[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kingscliff było naprawdę uroczym miejscem, z długą, białą i wabiącą plażą. Dom matki też był
uroczy: długi, dwupiętrowy budynek z jasnej cegły, położony na szczycie wzgórza, z przepięknym
widokiem na Pacyfik.
- To był kiedyś nasz letni dom - wyjaśnił Adrian, gdy wysiedli z samochodu. - Tata praktykował w
Brisbane, ale każdą Wielkanoc i Boże Narodzenie spędzaliśmy tutaj. Kiedy przeszedł na emeryturę,
powiedział mi, że chce zamieszkać w Kingscliff na stałe. Wtedy dom był o połowę mniejszy. Tata
poprosił mnie, żebym zrobił plan budynku większego, lecz nadal tradycyjnego. I, proszę, masz go
przed oczami.
- Najwyrazniej jesteś genialnym architektem - powiedziała i otrzymała w zamian gorący uścisk. Fron-
towe drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich dama, zupełnie niepodobna do Adriana.
Miała bardzo krótkie, srebrnosiwe włosy, ciemnobrązowe oczy i wydatny nos, którego po niej nie
odziedziczył.
Schodziła pospiesznie w dół, a jej niezbyt ładną twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Jesteście wcześniej, niż się spodziewałam - powiedziała. - Mam nadzieję, że nie jechałeś z
nadmierną prędkością, niegrzeczny chłopaku.
Syn zaśmiał się i mocno ją uścisnął.
- Próbowałem, ale Sharni ostrzegła, że obedrze mnie ze skóry.
- Mądra dziewczyna - pochwaliła ją ciepło matka
WEEKEND W SYDNEY
133
Adriana. - Trzeba go krótko trzymać. Myśli, że jest niezniszczalny.
Sharni uśmiechnęła się.
- Tak, zauważyłam to.
- Mogę sobie wyobrazić - odpowiedziała ironicznie jego matka, a potem podeszła i uścisnęła również
Sharni. - Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że cię poznałam, moja droga. Wiesz, że jesteś pierwszą dzie-
wczyną, którą Adrian przywiózł do domu od czasów szkolnych?
- Raczej nie jestem już dziewczyną, pani Palmer. Mam trzydzieści lat.
- Wyglądasz mi na dziewczynę. Ja niedługo skończę siedemdziesiąt sześć lat.
- Nie wygląda pani na tyle.
- Och, ależ ona miła - orzekła, biorąc Sharni pod rękę. - Możesz ją zatrzymać, Adrianie.
- Zamierzam - odpowiedział, obrzucając Sharni zaborczym spojrzeniem.
- A swoją drogą, mów do mnie May - zaproponowała jego matka, prowadząc Sharni stromą drogą
dojazdową ku otwartym frontowym drzwiom.
Supeł w żołądku Sharni rozluznił się, napięcie zelżało pod wpływem autentycznego ciepła w
przywitaniu starszej pani. Denerwowała się, że matka Adriana mogłaby uznać ją za niewystarczająco
dobrą dla swego genialnego syna.
Wnętrze domu było równie pięknie zaprojektowane, z garażami, pokojami dla gości i pokojem rodzin-
nym na dole oraz główną sypialnią i innymi pomieszczeniami na górze.
134
MIRANDA LEE
Sharni bardzo spodobało się umeblowanie, zwłaszcza pokryty bladozielonym welwetem komplet
wypoczynkowy z ogromnymi fotelami i wielkimi, miękkimi poduszkami.
Sharni pozwoliła usadzić się na kanapie z pięknym kryształowym kieliszkiem słodkiego sherry w
dłoni. W powietrzu unosił się zapach pieczonej jagnięciny, pobudzając jej apetyt i sprawiając, że
poczuła się jeszcze bardziej swojsko.
- No i co myślisz o mamie? - szepnął Adrian, gdy jego matka wyszła do kuchni, by sprawdzić, jak
piecze się mięso.
Sharni nie sądziła, że powinna powiedzieć mu, że matka wcale go nie przypomina, może z wyjątkiem
uroku osobistego.
- Jest bardzo mila.
Starsza pani wkroczyła energicznie do środka i wzięła do ręki swój kieliszek, stojący na jednym ze
stolików porozstawianych po pokoju.
- Obiad będzie dopiero za czterdzieści minut - powiedziała, siadając. - Jesteś pewien, że nie chcesz nic
pić, Adrianie? Gdybyś wolał piwo, jest w lodówce.
- Wypiję trochę wina do obiadu. A tymczasem chcę pokazać coś Sharni.
Wstał i podszedł do długiego, niskiego kredensu z dębiny, na którym stało więcej fotografii w
ramkach, niż Sharni dotąd widziała. Na większości z nich był Adrian, ale niektóre przedstawiały jego
rodziców. Nawet z daleka widziała, że ojciec był niewiele wyższy od matki. Po kim więc Adrian
odziedziczył swój wzrost?
WEEKEND W SYDNEY
135
- Czy wciąż trzymasz tutaj albumy rodzinne?
- spytał, otwierając dolne drzwiczki.
- Tak - odpowiedziała matka. Dość nerwowo, jak oceniła Sharni.
Wszystkie dokuczliwe wątpliwości dotyczące pochodzenia Adriana raptownie powróciły. Poczuła
gwałtowny skurcz żołądka.
- Ach... Tego szukałem - powiedział Adrian. - Cały album jest poświęcony twojemu oddanemu słudze
- dorzucił, siadając obok niej i otwierając album, tak że spoczął na ich kolanach. - Tu mama, kiedy
była w ciąży. Chyba w szóstym miesiącu, prawda?
- Mniej więcej - odpowiedziała matka z napięciem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]