[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie mogę uwierzyć, że już po północy, a ja nie położyłem jeszcze Allison do łóżka.
Dobranoc wam obojgu. - Wypadli na zewnątrz, zostawiając zdumionych Annę i Davisa.
W mieszkaniu Allison spędzili dwie noce. Wprawdzie Allison nigdy faktycznie nie
zapraszała tam Spencera, ale teraz wydawało się to oczywiste.
W sobotę blizniaczki, Davis, Spencer i państwo Hamerowie poszli razem do kościoła.
Potem pan Leamon zaprosił ich na obiad. Allison czuła się skrępowana wylewną gościn-
nością rodziców względem jej ukochanego.
- Można by pomyśleć, że jestem czterdziestoletnią starą panną, którą od lat usiłowali wydać
za mąż - skarżyła się, gdy wrócili do samochodu. - Sądzę, że gdybyś wykonał ruch
świadczący o chęci ucieczki, tata by cię zatrzymał.
- Jedyny ruch, jaki mam ochotę wykonać, to ten. - Przyciągnął do siebie jej kolano i
pocałował mocno. Przez resztę popołudnia kochali się, drzemali i znowu kochali.
Po zachodzie słońca wybuchła bomba. Allison wracała właśnie do sypialni, niosąc z kuchni
coś do picia. Z początku zastanawiała się, dlaczego walizka Spencera leży na łóżku. Potem
nagła myśl zadudniła w jej głowie, niczym uderzenie pioruna. Taca w jej rękach zaczęła
drżeć. Postawiła ją przy łóżku.
Spencer układał starannie swoje rzeczy w walizce.
- Dokąd jedziesz? - zapytała bezmyślnie.
Jakie to miało znaczenie? On wyjeżdżał. Sądziła, że z zadowoleniem powita moment jego
odejścia, więc nie obawiała się go; ale teraz, kiedy nadszedł, była zdumiona tym, że
kiedykolwiek mogła sobie tego życzyć. Myślała, że umrze z bólu.
- Muszę dziś wieczorem wracać do Hilton Head.
- Rozumiem.
Wrzucił koszulę do walizki i wyprostował się, by na nią spojrzeć.
- Nie, nie rozumiesz.
Jego głos był delikatny. Popchnął ją lekko, aż usiadła na brzegu łóżka. Ukląkł przed nią.
Wziąwszy w dłonie jej ręce, przyglądał się im, trąc je w stawach i wodząc palcami wzdłuż
żył.
Chciała uwolnić ręce od jego uchwytu i czułości. Czemu porzuca ją w tak delikatny
sposób? Czy sądził, że ból będzie mniejszy, gdy zachowa się miło?
- Allison, mam do załatwienia ważną sprawę. Widziałaś ten stos listów. Muszę wracać,
zabezpieczyć  Double Dealer , a jutro lecieć do Nowego Jorku.
Cóż, nie miała zamiaru się rozpłakać. Jeśli tego oczekiwał, to się rozczaruje. Jeśli
czegokolwiek się od niego nauczyła, to tego, że warta jest miłości mężczyzny. Za żadne
skarby nie będzie się przed nim płaszczyć i błagać. To on pomógł jej zrzucić z siebie tę
skorupę nieśmiałości, w której tyle lat się chowała. Nie chciała do niej wracać. %7łycie bez niej
zbyt mocno jej się podobało.
- Nie musisz mi nic tłumaczyć, Spencerze.
Usłyszawszy jej cierpki głos, zaciął wargi ze zdenerwowania.
- Przeciwnie, muszę. Sądziłaś, że mam zamiar tak po prostu, bez słowa, odejść?
Podniosła nań buntownicze spojrzenie.
- Nie wiem. A miałeś zamiar?
- Cholera! - powiedział wstając. Przeszedł wzdłuż łóżka, przeczesując palcami włosy.
Mężczyzni rzeczywiście nienawidzą podobnych scen; pragną zerwać bez oglądania się za
siebie, bez łez i wzajemnego obwiniania się. Dlaczego to utrudniasz?
- Nie utrudniam - powiedziała, zrywając się z łóżka. - Musisz jechać, więc jedz.
- Muszę jechać, to prawda. Ale nie chcę, przynajmniej nie w ten sposób. Nie bez ustalenia
spraw między nami.
- Jeśli o mnie chodzi, to są ustalone. Wypełniłeś swoje zobowiązanie w tej transakcji.
- Co to ma znaczyć?
- Wziąłeś udział w procesie zapłodnienia. Dziękuję, że byłeś tak sumienny.
Zamruczał słowa, które widywała wyłącznie wypisane na ścianach publicznych toalet.
- Czy ten ostatni tydzień tylko tyle dla ciebie znaczył?
 Nie, nie. Czyż nie widział, że rozpadała się w środku na kawałki? Czy nie widział, jak
niewielką wagę przywiązywała do zajścia w ciążę i że każdy z aktów miłosnych był tylko i
wyłącznie miłością? Czyżby był już z tak wieloma kobietami, spędził tak wiele równie
idyllicznych tygodni, że nie mógł rozpoznać prawdy?
- Wiesz, po co pojechałam z tobą do Hilton Head? - Wypowiedziała te kłamliwe słowa
cicho, gdyż ledwie mogła je wydobyć ze ściśniętego gardła.
Wymamrotał kolejną serię jadowitych przekleństw, po czym obrócił się w stronę walizki i
zamknął ją z głośnym trzaskiem. Ten dzwięk przeszył ją niczym kula z pistoletu.
- Przez jakiś czas nie będę w stanie się z tobą skontaktować. Lecę do Nowego Jorku, a
potem być może do Turcji.
Turcja? O mój Boże. Tak daleko. Inny świat. Rzeczywiście, poruszali się w zupełnie
różnych sferach. Jak w ogóle mogła przypuszczać, że mu wystarczy?
Podszedł wyprostowany do drzwi, przystanął i spojrzał na nią. Wyglądało na to, że ma
wiele do powiedzenia, ale powiedział tylko:
- Do widzenia, Allison.
- Do widzenia. -  Moja miłości - dodała w myślach, patrząc na zamykające się drzwi.
Oczy doktora Hydena wyrażały zaskoczenie i radość na widok zmian, jakie zaszły w
Allison.
- Tak, tak, wystarczy spojrzeć! - powiedział. - Czy to nowa sukienka?
- Tak - odparła krótko i poszła położyć na półce swoją torebkę. Musiała się po prostu z tym
pogodzić. Każdy będzie chciał wiedzieć, jak potoczyła się jej miłosna historia.
- A jak się miewa pan Raft po tygodniu wakacji? - spytał, bujając się na obcasach i
spoglądając na nią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •