[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poszukać pudła ze starymi zabawkami na choinkę.
Anna przypomniała mu o świecach, okazało się jednak, że tego
wieczora będą mieć już lepsze oświetlenie. Podczas swojej wyprawy do
generatora Gideon znalazł w wozowni dwie lampy naftowe i zapas nafty.
Zapalenie ich jednak wydawało się czynnością dość skomplikowaną i
Anna z ciekawością obserwowała, jak nalewał do lamp naftę, zręcznie
przycinał i podkręcał knoty i nakładał szklane klosze.
70
RS
- Zdaje się, że dużo lepiej sprawdziłbyś się w wieku dziewiętnastym
niż w dwudziestym pierwszym - zauważyła.
- Czy chodzi ci o to, że nie sprawdziłem się jako mechanik? - Gideon
udawał, że jest dotknięty.
- Nic złego nie miałam na myśli, ale jeżeli tak to odczytałeś...
- No, jeszcze ci odpłacę za tę uwagę - zagroził żartobliwie.
Anna natychmiast pomyślała o tamtym pocałunku w ogrodzie.
Szybko jednak przywołała się do porządku. Takie myśli prowadziły tylko
na manowce.
Nie miała żadnych podstaw, by przypuszczać, że Gideon choćby w
najmniejszym stopniu odwzajemnia jej uczucie. Jakieś przelotne
spojrzenia, wyraz twarzy... to jeszcze nic nie znaczyło. Możliwe, że
traktował jej obecność tylko jako pewne urozmaicenie świąt i lepiej było
od razu przyjąć to do wiadomości, niż hołubić w sobie złudne nadzieje.
Gideon zaciągnął zasłony, przez co w kuchni zapanował miły,
przytulny nastrój. Wziął lampę i skierował się do drzwi.
Ciepłe światło naftowej lampy nadawało jego twarzy złoty blask, tak
że przypominał teraz Annie posąg jakiegoś pradawnego azteckiego
bóstwa, potężnego i bezlitosnego, które przebłagać można tylko
krwawymi ofiarami. Dziwaczna myśl.
Gideon z pewnością nie był bóstwem, był mężczyzną z krwi i kości,
o czym przekonywała ją reakcja własnego ciała. Sama jego obecność
wprawiała ją. w stan podniecenia i napięcia, jakiego dotąd nie znała.
Był silny fizycznie i psychicznie. Czuła instynktownie, że dla swych
wrogów rzeczywiście nie miałby litości.
71
RS
Odrzuciła te rozważania, z pewnym trudem powracając do spraw
praktycznych.
- Może przez ten czas, kiedy będziesz szukał zabawek na choinkę,
mogłabym coś przygotować do kolacji? - zaproponowała.
- Och, cudownie! - Gideon zatrzymał się w pół kroku. - Co prawda,
nasze świąteczne jedzenie to same gotowe dania, ale może zaczęłabyś
odgrzewać pieczonego indyka? Dobrze byłoby też postawić na parze
pudding.
- Oczywiście. Coś jeszcze?
- Nie, poza tym wszystko jest gotowe. Chyba że otworzyłabyś także
butelkę wina. Myślę, że do kolacji chateauneuf-du-pape będzie w sam raz.
Zaledwie Anna zdążyła się z tym uporać, pojawił się z powrotem, z
triumfalnym wyrazem twarzy. Pod pachą dzierżył spore pudło. Kiedy je
otworzył, zobaczyła całe bogactwo kolorowych, błyszczących ozdób
choinkowych, i oczy jej się zaśmiały. Od dzieciństwa ubieranie choinki
było jej ulubionym świątecznym zajęciem. Popatrzyła na Gideona z
wdzięcznością.
- A to jest gruba wróżka na sam czubek. - Pokazał jedną z zabawek. -
To była ulubiona zabawka mojej młodszej siostry - mówił dalej z
krzywym uśmieszkiem. - Kiedyś specjalnie ją schowałem i za to dostałem
od niej w głowę moim własnym samochodzikiem. Pokrwawiłem wtedy
całą podłogę w dziecinnym pokoju. Co tylko dowodzi słuszności
twierdzenia, że płeć piękna jest o wiele bardziej mściwa i zawzięta niż
płeć męska.
- Nie wierzę - zaprotestowała Anna.
72
RS
- Nie wierzysz? - Gideon podszedł bliżej i pochylił się nad nią. -
Popatrz, do tej pory mam bliznę.
Była pewna, że świadomie zle zinterpretował jej słowa, lecz mimo to
popatrzyła na małą, półokrągłą bliznę, którą rzeczywiście miał na brodzie.
Był tak blisko, że czuła jego ciepły, świeży oddech na swoich ustach.
Wiedziała, że to szaleństwo, lecz zapragnęła, żeby ją pocałował.
Gideon najwyrazniej odgadł jej myśl. Pochylił się nad nią nisko,
opierając obie ręce na poręczach jej fotela.
- Nie! - krzyknęła w nagłym przypływie paniki.
- Jeśli chodzi o blizny, nie ma się czego bać - powiedział ironicznie,
jakby nie rozumiał.
- Doskonale wiesz, o co mi chodzi - odparła przez zaciśnięte zęby.
- Aaa! Przestraszyłaś się, że cię pocałuję?
- Nie chcę być całowana wbrew swojej woli.
- Jesteś pewna, że to byłoby wbrew twojej woli?
- Całkowicie.
- Pozwolę sobie w to wątpić. Nie wierzę, żebyś była choć w części
tak chłodna i niedotykalska, za jaką chciałabyś uchodzić. Ale jeśli
przypadkiem się mylę, to potraktuj to jako karę, którą ci obiecałem za
tamto niezbyt uprzejme odezwanie.
Poczuła na ustach dotyk jego warg. Walczyła ze sobą, by nie
rozchylić warg i nie odwzajemnić pocałunku. Bezlitosny rozsądek jej tego
zabraniał. Przymknęła oczy i zadrżała, podniecona delikatną pieszczotą.
- Dlaczego mnie nie pocałujesz? - szepnął Gideon. - Przecież wiem,
że tego chcesz.
- Nie chcę...
73
RS
On jednak nie wierzył słowom i zaczął całować ją mocniej i
namiętniej. Chciał od niej odpowiedzi iw końcu ją otrzymał. Anna
poczuła, że serce wali jej jak oszalałe. %7ładne zasady ani względy rozsądku
nie były już w stanie jej powstrzymać. Poddając się pożądaniu, jakiego nie
czuła jeszcze nigdy w życiu, odwzajemniła pocałunek. Wiedziała, że
gdyby Gideon zaczaj ją teraz rozbierać, nie stawiałaby oporu.
On jednak chyba to wyczuł, bo cofnął się.
Uniosła powieki i zauważyła jego wyraz twarzy. Patrzył na nią
chłodno, a w jego oczach dostrzegła ślad pogardy.
To był moment, po czym natychmiast odzyskał swą zwykłą, lekko
ironiczną minę.
Zastanawiała się, czy to, co widziała, nie było złudzeniem.
A jednak ten pocałunek był inny niż rano w ogrodzie. Brakło mu
spontaniczności, wydawał się wykalkulowany i nieszczery.
Potem ubierali choinkę i Gideon przyjął lekki, nonszalancki ton, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •