[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ich. Tłumek zasyczał i patrzył dalej.
To jakieś nieporozumienie bąknął Wojtaszewski. Ja pani nie znam&
No co ty, Marek jęknęła Brydzia jaka pani? A może ty tak ze szczęścia zgłupiałeś?
Zrobiła krok w jego stronę, ale Wojtaszewski ponownie wykonał unik i jej ręce znowu zawisły
w powietrzu.
Doktor %7łyrak nerwowo przecierał okulary, konferencyjna świta przestępowała z nogi na
nogę, a ja odkrywałam w sobie zamiłowanie babki Broni do teatralnych fars i czekałam, co
będzie dalej.
Proszę państwa, to głupi żart! Wojtaszewski tracił rezon i zaczynał lekko się jąkać.
Tttak nnie mmożna&
Co jest żart? Brydzia podniosła na niego wielkie oczy. Moja ciąża jest żart? W jej
oczach pojawiły się łzy. Nasza miłość jest żart? A może ja jestem żart?
Brydzia płakała coraz donośniej i sytuacja stawała się nie do wytrzymania. Po grupie
przeleciał szmer niezadowolenia.
A pieniądze na twoje studia? Te od tatusia? To żartem je brałeś? Bo mnie może i wziąłeś
żartem& Jej dalsze słowa przerwał szloch.
Wejdzmy do środka. Doktor %7łyrak przytomnie zwrócił się do gości. Państwo powinni
porozmawiać sami, a my tymczasem& Bardzo proszę! przejął inicjatywę.
Ruszyliśmy za %7łyrakiem, omijając zapłakaną Brydzię i wbitego w ziemię Wojtaszewskiego.
Dlaczego to wszystko? pytał Brydzię słabym głosem, pozostawiany przez obojętnie
mijających go gości na pożarcie.
Wychowam nasze dziecko sama. Brydzia chlipała, obejmując rękami brzuch. I nie
dzwoń do mnie, łajdaku! krzyknęła, zanim odeszła. Na tyle głośno, że nasze głowy jeszcze raz
odwróciły się w kierunku głównych aktorów.
To była szczególna kolacja pokonferencyjna. Wojtaszewski z uporem maniaka biegał między
gośćmi, tłumacząc wcześniejsze zajście. Im więcej tłumaczył, tym więcej politowania i ironii
wzbierało w słuchaczach. Wreszcie, po raz pierwszy w życiu, upił się na smutno i płakał nad
własnym losem, budząc jak najgorsze emocje.
Ja z tą ciążą nie mam nic wspólnego powtarzał z uporem, coraz śmielej nalewając
konferencyjne wino. Ja nie pamiętam tej pani.
Nie sądziłem, że kolega ma takie problemy szepnął mi do ucha doktor %7łyrak.
W spojrzeniu, jakim obdarzył Wojtaszewskiego, widziałam rodzącą się zawodową ciekawość.
Biedna dziewczyna odszepnęłam konspiracyjnie.
Wojtaszewski też biedny. Doktor pośpieszył z męską solidarnością. Chodzi mi o to, że
widziałem kilka ładniejszych kobiet w ciąży& dodał. Uśmiechnął się diabolicznie i po raz
pierwszy nie wydawał się smutny.
Stylony z oczkami marzeń
Ucieszyłam się, gdy po kolejnym powrocie do domu zastałam przy rodzinnym stole dwa zgodne
małżeństwa: rodziców i państwa Parysiaków, zatopionych jak bursztynowa komnata, tyle że
w przyjaznej rozmowie.
Ależ ona urosła! zakrzyknęła Parysiakowa. Nie rosłam już od ponad czterech lat.
I wypiękniała dodał Parysiak, zajadając białą kiełbasę. Kiedy mówił, że wypiękniałam,
patrzył na tatę.
Jeszcze trochę, a Misia będzie nas leczyła powiedziała mama, siląc się na zdawkowy ton,
jednak duma w jej głosie była aż nadto słyszalna.
Niemożliwe! Parysiak wreszcie mnie dostrzegł. To ona jest na medycynie?
Będzie leczyła nasze dusze ciągnęła cierpliwie mama. Do tego nie trzeba medycyny.
Dusze, dusze& Pani Parysiakowa czyniła intelektualne wysiłki, próbując coś sobie
przypomnieć. Ja słyszałam o takich chorobach ściszyła głos ale one dotyczą chyba tylko
wierzących, bo niewierzący nie wierzą w duszę.
W Boga nie wierzą zaprotestował tatuś. W duszę, jak sądzę, raczej tak&
No, nie wiem. Pani Parysiakowa nie ukrywała swych wątpliwości.
Szkoda, że nikt z nas nie jest niewierzący westchnęła mama. Mógłby to rozstrzygnąć
rzekła i poszła odgrzać dla mnie bigos.
W Ameryce ludzie chorują głównie na otyłość. Pani Parysiakowa powróciła do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]