[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Och, przepraszam! - Rosie zdjęła łańcuch i wpuściła ją do środka.
Fran od razu spostrzegła, że od jej poprzedniej bytności nic się nie
zmieniło. Zmarszczyła nos. Ten zapach!
Rosie popatrzyła na nią z przejęciem.
- No i co? Dał ci tę pracę?
Znowu poczuła nieprzyjemny dreszczyk, coś ją tknęło.
- Tak, dostałam ją.
- 33 -
S
R
- Och, wspaniale! - rozpromieniła się Rosie. - Cudownie się spisałaś!
Chodz, musimy to opić!
- Jeszcze ci mało? Nie wystarczy? Spojrzała na Fran spode łba.
- Może masz rację - odparła, wzruszając ramionami. - Ale ty chyba
możesz?
- Dziękuję. W pociągu wypiłam herbatę. Teraz marzę tylko, by trochę
odpocząć.
Usadowiły się na kanapie. Niski stolik aż po brzegi był zastawiony
brudnymi filiżankami i szklaneczkami.
- Mogłabyś tu trochę posprzątać - odezwała się Fran. Rosie skrzywiła się
niezadowolona.
- Ciekawe, czy powiedziałabyś tak do Sama? Założę się, że nie. A z niego
wcale nie gorszy bałaganiarz niż ja! Doprowadzał mnie do rozpaczy, rzucając w
sypialni koszulę na podłogę!
Aączyła ich bliska zażyłość, niechętnie skonstatowała Fran. Zacisnęła
zęby, starając się oddalić obraz Sama zrzucającego z siebie ciuchy. Co się z nią
dzieje, chyba nie jest zazdrosna! O Rosie? Choć to może dlatego nie chciała
drążyć tematu, wolała go zmienić.
- Może i jest bałaganiarzem - powiedziała stanowczo. - Ale przynajmniej
w domu ma bardzo czysto.
Rosie, pocierająca palcem ciemną smugę na obrzeżu kieliszka,
gwałtownie podniosła oczy na przyjaciółkę.
- Chcesz powiedzieć, że u mnie jest brudno?
- Mówię jedynie, że można by trochę tu ogarnąć - dyplomatycznie odparła
Fran.
Rosie z roztargnieniem skinęła głową, wyraznie była już zaprzątnięta
czymś innym.
- Najpierw opowiedz mi o Samie. Co powiedział i co o nim myślisz.
Fran dobierała słowa jeszcze staranniej niż poprzednio.
- 34 -
S
R
- Rzeczywiście wygląda rewelacyjnie. Nie dziwię się, że straciłaś dla
niego głowę.
Rosie popatrzyła na nią z ukosa.
- Fran, daj spokój, niepotrzebnie się wysilasz. Powiedz, co naprawdę o
nim myślisz?
Zliski temat.
- Cóż, właściwie spodziewałam się, że jest inny - zaczęła z namysłem.
- Mhm... W takim razie, czego się spodziewałaś?
Fran niespokojnie poruszyła ramionami, gorączkowo szukając
właściwych określeń.
- Z twojego opisu wyobrażałam sobie, że jest... no... zupełnie zwyczajnym
podrywaczem. Ale on nie jest taki. Raczej... - urwała. Jeśli szczerze powie, że
jej wrażenia zupełnie nie pokrywają się z tym, co o nim słyszała, Rosie może
poczuć się urażona. Nie po to się do niej zwracała. A gdyby wyznała, że
zaintrygował ją jak żaden inny mężczyzna od czasów Sholto, tylko by się
ośmieszyła.
- Seksowny? - podpowiedziała Rosie.
Poruszyła głową. Akurat nie to przyszłoby jej na myśl w pierwszej
kolejności.
- Chyba tak.
- Bo taki jest. I to bardzo. Nie miałam doświadczeń z mężczyznami, ale
uwierz mi, Fran, w łóżku aż go rozsadza!
- Rosie! Nie chcę tego słuchać!
- Dlaczego?
- Bo tak osobiste sprawy nie są przeznaczone dla cudzych uszu! - Nie
było to do końca zgodne z prawdą. Nie mogła znieść myśli, że Sam był z kimś
w takiej sytuacji, a fakt, że się tym przejmuje, jeszcze bardziej ją rozdrażniał. -
Rosie, zmieńmy temat! - powiedziała groznie. - Inaczej umywam ręce!
- 35 -
S
R
- No dobrze, dobrze - Rosie próbowała ją udobruchać. - W takim razie
powiedz mi, co z tym balem?
- Sam wyjechał na tydzień, zadzwoni zaraz po powrocie. Wtedy ustalimy
szczegóły. Budżet i tak dalej. - Ziewnęła.
- I listę gości?
- To też. Większości spraw mogę doglądać z Dublina, ale muszę też mieć
czasowe lokum w Londynie.
- Przenieś się do mnie! - szybko zaproponowała Rosie.
Fran pokręciła głową. Po kilku latach przerwy taki bliski kontakt mógłby
wystawić ich przyjazń na ciężką próbę.
- Rosie, to niemożliwe - zaczęła łagodnie. - Przecież Sam wie, gdzie
mieszkasz. To mało prawdopodobne, ale gdyby zobaczył, że stąd wychodzę?
Byłabym spalona. Nie, lepiej zadzwonię do mamy, ma w Londynie mnóstwo
rodziny i zamożnych znajomych. Może akurat ktoś wyjeżdża na zimowe
wakacje, a ja świetnie przypilnuję mieszkania. Zrobiłabym sobie kilka tygodni
urlopu.
Popatrzyła na palec, który Sam gładził tak niedawno, przełknęła ślinę.
- Taka przerwa dobrze mi zrobi, może właśnie tego mi trzeba, by wyrwać
się z Irlandii...
- Myślałam, że jest ci tam dobrze!
- Jest. Tylko że Dublin to małe miasto i...
- I ciągle wpadasz na Sholto i jego panienkę, co? Fran uśmiechnęła się z
przymusem.
- Mniej więcej. - Podniosła się. - Masz jakiś wybielacz?
- Wybielacz? - Rosie aż zamrugała. - Chyba nie chcesz zrobić się na
blondynkę? - zapytała ze zdumieniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]