[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nogi, by powstać i ruszyć do walki...
Zmrużył oczy przed blaskiem słońca. Leżał na niższym pokładzie, z głową na kolanach Siwary, jej
warkocze kołysały się, gdy łkając pochylała się nad nim, dotykając ręką jego włosów. Otaczali ich
uzbrojeni mężczyzni z mieczami gotowymi do ciosu.
Gene czuł, że lewa część twarzy mu płonie, przecięta stalowym ostrzem. Uśmiechnął
się do Siwary, a jej szloch przeszedł w cichy śmiech.
Uniósł głowę. Nie było widać płonącego statku. Galerę Siwary otaczała flota Kof.
Dlaczego księżniczka nie popełniła samobójstwa? Myślał, że Siwara zginęła. A teraz była jeńcem
Kof. Nie był pewny, czy Kof łaskawie obchodziło się z wziętymi do niewoli. Co się z nią stanie? Jak
spędzi resztę życia? Jęknął na samą myśl o tym i Siwara, zaniepokojona, poło-
żyła mu dłoń na policzku.
Gdzie jest Yanuk? próbował usiąść, ale nie mógł.
Wskazała głową. Yanuka trzymało dwóch uzbrojonych ludzi. Na skutek choroby wy-glądał jak cień.
A klejnot?
Spojrzała prosto przed siebie. Gene wytężył wzrok, by go dostrzec. Czterech mężczyzn trzymało
płachtę materiału, każdy za jeden róg; po jej zaokrąglonym wybrzuszeniu domyślił
się, że w środku jest klejnot.
Obok nich stał Froar, już bez kajdan, uśmiechając się z zadowoleniem bez najmniejszego
zadraśnięcia, w czerwonym płaszczu, czystym i olśniewającym. Nie opodal stali dwaj mężczyzni w
złotych zbrojach. Złoto było porysowane i miejscami zniszczone, ale widać musieli być jakimiś
ważnymi osobistościami.
Gene spróbował znowu się podnieść; poczuł w prawym ramieniu kłujący ból, zacisnął
zęby i jakoś udało mu się siąść. Całe ramię miał zabandażowane. Dotknął policzka był
porządnie przecięty, ale krew już zakrzepła.
Siwara pochyliła się nad nim, uśmiechając się ciągle.
Gene! %7łyjesz! Leżałeś taki blady! Taki blady!
Objął ją zdrowym ramieniem. Pilnujący ich ludzie nie poruszyli się, gdy księżniczka wstała.
Możesz stać?
Skinął głową, a ona pociągnęła go, z ledwością postawiwszy półprzytomnego na nogi.
Gene znowu słyszał muzykę, ale cichą i odległą. Zachwiał się i powiódł wzrokiem po zebranych.
Wszystko to wydawało mu się nierealne. To nie mogło dziać się naprawdę! A przecież zdarzyło się
było w tym coś zabawnego. Gene otworzył usta, by się roześmiać, ale nagle wszystko to przestało
być zabawne. Jedną ręką obejmował Siwarę, nie wiedząc, co się może stać za chwilę z księżniczką.
To zupełnie nie jest zabawne.
Odwrócił głowę w stronę dziewczyny.
Siwaro, co z tobą będzie? Czy jeszcze kiedykolwiek cię ujrzę?
Spojrzała zimnym wzrokiem, jakby ujrzała go po raz pierwszy.
Nie wiem. Ale nie martw się, przecież jeszcze żyjemy. Mamy klejnot i Yanuka. Nie wolno nam
tracić nadziei wyszeptała, a jej wzrok złagodniał. Byłeś wspaniały, nigdy o tym nie zapomnę!
Jakaż to mała pociecha! Nagle strażnicy rozstąpili się i podeszli do nich dwaj mężczy-
zni w złotych zbrojach.
Ten wysoki to Dann mruknęła Siwara. Drugi to jego brat Erlich. Widziałam już ich kiedyś.
Przybyli do Nanich przed miesiącami, wysuwając zuchwałe żądania. Gdyby był z nimi jeszcze Carill,
mielibyśmy przed sobą wszystkich władców Kof.
Wyższy mężczyzna był otyłym blondynem o głupkowatym, lecz sympatycznym obliczu. Niższy,
ciemny i szczupły, miał twarz o ostrych, szczurowatych rysach i wyrachowane, podstępne spojrzenie.
Obydwaj stali, przyglądając się księżniczce, a następnie przenieśli wzrok na Gene'a. Froar podszedł
do nich z boku i zaczął coś szeptać. Przez twarz Erlicha, tego niższego, przebiegł złośliwy uśmiech.
Ale Dann, blondyn, uśmiechnął się pobłażliwie, jakby to, co powiedział Froar, nie było niczym złym.
Froar wskazał na Yanuka, który nic sobie z tego wszystkiego nie robił.
Twierdzi, że jest nieśmiertelny. Byłoby interesujące sprawdzić to jego przekonanie.
Chyba za pomocą ostrych narzędzi udałoby się rozwiązać zagadkę owego wiecznego życia.
Osobiście nie wierzę w to. Zresztą nieważne, najlepiej go zabijcie. Dostał już silną porcję trucizny,
ale nie wygląda, jakby wyrządziła mu specjalną krzywdę. Jest czarnoksiężnikiem.
Potrafi lepić z gliny małe duszki. Są żywe i poruszają się!
Dann patrzył na Froara lekceważąco i z niedowierzaniem. W szczurowatych oczach Froara również
malowały się wątpliwości, ale jednocześnie jakiś podstęp.
A to Froar wskazał klejnot to jest coś, co daje im siłę. Nie jestem całkiem pewny, co z tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]