już jakieś piętnaście lat.
- Czy doktor Crone spotykał się z doktor Jordan poza pracą? -Nie.
- Bardzo pan tego pewien - zauważa Harry.
- Owszem. Poza pracą nic ich nie łączyło. Kompletnie różne charaktery.
- W jakim sensie?
- Ona była karierowiczką, pielęgnowała przyjaznie, które się jej opłacały,
dzięki którym mogła awansować. David tego nie znosił. Nie pojawiłby się na
oficjalnym przyjęciu, nawet gdyby ktoś mu przyłożył pistolet do głowy.
- Może miał swoje tajemnice? Może prowadził życie, o którym pan nie wiedział?
96
- Jeśli nawet, nie było w nim Kalisty Jordan. O ile mi wiadomo, ich kontakty
ograniczały się do zawodowych. Nie sądzę, żeby nawet znali swoje adresy.
- A jednak osoby pracujące w jednym miejscu muszą utrzymywać ze sobą jakieś
kontakty towarzyskie. Nie chodzą na drinka po pracy? Na przyjęcia gwiazdkowe? Na
piwo i pizzę? Nie świętują niczego, czyichś urodzin, przełomu w badaniach,
czegokolwiek?
- O, pewnie.
- Ale nigdy pan nie widział, żeby doktor Jordan rozmawiała z doktorem Crone? -
pytam.
- Nie w taki sposób, o jaki panu chodzi. Na początku rozmawiali ze sobą, jak
profesjonaliści.
-Najaki temat?
- A na jaki temat się rozmawia? O pracy. O hobby.
- Jakim hobby?
- Nie wiem, nie zwracałem uwagi. David gra w tenisa. Ona chyba nie.
- Ale w pewnym momencie nastąpiło zerwanie stosunków? -Tak.
- Kiedy to się stało?
Tash zastanawia się przez chwilę, wodząc spojrzeniem po suficie, jakby miał tam
zapisaną odpowiedz.
- W zeszłym roku w maju. - Zaczyna skubać ćwiartkę obranego jabłka. - David
powiedział mi, że ma problemy z Kali. Tak ją nazywał.
Zawsze mówił do pracowników po imieniu, nadawał im przydomki?
- Czasami.
- Komu? - pyta Harry.
Tash zastanawia się przez chwilę. Nie potrafi nam podać żadnego przykładu. Jeśli
będzie zeznawać, musimy omijać ten temat z daleka.
- A ten problem?
- Zabrała jakieś dokumenty z gabinetu Davida - bez jego wiedzy. Dowiedział się o
tym, bo ktoś ją widział.
-Kto?
- Nie pamiętam, ale to nieważne, ponieważ Jordan się przyznała. Powiedziała
Davidowi, że potrzebowała tych dokumentów do pracy. David był wściekły.
Zapowiedział, że następnym razem ma go spytać o pozwolenie. Pokłócili się w tym
gabinecie, w którym jesteśmy.
- Był pan przy tym? -Nie.
- Czy ktoś ich widział lub słyszał?
- Widział - nie. Ale co do tego drugiego... Obserwuję go kątem oka.
7 - Projekt
97
- Głos się niesie - wyjaśnia. - Zciany są tu cienkie. -1 co pan usłyszał?
- Strzępy zdań. Wrzaski i grozby. Przeważnie ze strony Kalisty. Doktor Jordan.
Wszyscy wiedzieliśmy, że coś się między nimi nie układa, ale dopiero doktor
Crone zdradził mi przyczyny tego konfliktu.
-1 co panu powiedział?
- %7łe zabrała dokumenty z jego gabinetu.
Wracamy do punktu wyjścia. Tash jest zadowolony, jakby cieszył się, że nie
powiedział nam nic, czego byśmy już nie wiedzieli.
- Groził jej?  pyta Harry.
- Słucham?
- Czy podczas tej kłótni doktor Crone groził doktor Jordan?
- Ktoś tak panu powiedział?
- Proszę odpowiedzieć.
- Chodzi o grożenie przemocą fizyczną? Harry kiwa głową.
Tash uśmiecha się, rozbawiony.
- Och, jestem pewien, że czuła się zagrożona, ale nie z powodu przemocy.
- Co to ma znaczyć?
- Ujmijmy to w ten sposób: gdyby spotkały się dwie osoby, a jedną z nich byłaby
Kalista, to nie ona byłaby bardziej kompetentna. Jej konflikt z doktorem Crone
wynikał z jej lęków.
- Jakich?
- David chciał się jej pozbyć. Zwolnić z pracy. Minął miesiąc, zanim mu zaświtało,
że trzeba to zrobić. A ona się zorientowała. To stąd te bzdury o molestowaniu
seksualnym. Doszła do wniosku, że jeśli wniesie skargę, trudniej będzie mu ją
zwolnić. Ale prawda wyglądała tak, że Kalista była niekompetentna. Pracowała
zle, niemal od pierwszego dnia. Zjawiała się pózno, wychodziła wcześnie. Nie
przychodziła na zebrania. Nie mam wątpliwości, że czuła zagrożenie ze strony
współpracowników. Zagrażała jej ich sprawność i inteligencja. Ona tu
po prostu nie pasowała.
- Jedną rzecz wiemy na pewno - mówię.
- Mianowicie?
- To nie cudza inteligencja pozbawiła życia Kalistę Jordan. W odpowiedzi
otrzymuję kamienne spojrzenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •