[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niżej.
Nie, proszę. Tak, tak, jeszcze. Proszę.
Grey nie był w stanie wydobyć głosu. Nie mógł odpowiedzieć na rozpaczliwą
prośbę, ani na błagalne spojrzenie jej oczu. Delikatnie rozchylił więc jej nogi i
musnął czułe miejsce. Fanny zadrżała. Na jej twarzy odmalowało się nieopisane
zdumienie. Podnieciło go to bardziej niż wszystko, czego doznał w całym swym
życiu.
A potem uświadomił sobie prawdę: Fanny nigdy dotąd nie doświadczyła
prawdziwej rozkoszy. Nie zaznała ani razu tej niewiarygodnej przemiany bólu we
wszechogarniającą przyjemność. Niech piekło pochłonie Browna. Egoistyczny
bydlak.
Grey bezlitośnie ujarzmił własne pragnienia, ignorując bolesne pulsowanie w
lędzwiach. Nie będzie się spieszył. Nie będzie żałował czasu. Postara się, żeby
rozkosz trwała dla niej jak najdłużej.
Fan była tak przerażająco bezbronna, wystawiona na ciosy. Odchyliła głowę
do tyłu, a jej włosy opadły jak jedwabista, czarna kurtyna. Powieki miała
półprzymknięte, wargi rozchylone, jej oddech pachniał leciutko gozdzikami.
Zwiatło księżyca padało na uniesione piersi. Sutki były ciemne i wilgotne. Grey
miał wrażenie, że zaraz umrze, tak bardzo jej pragnął. Zanurzył palec głębiej.
Fanny otworzyła szeroko oczy, chwytając go za umięśnione ramię.
Zaufaj mi szepnął.
Spostrzegł, że niepokój i napięcie powoli ustępują. Poruszał ręką, pieszcząc i
drażniąc Fan, ona zaś nadal wpatrywała się w niego swymi czarnymi,
niezgłębionymi oczyma, choć oddech jej się rwał, a serce biło jak szalone.
234
RS
W końcu, gdy Fanny drżała, spragniona ostatecznego spełnienia, a on
cierpiał jak na mękach, wsunął się w nią jednym, niespiesznym ruchem. Fan
poruszyła się, on zaś zacisnął zęby i powieki, by nie ulec pokusie.
Nie ruszaj się. Nie zdołam... Leż spokojnie.
Przestała się ruszać, on zaś z wdzięcznością wsparł się czołem o jej czoło i
oddychał z trudem. Zwiadomość, że Fanny otacza go ze wszystkich stron, była
zbyt intensywna. Czuł się, jakby jakaś rozpalona pięść zgniatała go w uścisku.
Chyba umrze z pożądania.
W takim razie umrze, ale najpierw da jej rozkosz.
Obrócił Fanny i posadził ją na sobie, nadal głęboko w nią wnikając. Drżała
nieporadnie, niepewna, co powinna robić. Czuł, jak wzbiera mu w piersi pełen
czułości śmiech. Aagodnie, ale stanowczo pokierował nią tak, aby usiadła na nim
wyprostowana.
Objął rękoma jej biodra i zanurzył się w nią jeszcze głębiej. Oczy Fanny
rozszerzyły się ze zdumienia. Powtórzył to jeszcze raz. Zdumienie Fanny przeszło
w zachwyt, a następnie w zapał. Ona też zaczęła się poruszać, niezręcznie, lecz
uroczo, unosiła biodra, a jej pełne piersi kołysały się przy każdym ruchu. Czuł, że
jest bliski spełnienia, o wiele za wcześnie przecież jeszcze jej nie zaspokoił. Gdy
Fan zaczęła żałośnie jęczeć, zauważył, że poprzedni entuzjazm przeszedł we
frustrację. Widać Brown dręczył niegdyś żonę, dając jej przedsmak rozkoszy,
potem zaś pozostawiając niezaspokojoną.
Tej nocy tak nie będzie. Grey objął mocno Fanny i uniósł do góry, ucząc ją,
jak dostosować się do rytmu. Unosił ją i opuszczał, pokazując, jak role mężczyzny
i kobiety uzupełniają się nawzajem w tym niezrównanym tańcu. Ręce Fanny
zaciskały się i rozluzniały rytmicznie na jego ramionach, czarne włosy opadły jej
na plecy i muskały mu biodra i uda. Z jej rozchylonych ust wydobył się szloch.
Jego ruchy były mocniejsze i szybsze. Szczęki miał zaciśnięte, panował nad sobą z
najwyższym trudem.
A potem Fan cudownie uwolniła swą rozkosz. Krzyknęła, jej paznokcie wbiły
się w skórę Greya. Kiedy szybowała na najwyższej fali uniesienia, przyciągnął ją
do siebie i trzymał mocno, wyczuwając każdy dreszcz, który nią wstrząsał.
Grey wpatrywał się w noc za oknem. Na granatowym niebie cały legion
nietoperzy wirował niczym czarne confetti na tle białej tarczy księżyca.
Budzące dreszcz pohukiwanie sów rozchodziło się echem w górzystej okolicy.
235
RS
On jednak nie widział tego i nie słyszał.
Cały jego świat skurczył się do tej jednej cudownej chwili, skoncentrował się
na tej jednej kobiecie, tak doskonałej w swej niedoskonałości.
I wówczas Fan wybuchnęła płaczem. Zarzuciła Greyowi ręce za szyję,
przywarła do niego i płakała jak małe dziecko.
O Boże. Przysięgam, że starałem się... Fanny? Proszę. Sprawiłem ci ból?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]