[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieszkał w wielkim mieście i chwalił się, że praca w banku rolniczym to
jedynie wstęp do kariery. Twierdził, że rozumie jej pragnienie życia w
metropolii i wychowywania dzieci w miejscu, gdzie jest wybór szkół. A jednak
postawił ją przed faktem dokonanym i uznał, że pokornie zgodzi się z jego
wyborem.
- Dureń! - stwierdził Luc. - Ale kiedyś musiałaś go kochać.
- Myślałam, że uważasz, że chciałam go poślubić dla pieniędzy! -
stwierdziła i westchnęła, kiedy nie odpowiedział na prowokację. - Po części tak
się stało, bo bardzo chciałam ruszyć w wielki świat i doświadczyć innego
życia. Wydawało się, że oboje dążymy do tego samego. Kochałam go za to,
kim myślałam, że jest. Tylko że okazało się, że jest zupełnie kimś innym.
- I zupełnym świrem.
- Mam straszny gust, jeśli chodzi o mężczyzn - zgodziła się, ale ledwie
się uśmiechnął.
- Aż do teraz.
Było zbyt gorąco, żeby długo pozostawać w uścisku, więc położył się na
boku i podparł głowę dłonią.
Opowiedział jej o dzieciństwie spędzonym z ojcem, który był
wspaniałym nauczycielem. Za wszelką cenę chciał być dobrym rodzicem i
S
R
zawsze zachęcał go do słuchania, obserwowania i poznawania świata. Do
zadawania pytań i podważania odpowiedzi. Kiedy Luc zaczął opowiadać o
trudnościach, jakich przysparzał mu nadmiernie rozwinięty intelekt i o swojej
przeprowadzce do Oksfordu, Weronika nagle przestała być śpiąca.
- Miałem szesnaście lat, kiedy poznałem Elise - robiła studia
podyplomowe, a ja byłem na pierwszym roku. Przez jakiś czas była moją
nauczycielką i w chłopięcy sposób się w niej zadurzyłem.
- Uwodziła nieletniego! Jest prawie dziesięć lat starsza od ciebie. Czego
chce dwudziestopięcioletnia kobieta od szesnastoletniego chłopca?
- Byłem bardzo dojrzałym szesnastolatkiem. Ale uspokój się, kochanie,
pożądałem jej z daleka. Była piękna, dowcipna, wyrafinowana i zdecydowanie
wolała mężczyzn od chłopców. Przespałem się z nią, dopiero kiedy miałem
osiemnaście lat. Nawet wtedy dla niej to był wyjątek i dlatego się nie
afiszowaliśmy. Na szczęście, bo pózniej zaczęła obracać się w kręgach
politycznych i zdecydowała się wyjść za mąż za Andrew.
- A to wszystko ma dla mnie znaczenie... bo? - spytała wyniośle.
Objęła podkurczone nogi rękami.
- Cóż, chyłkiem się tu wkradłaś, żeby powęszyć...
- Właśnie że nie. Szukałam cię, bo Melanie powiedziała, że Justin
przyjeżdża jutro z Marsylii. A ponieważ i tak miałeś coś do załatwienia w Awi-
nionie, chciała cię prosić, żebyś go odebrał ze stacji. Zaproponowała, żebym z
tobą pojechała i zwiedziła stare miasto. Chciałam zapytać, czy nie masz nic
przeciwko temu...
- Tylko po to mnie szukałaś?
- Tak! - skłamała zuchwale.
- Czyli nie mam po co prosić cię, żebyś się ze mną znowu kochała?
- Tylko jeśli tym razem to ja użyję kostek lodu!
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
- Cześć - Justin z uśmiechem odpowiedział na powitanie Weroniki. -
Fajnie cię widzieć. Ale gorąco. W Rzymie było upalnie, a w Marsylii niewiele
lepiej, ale przynajmniej znajomy, u którego się zatrzymałem, ma klimatyzację.
Poza tym zawsze można było wskoczyć do Morza Zródziemnego w
towarzystwie dziewczyn w bikini.
Był taki, jakim go zapamiętała. Zadziorny i dowcipny.
- Wyglądasz jak prawdziwy Włoch - zauważyła z uśmiechem.
Zachichotał i uniósł okulary słoneczne.
- Grazie, signorina! We włoskiej kuchni albo się asymilujesz, albo
giniesz. A ty wyglądasz na modną turystkę. Zwłaszcza w tym kapeluszu. Ku-
piony okazyjnie na targu?
- Zgadza się - przyznała, ubawiona jego tupetem.
Przeszli przez kamienne mury i skręcili w ulicę prowadzącą do skweru,
na którym Luc i Weronika wypili wcześniej kawę. Luc cierpliwie podążał za
Weroniką, która zafascynowana zwiedzała Pałac Papieski. Przyjechali do
Awinionu przed czasem, żeby mógł jej pokazać najważniejsze miejsca.
Pomyślała, patrząc z ukosa na swojego towarzysza, że nie tylko ona tego
doświadcza. Był rozluzniony i wyglądał niezmiernie seksownie w dżinsach i
ciemnoczerwonej koszuli.
Od czasu do czasu łapała się na tym, że wspomina ich tajemną schadzkę.
Popołudnie w łóżku Luca rozciągnęło się do wieczora, a w nocy przyszedł do
domku. Wyłonił się z ciemności jak zjawa, z wetkniętą pod ramię butelką
szampana.
- Nie chciałem spędzić nocy bez ciebie.
S
R
Tym razem doprowadził ją zarówno do płaczu, jak i do histerycznego
śmiechu. Scałował jej łzy ekstazy i nie wyszedł z jej wąskiego łóżka aż do
świtu.
- Jak się ma Ash? - usłyszała pytanie Justina, któremu Luc przekazywał
właśnie rodzinne wieści.
- Cóż, ona i Ross pokłócili się wczoraj i nie rozmawiają ze sobą.
- Z tego, co pisze w mailach, nie rozmawiają ze sobą pół życia - przerwał
mu Justin. - O rany, mam nadzieję, że nie wyjdzie za niego. Mama ostrzegała
mnie, że wszyscy mamy być w stosunku do niego uprzejmi, ale on jest tak
potwornie zadufany w sobie!
Zatrzymali się na rogu ulicy prowadzącej do hotelu, pod którym Luc
zaparkował samochód.
- Justin umiera z głodu i chce wpaść jeszcze do znajomego, który tu
pracuje, więc zaproponowałem, że spotkamy się tu za kilka godzin - wyjaśnił
Luc. Weronika zgodziła się, pamiętając, że miał jakieś swoje powody, dla
których chciał przyjechać do Awinionu. - Poza tym musimy jeszcze sfoto-
grafować cię tańczącą sur le pont d 'Avignon - przekomarzał się z nią, mimo że
protestowała.
Luc schował do bagażnika plecak Justina, Weronika przechadzała się
główną ulicą, czekając na niego i oglądając wystawy. Kiedy do niej dołączył,
stała przed kioskiem przy głównej informacji turystycznej i gapiła się na
znajomą twarz na ogromnym plakacie.
- Wiedziałeś, że tu jest? - wypaliła bez zastanowienia, kiedy zorientowała
się, że Luc przygląda się sylwetce Fostera.
- Słyszałem, że przyjeżdża tu co roku w czasie festiwalu. Chyba ma dom
letniskowy w Saint Remy.
- Nie wiesz? Myślałam, że jesteście przyjaciółmi.
S
R
- Raczej znajomymi. Zatrzymał się kilkakrotnie w mojej posiadłości,
kiedy kręcił popierany przeze mnie film w Derbyshire, ale nie w czasie mojej
obecności. Jest utalentowany, ale bardzo arogancki. Lubi sobie dogadzać,
przez co jest niebezpieczny, kiedy pije.
Kawałek dalej zatrzymał się przed bardzo wytwornym sklepem
jubilerskim.
- Zaraz wracam - obiecał i wślizgnął się do środka.
Weronika patrzyła przez szybę i kiedy wyciągnął niewielki przedmiot i
pokazał go sprzedawczyni, nagle zdała sobie sprawę z tego, o co mu chodzi.
Była nieco zakłopotana, ponieważ wiedziała, że choć naszyjnik był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]