[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A jakże. Tylko że nie przez sen, a przy pomnażaniu.  Mówiła z wyrzutem.  Słysza-
łam twoje-myśli, niezguło.'Sądziłam że usłyszę chociaż  Sześćset Szósteczko moja
kochana!", a tu tylko  ale heca". I  Lort". I ciągle ten Lort! Mówię, że gdybyśmy sześć lat już
ze sobą nie byli i medali za to od Rady nie fasowali, to bym pomyślała, żeś zboczeniec jakiś,
co o facecie myśli, gdy się z kobietą pomnaża.
 A przestańże kłapać  przerwał jej zniecierpliwiony.
 To odłóż to zdjęcie i jedz! Co tam masz na nim takiego?
 Posłuchaj, kobieto  powiedział powoli, tak że się na chwilę zamknęła.  Niech cię to
zdjęcie nie obchodzi i ten Lort także! Ani mru mru! %7ładnej sąsiadce ani nikomu! Jak dobrze
pójdzie, zrobię z siebie i ciebie...  zawiesił głos na chwilę.  Jednym słowem, zrobię z nas
Rozumnych i to nie byle jakich, bo bogatych.
Kobieta oniemiała i jej oczy zrobiły się jeszcze bardziej okrągłe, choć było to prawie nie-
możliwe z uwagi na fakt, że była to jedna z nielicznych piękności mogących pochwalić się
okiem idealnie kolistym.
 Kpisz  wyrwało się jej spomiędzy warg,
 Mówię poważnie  powiedział  ale gębę na kłódkę, bo jak przez ciebie mi się coś nie
uda, to do Błękitnej Szarugi zepchnę z byle -mostu! I dość już gadania!  rzucił i przełknął
kęs kaszanego placka, zagłębiając się w marzeniach.
Przez dwie godziny krążył pod. domem Lor-ta, nim tamten zdecydował się wyjść do miasta.
Szedł za nim krok w krok, przekonany, że młody Rozumny id?ie na spotkanie ze swym
mocodawcą Nie wątpił, że w kradzieży tak dużej ilości środka chemicznego specyficznego
typu musiała maczać palce większa grupa osób. Jeszcze tego samego wieczoru zrobił się w\
instytucie niezły raban Przyjechał dyrektor, in-wentor, badacze, naczelny czuwacz i kto tylko
mógł Pół komendy OOSS postawiono na nogi. Sto Osiem dotąd nie miał pojęcia, że chodziło
o spanodorm. Gdyby to wiedział, złapałby złodzieja na gorącym uczynku. Za pojmanie na
takiej kradzieży groziła śmierć, a strażnik natychmiast dostałby awans na Rozumnego. Sto
Osiem nie chciał ryzykować, a nuż kradzież okazałaby się błaha i wtedy z awansu nici, a i
pieniędzy żadnych. Pomyśleć, że gdyby nie ten króciutki błysk na betonie, taka okazja
przeszłaby mu koło nosa
Skręcili w Ciemnoczerwoną i dalej na. plac Różowy. Tutaj Lort wszedł do gabinetu. Straż-
nika zaskoczył taki obrót sprawy. Nie przypuszczał. że Lort wyjdzie z domu dla przyjemności.
Z drugiej strony dowiedział się ciekawej rzeczy o tym młodym człowieku. Do dziś nie znalazł
sobie pary na czas Godów! Szuka towarzyszki po gabinetach. Sto Osiem nie mógł
zdecydować się na przekroczenie bramy lokalu. Myślał, co by też było, gdyby ktoś znajomy
go zobaczył. Wiadomo przecież, że kobietę ma, a tu jeszcze jedną bierze, a to zboczeniec.
Nie mógłby liię nikomu pokazać na oczy, nie mówiąc już o Sześćset Szóstce!
Tak stojąc i bijąc się z myślami, doczekał wyjścia z gabinetu Maska. Maska Sto Osiem
oczywiście nie znał, ale tuż za nim wyszedł z gabinetu Lort w towarzystwie jakiejś po-
czwarnej kobiety. Czuwacz z przerażeniem zauważył, że kieszeń na piersi Lorta, przedtem
sprawiająca wrażenie pełnej, jest spłaszczona i chyba pusta.  Cholera  pomyślał  Prze-
gapiłem gol Ale i tak to, co wiem, wystarczy.
Szedł więc dalej za Lortem i doprowadził go do domu. Odczekawszy kilka minut, by chemik
dotarł na gerę, ruszył za nun na trzecie piętro i do skrzynki na listy wsfinął małą kopertę ze
zdjęciem i terminem wieczornego spotkania przy Placu Trzech Barw.
Trójkolorowe strumienie wody zlewały się w tęczową wstęgę. Sto Osiem od długiej chwili
przyglądał się temu widowisku. Czekał na Lor-ta i zżerała go niepewność. Uspokajał się. ze
nie ma nic do stracenia. Jeżeli Lort nie przyjdzie, uda się do szefa Służby Specjalnej i wyjawi
posiadane informacje.
Lort nadszedł jednak. Czuwacz poznał go mimo zmienionego stroju. Chemik odziany był w
sweter z przysłaniającym szyję kołnierzem i wysokie buty. Sto Osiem wstał i wziąwszy go pod
rękę szepnął:
 To ze mną miał się pan spotkać. Chodzmy do parku.
Gdy usiedli ha ustronnej ławce, przystąpił do rzeczy.
 Zdjęcie chyba mówi samo za siebie?  zaczął.
 Tak  przerwał mu Lort  Czego chcesz? Ile?
 Widzę, że rozmowa będzie rzeczowa. Mnie nie trzeba dużo. Komu potrzebny jest
spano-dorm?
Lort zrobił gwałtowny gest. Sto Osiem przytrzymał jednak jego dłoń.
 Spokojnie. Nie chcę wiedzieć, po co, tylko komu.
 A jeżeli nie powiem?
 Wtedy udam się do OOSS.
 Aha, do szefa Służby Specjalnej. A nie będzie ci żal forsy?
 Za to otrzymam tytuł taki jak twój i przemalują mi czubek łepetyny. Będziemy kumplami!
 zarechotał Sto Osiem i trzasnął Lórta w plecy.
 No to bądzmy  odparł spokojnie Lort i wstał.
 Zaczekaj!  czuwacz ściągnął go z powrotem na ławkę.  Chyba nie ^oszalałeś?!
Chcesz wisieć, jak szczur? W najlepszym wypadku spędzisz resztę życia na Wyspie! Czy to
cię nie przeraża?!
 Znam inne wyjście  powiedział chłodno Lort.  A gdyby cię tak teraz wykończyć?
Cicho i bez krzyku?
 Taki numer nie przejdzie!  roześmiał się Sto Osiem grubo.  Wiesz, że mam odbitki i
po co tak żartujesz? Jeszcze dziś znalazłyby się na właściwym biurku.
 Więc dobrze. Zaraz ci coś powiem, żebyś niepotrzebnie nie robił sobie apetytu. Twoje
milczenie i tak nic nie pomoże. Zdemaskują mnie tak czy tak. Zgubiłem tam nadajnik i ciężko
uszkodziłem dwóch czuwaczy. Zledztwo może potrwa długo, ale zakończy się sukcesem.
 Twój nadajnik znalazłem ja!
 Chwileczkę, eki przerywaj. Nie mam najmniejszego zamiaru dzielić się z tobą, wszawy
Techniczyno. nawet najdrobniejszą sumką. Rozumiesz?!
Sto Osiem osłupiał. Lort wstał l dodał:
,  Przez jakiś czas możesz się jeszcze wstrzymać z mówieniem mi  ty". Na razie jestem dla
ciebie panem, gnido.
Odwrócił się na pięcie i odszedł. W głębi duszy był wściekły. Brał oczywiście pod uwagę,
że zostanie zidentyfikowany, ale gdzieś w głębi kołatała się jednak nadzieja, ze może uniknie
tego całego młyna, przez który będzie teraz musiał przejść.
Bus zawiózł go kolorowo rozświetlonymi ulicami wprost do luksusowej dzielnicy Braand.
Wysiadł przed przeszkloną willą przy Linii Srcbrzysto-Białej. Okoliczne posiadłości tonęły już
w ciszy i bezruchu. Stanął przed drzwiami, strojnymi w żelazne, kute girlandy i pociągnął za
dzwonek.
 Kto tam?  odezwało się w domofonie.
 Czy jest w domu Paraj?
 Nie przyjmuje nikogo.
 Mówi Lort.
Cicho szczęknął zamek. Lort wszedł i zamknął drzwi za sobą. W ciemnym hollu
zamajaczył' cień służącego. Lort wiedział, ze czeka go długa, męcząca noc, którą spędzi na
trudnej rozmowie z Wszechwiedzącym Parajem.
22. "
^
Sto Osiem nie patyczkował się. Tyle razy w życiu wymykały mu się z rąk ró;?ne okazje, że
wolał nie ryzykować. O świcie stanął przed szefem Służby Specjalnej, kładąc na biurku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •