[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeśli to spostrzeżenie jej nie ucieszyło.
Omal nie spaliła się ze wstydu na myśl o tych planach,
które zdążyła poczynić. Zamierzała być prawą ręką Roba we
wszystkich sprawach, pomagać mu iść przez życie, stać się
dla niego najważniejsza.
Rob nie potrzebował jej pomocy z racji głuchoty i jak wi
dać również jej ciała dla swojej przyjemności. Teraz pewnie
nie będzie mu potrzebna w ogóle.
Cóż, bardzo zle się stało, że chciała matkować mężczyz-
nie, którego poślubiła. Cóż z niej by była za żona. gdyby
tak robiła! Liczyła na to. że tym sposobem będzie miała mu
do zaoferowania coś bardzo ważnego, prócz dzieci, które
mogliby powołać na świat. Bóg jeden wiedział, jak mało zna
czył jej posag, i dlatego chciała znalezć sposób, by to wy
równać.
Mairi nie mogła się nie zastanawiać, czemu wybrał właś
nie ją. Nu pewno uznał, że kobieta z gór urodzi mu silnych
synów. Górale słynęli z waleczności, a ludzie płodzą podo
bnych sobie.
Teraz nie przychodził jej do głowy żaden sensowny po
wód, dla którego udał się tak daleko w poszukiwaniu żony.
Tego wieczoru w wielkiej sali zamku jego ojca przynajmniej
połowę stanowiły piękne kobiety. Mężczyzna tak przystojny
jak Rob mógł wybrać każdą z nich.
Muzyka ucichła i na sali natychmiast powstał harmider,
Nasiępnie muzykanci zaczęli grać spokojniejszą melodię,
a tancerze wyruszyli na poszukiwanie nowych partnerów.
Jakaś wyjątkowo urodziwa dziewka chwyciła Roba za rę
ce na oczach Mairi, druga, równic ładna, ujęła go za łokieć.
Coś do nich powiedział, na co skinęły jednocześnie i puściły
go. całe rozpromienione. Jakieś komplementy, na pewno, są
dząc po tych uśmiechach.
Wówczas skierował się do miejsca, w którym siała Mairi
w towarzystwie Alys.
- Ulubieniec kobiet, prawda? - zauważyła Mairi odru
chowo,
- Tak. to prawda! Jesteś zazdrosna? - spytała Alys że
znaczÄ…cym chichotem.
- Oczywiście, że nie! - Ale tak było. -Zastanawiałam się
tylko, czemu wyruszył tuk daleko na poszukiwanie żony,
skoro miał pod ręką wiele chętnych dziewcząt.
- Właśnie! Gdyby wybrał jedną z nich, mielibyśmy tu
najprawdziwsze rozruchy! Pozostałe nie dałyby biedactwu
spokoju.
- Mnie też będą gnębić? - spytała zdawkowo Mairi. całą
uwagę skupiając na przystojnym mężu, który właśnie prze
dzierał się do nich przez zatłoczoną salę.
Szwagierka wzruszyła ramionami.
- Poprzednia narzeczona zerwała zaręczyny. Kiedy ją
spotkasz, spytaj, czy właśnie z tej przyczyny. - Alys uśmie
chnęła się szeroko do Mairi, jakby powiedziała jakiś zart -
Nieszczęsna dziewczyna na pewno miała ważny powód i za
pewniam cię że nie był nim brak miłości dla naszego wspa
niałego lorda.
- Kto? - zaczęła Mairi, ale właśnie podszedł Rob i prze
rwał im, wyciągając rękę do żony.
- Zatańczysz?
Choć Mairi bardzo chciała się czegoś dowiedzieć o jego
poprzedniej narzeczonej, nie potrafiła znależć uprzejmej wy
mówki. No i nie chciała zostawiać go na łasce tych zachłan
nych kobiet, które kręciły się po sali w poszukiwaniu partne
rów.
- Tak - Energicznie skinęła głowa dla potwierdzenia. -
Zatańczę.
Mąż., ani na moment nie odrywając wzroku od jej twarzy,
ustawił ją w kole utworzonym przez. kobiety wokół jednego
z muzykantów. Chłopak bez wątpienia miał śpiewać, bo
usłyszała, jak odchnąknął i zanucił parę taktów. Kobieta sto
jąca obok niej zawołała, ze ma to być chapłet, taniec, o któ
rym Mairi nawet nie słyszała, a tym bardziej nie miała okazji
go tańczyć.
Rob cofnął się i stanął naprzeciwko niej w zewnętrznym
kręgu. Odpowiedział ukłonem na jej ukłon, gdy rozległ się
dzwięk fletu.
Mairi widziała jedynie błyszczące srebrnoszare oczy
męża i czuła tylko podniecający dotyk jego palców, który
mi objął jej dłoń, kiedy dołączyły pozostałe instrumenty.
Prowadził ją w tańcu, zatrzymywał się we właściwych
momentach, pochylał się i kołysał biodrami jak wszyscy
inni wokół.
Przy każdej trzeciej fermacie zgodnie z wymogami tańca
przyciągał ją do siebie, tak ze ich ciała prawie się stykały.
Pragnienie zlikwidowania lego dystansu niemal ją przytło
czyło. Gniewało ją, że on nie czuje tego samego. Rob wyda
wał się nieświadomy tego. co się z nią dzieje.
Jednakże, gdy rozbrzmiały ostatnie takty, zamiast się jej
odkłonić, ujął w dłonie jej twarz i pocałował ją mocno
w usta. Nu czas trwania lego pocałunku wszystko wokół nich
zamarło.
Kiedy ją puścił, rozbrzmiał śmiech i oklaski, a mąż
uśmiechnął się na widok jej zakłopotania. Zanim zdołała
wziąć się w garść", położył jej dłoń na ramieniu Trouville'a.
a sam ruszył na poszukiwanie nowej partnerki.
Czy każdy mężczyzna pocałował swoją damę, czy Roh
zrobił to. bo tak mu się podobało? A może mężowie czynią
to zwyczajowo, kiedy tańczą ze swymi nowo poślubionymi
żonami? Może nigdy się lego nie dowie, bo na pewno nie
zapyta. Postanowiła jednak uważnie obserwować, czy całuje
którąś ze swych partnerek.
Reszta wieczoru upłynęła jej jak w gorączkowym śnie.
Mairi zgadzała się za każdym razem, kiedy Rob prosił ją do
tańca, i niepokoiła się, gdy tego nie robił. Sama miała wielkie
powodzenie. Tańczyła z Trouvilłe'em i innymi, których
imion nie mogła sobie przypomnieć.
Stopy ją piekły, a twarz bolała od nieustannego uśmiecha
nia. Gdyby tylko hrabina nie czuła się tak zobowiązana do
ugoszczenia ich pierwszego wieczoru, pomyślała ze znuże
niem. Jeszcze nie doszła do siebie po napaści ani po podróży
i chciała tylko odpocząć. I ukryć się. przyznała w duchu.
Tak, właśnie lego pragnęła najbardziej.
Rob najwyrazniej nie potrzebował odpoczynku. Tańczył
przez całą noc. tylko od czasu do czasu robiąc przerwy, aby
napić się wina albo zamienić parę słów z tym czy tamtym.
Do Mairi nie powiedział nic. poza tym. ze pytał, czy uczyni
mu ten honor i z nim zatańczy, Cóż, właściwie niezupełnie
tak. Po prostu pytał tak jak za pierwszym razem: ..Zatańczy
my?"
Mairi wciąż nie mogła uwierzyć, że tak bardzo się myliła
co do jego głuchoty. Zastanawiała się. jak inaczej można by
wytłumaczyć jego zachowanie wobec niej w Craigmuir
i w drodze.
Nawet teraz, kiedy tańczyli spokojny taniec, przy którym
dało się rozmawiać, nie powiedział jej żadnego komplemen
tu. Czy to dlatego, że żałował swego wyboru? Czy jednak
wolałby pojąć za żonę miejscowa, pannę, żeby jej mowa tak
go nie urażała?
- Cóż, musisz zadowolić się tym. co wybrałeś - oznaj
miła, kiedy przyciągnął ją na tyle blisko, by mógł ja. usły-
szeć.
Jego skinienie głowy i półuśmiech rozwścieczyły Mairi
tak bardzo, że mogłaby uderzyć go w twarz, gdyby nie ro
dzina, która właśnie im się przyglądała.
- Koniec - oznajmił, gdy przebrzmiały ostatnie akordy.
- Muzyka przestaje grać.
- Cóż, ja też ci dziękuję - mruknęła gniewnie pod nosem.
- Proszę bardzo - odparł wesoło i pociagnał ją ku pod
wyższeniu, gdzie siedzieli jego rodzice i siostra.
Mairi jęknęła. Miała ochotę kopnąć go w goleń. Zamiast
tego pozwoliła mu zaprowadzić się na ławę. Teraz nastąpiły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]