[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Już dawno zauważyłem, że dziewczęta potrafią zrobić to samo, co
chłopcy, jeżeli tylko chcą.
- Ja też tak uważam - odparła Lorna z uśmiechem zadowolenia.
Anna nie miała pojęcia, jak będzie wyglądało to ranczo -
przypuszczała, że ujrzy rozwalający się dom, parę zrujnowanych
przybudówek i bezkresne połacie zaśnieżonej ziemi. Tymczasem
zobaczyła w miarę schludny, duży piętrowy budynek mieszkalny,
stodołę w dobrym stanie i coś na kształt motelu.
- To było kiedyś ranczo turystyczne - wyjaśnił Hugh, hamując na
nierównym podjezdzie. - Poprzedni właściciele musieli je zamknąć
jakieś pięć lat temu, bo nie przynosiło dochodu, ale bardzo się starali,
żeby je utrzymać w możliwie dobrym stanie, by wziąć lepszą cenę
przy sprzedaży. Tyle że nikt prócz mnie nie chciał go kupić, toteż po
pięciu latach znacznie zeszli z ceny.
- Zdaje się, że zrobiłeś dobry interes - zaryzykowała Anna.
Rzucił jej triumfalny uśmiech.
- To niewiarygodnie dobry interes. Miałaś kiedyś uczucie, że coś
93
stało się dokładnie tak, jak sobie wymarzyłaś? Ja mam teraz takie
wrażenie. To ranczo miało właśnie tak wyglądać, wypisz wymaluj. -
Rzucił okiem na dom i budynki gospodarskie z miną człowieka, który
dopiął celu. - Chciałybyście wejść do środka? - zapytał.
- Oczywiście - odparła Anna, po czym spojrzała na Lornę.
Dziewczynka, siedząc na swoim miejscu, przypatrywała się uważnie
wszystkiemu z wyrazem smutku na twarzy.
- Będzie pan tu trzymał konie? - spytała.
- Taki mam zamiar - odparł.
- Mój tata obiecywał mi, że kiedyś kupimy konie, ale potem zaczął
mówić, że są zbyt drogie i za wiele przy nich roboty. Powiedział, że
zresztą i tak nie będę potrafiła się nimi zajmować.
- Dzieci, które tu zamieszkają, będą musiały oporządzać konie -
oznajmił Hugh. - Już ja tego dopilnuję, możesz mi wierzyć.
- Akurat.
Wysiedli z furgonetki i wszyscy razem poszli w stronę domu. Annie
niezwykle spodobała się duża, szeroka weranda. Już widziała ją całą
zastawioną bujanymi fotelami, a może nawet da się tu zawiesić bujaną
ławeczkę? Zawsze chciała mieć przed domem werandę, na której
mogłaby przesiadywać w długie letnie wieczory. W wyobrazni
wypełniła ją ludzmi, rodziną, której od tak dawna była pozbawiona.
Dziadkowie, rodzice i wnuki spędzaliby tu leniwe godziny,
rozkoszując się wieczornym wietrzykiem. Pewnie sączyliby
lemoniadę albo mrożoną herbatę. Nieważne, że ten obrazek jest tak
banalny. Potrzebowała w życiu właśnie paru takich banałów.
Gdy przez frontowe drzwi weszli do domu, znalezli się w salonie z
ogromnym kominkiem.
- Tu była sala recepcyjna - powiedział Hugh. - Wspaniałe miejsce na
świetlicę dla dzieci. A dalej jest jadalnia, w której bez trudu pomieści
się trzydzieści osób. Mam zamiar wstawić małe, czteroosobowe
stoliki, żeby było bardziej domowo.
Zciany w salonie były wyłożone drewnem, jadalnię wyklejono
tapetą. Z powodu zimna i wilgoci tu i ówdzie zaczęła się już odklejać.
- Nie bardzo mi się podoba tapeta - oznajmił Hugh. - Za dużo przy
tym roboty. Myślę, żeby zedrzeć ją całą, a pokój pomalować na biało.
Będzie się wydawał przestronniejszy i jaśniejszy.
94
Anna skinęła głową z aprobatą. Następnie Hugh zaprowadził je do
dużej kuchni, wyposażonej we wszelkie urządzenia stosowane w
restauracjach.
- To wszystko działa - powiedział. - Z początku miałem pewne
wątpliwości co do pieca - prawdziwy piec restauracyjny może się
rozgrzać do sześciuset stopni, ale na szczęście to nie jest prawdziwy
piec, tylko taki większy piecyk kuchenny. Płyty ma zaizolowane, tak
że dzieciom nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Maszyna do
zmywania naczyń jest większa niż te w domach, ale działa mniej
więcej tak samo, więc dzieci będą mogły z niej korzystać.
- Zwietnie - podziwiała Anna.
Uśmiechnął się do niej.
- Myślę, że trzeba będzie je nauczyć gotować i sprzątać po sobie,
czyli takich podstawowych umiejętności życiowych. Nie zatrudnię
przecież personelu. Moi podopieczni będą sami wszystko robili. W
końcu to nie ma być pensjonat na wsi, tylko szkoła życia.
- I tak będą musiały zmywać naczynia w domu - zauważyła Lorna.
- Właśnie. A gotować każdy powinien umieć. Ja nauczyłem się sam,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]