[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Drgnęła, gdy jego język musnął siateczkę blizn przechodzącą aż na
ramiÄ™.
- Ojciec ci to zrobił?
Zbyt pochłonięta nowymi doznaniami, nie zastanawiała się nad tym,
że ujawnia kolejny epizod z przeszłości.
- Uderzył mnie i pchnął na oszklone drzwi - wyznała półgłosem.
Poczuła, jak nagle Oliver sztywnieje z oburzenia, ale ułamek sekundy
pózniej odetchnął głębiej i złagodniał.
- Chloe...
- Nie rozmawiajmy o tym teraz. - Nie życzyła sobie, by wspomnienie
ojca zakłóciło te magiczne chwile.
Oliver wyraznie się ociągał, więc zrozumiała, że nie wykręci się od
rozmowy na ten temat. Ale nie będzie mówić teraz. Dużo, dużo pózniej,
gdyby to od niej zależało. Westchnęła, gdy jego dłonie powróciły do
pieszczot lekkich jak skrzydło motyla, a zarazem podniecających.
- Masz taką delikatną skórę... - zachwycał się. - Ciepłą i jedwabistą.
Gdy powiódł palcem po jej piersi, pomyślała, że już nigdy nie złapie
tchu, ale gdy nakrył je dłońmi, przeszło jej przez głowę, że umarła i
znajduje się w niebie. Mocniej zacisnęła palce na jego ramionach.
110
RS
- Jak powiesz, żebym przestał, natychmiast cię posłucham.
Jego słowa ledwie do niej docierały przez mgłę rozkoszy. Z
opuszczonymi powiekami z lubością poddawała się tej pieszczocie.
Jęknęła cicho. Wprost nie mogła się nadziwić reakcji swojego ciała, roze-
drganiu w środku, a gdy do pieszczot włączył się język Olivera, przeszył ją
gwałtowny dreszcz.
Tak obezwładniający, nowy, przerażający i cudowny, że aż się
odsunęła.
- Dosyć! - W jej głosie mieszały się nuty wątpliwości, tęsknoty i
pożądania.
Oliver natychmiast się wycofał, a ona pożałowała tego
mimowolnego okrzyku. Wcale nie miała dosyć. Od razu zaczęło jej tego
brakować. Ku zdziwieniu obojga przytuliła się do niego, szukając ukojenia
w kontakcie nagiej skóry. Oliver gładził ją po plecach, aż zaczęła się
kołysać, lekko się o niego ocierając.
- Chloe...
Nie zwróciła uwagi na jego ostrzegawczy ton. Było jej tak dobrze...
Instynktownie przywarła do jego ciała, ale on tylko jęknął i się odsunął.
- Wystarczy, mała - powiedział zmienionym głosem.
Podniósłszy na niego wzrok, zauważyła rumieńce na jego policzkach
i stężałe rysy.
- Zrobiłam coś złego? - przestraszyła się.
- Skądże znowu. Ale igramy z ogniem. Ty jeszcze nie jesteś gotowa,
a ja jestem na granicy wytrzymałości.
Uśmiechnęła się zaintrygowana.
- NaprawdÄ™?
111
RS
- Okrutnica!
Uznała, że skoro się roześmiał, to znaczy, że nie jest zle. Mimo to
włożył jej z powrotem bluzkę, pozapinał guziki, po czym wciągnął przez
głowę T-shirta, zsadził ją z kolan i wstał.
- Obawiam się, że na mnie pora.
W jego głosie Chloe wyczuła nutę żalu, sama też była zawiedziona,
ale rozumiała, że Oliver postępuje słusznie. Jeszcze nie dojrzała do tego,
by zatrzymać go na noc. Musi załatwić ze sobą pewne sprawy, a zanim
zdecyduje się na nieodwracalny krok i pójdzie z nim do łóżka, musi
wyjawić mu całą swoją przeszłość.
Pożegnali się długim namiętnym pocałunkiem.
Gdy wyszedł, oparła się o zamknięte drzwi, usiłując zrozumieć tę
zastraszającą zmianę, jaka się w niej dokonała w ciągu kilku tygodni,
odkÄ…d Oliver stanÄ…Å‚ na jej drodze.
Położywszy się do łóżka jakiś czas pózniej, nie miała ochoty na
lekturę. Czy Oliver zadzwoni, jak miał to w zwyczaju przez ostatni
tydzień? Nie mogła się nadziwić jego altruizmowi i cierpliwości, ale czy to
znaczy, że tak bardzo mu na niej zależy, czy może jest mu obojętna? Tego
wieczoru na pewno był podniecony.
Na samą myśl o tym, jak się dotykali, poczuła ciepło rozlewające się
po całym ciele. Co by było, gdyby posunęli się dalej? Gdyby się nie
przestraszyła wszechogarniających, ale i nieznanych doznań, i go nie
powstrzymała?
Pogrążona w analizowaniu nowych doświadczeń aż podskoczyła,
gdy zadzwonił telefon. Uśmiechając się, podniosła słuchawkę,
uszczęśliwiona perspektywą słuchania głosu Olivera.
112
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
- Zapraszam, młody człowieku. Niech ci się przyjrzę.
Nie przejmując się gderliwym tonem pacjentki, Oliver wszedł do
wymuskanego mieszkania w domku przy jednej z uliczek po drugiej
stronie rzeki. Mieszkała tu Gertrude Stanbury, dawna dyrektorka szkoły w
Penhally, wśród mieszkańców miasteczka ciesząca się opinią tyrana.
Za oszklonymi drzwiami prowadzącymi na patio rozciągał się widok
na ogródek i rzekę. Pochyliwszy się nad krągłą postacią wspartą na
poduszkach, z dwoma poduszkami podłożonymi pod obolałe kolana,
Oliver się przedstawił.
- Dzień dobry pani. Oliver Fawkner, nowy lekarz.
- Hm. - Zdeformowana artretyzmem drobna dłoń uścisnęła jego rękę
zadziwiająco mocno, a szare oczka przeszywały go na wylot. - Powinieneś
pójść do fryzjera. W mojej szkole takie włosy byłyby niedopuszczalne.
Ale, przyznaję, bardzo przystojny z ciebie młodzian. Znasz się na
medycynie?
Nie potrafił dłużej powstrzymywać rozbawienia.
- Moi pacjenci twierdzą, że się znam. - Od progu polubił tę
siwowłosą staruszkę. Emanowała z niej inteligencja, przebiegłość oraz
poczucie humoru u-kryte pod maską szorstkości.
- Domyślam się, że przyszedłeś mnie dręczyć.
- Ale też i po to, żeby powiedzieć, czego dowiedzieliśmy się w
szpitalu. Pani operacja wstawienia implantu stawu kolanowego została
przyspieszona na trzeci tydzień września.
113
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •