X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrobił.
Czasami Celia brała życie za prosty tkacki wzór: przewijasz się tu i tam jak
czółenko, posłuszna czyjejś ręce. Jim, zaczynała przypuszczać, był częścią
tkanego dla niej wzoru. Był jej przeznaczeniem od kołyski. No i jakim szczęściem
płonęły w tamtych dniach oczy jej matki.
Jim był kochany, lubiła go ogromnie. Niedługo zapewne poprosi ją o rękę i
wtedy będzie czuła to samo, co czuła, kiedy oświadczał się jej major de Burgh
(major miał dla niej na zawsze pozostać majorem de Burghiem, nie mężczyzną o
imieniu John nie), będzie leciutko podniecona i trochę zmieszana, a jej serce
będzie uderzało przyśpieszonym rytmem&
68
Jim oświadczył się jej pewnego niedzielnego popołudnia. Zaplanował to sobie
kilka tygodni wcześniej. Lubił snuć plany i lubił je realizować. Uważał, że to
jest dobry sposób na życie.
To było deszczowe popołudnie. Siedzieli w pokoju szkolnym. Byli po
podwieczorku. Celia grała na pianinie i śpiewała. Jim lubił utwory Gilberta i
Sullwana*.
Pózniej usiedli na sofie i dyskutowali o socjalizmie i o szczęściu rodzaju
ludzkiego. Potem nagle zapadła cisza. Celia rzuciła parę słów o pani Desant*,
lecz Jim bąknął coś od rzeczy.
Znów zapadła cisza i nagle Jim poczerwieniał i oświadczył:
 Spodziewam się, że wiesz, jak bardzo mi na tobie zależy, Celio. Czy
chciałabyś się ze mną zaręczyć, czy wolałabyś trochę poczekać? Myślę, że
bylibyśmy razem bardzo szczęśliwi. Mamy tak wiele wspólnych zainteresowań.
W istocie wcale nie był tak opanowany, na jakiego chciał wyglądać. Gdyby
Celia była starsza, potrafiłaby to zauważyć. Dostrzegłaby lekkie drżenie ust i
nerwowość rąk, podskubujących leżącą na sofie poduszkę.
Ale było, jak było, a ona musiała coś odpowiedzieć.
Nie wiedziała co. A ponieważ nie wiedziała, nie odpowiedziała w ogóle.
 Spodziewam się, że mnie lubisz, prawda?  Jim brnął dalej.
 Czy lubię? Och, oczywiście, że lubię  przytaknęła skwapliwie.
 No to najważniejsze mamy za sobą. Dwoje bliskich sobie ludzi powinno się
nawzajem lubić. To uczucie trwa zawsze. Namiętność (tu Jim spłonął panieńskim
rumieńcem), namiętność nie. Myślę, że ty i ja, Celio, bylibyśmy ze sobą idealnie
szczęśliwi. Chcę się młodo ożenić.  Przerwał, a po chwili dodał:  Wiesz co,
najuczciwiej postąpimy, zaręczając się na próbę, na pół roku. Nie musimy mówić o
tym nikomu, poza twoją matką i moją rodziną. Potem, po pół roku, podejmiesz
ostateczną decyzję.
Celia namyślała się chwilę.
 Istotnie sądzisz, że tak będzie najlepiej? A jeśli ja, jeśli ja nawet
wówczas&
 Jeśli wówczas nie przyjmiesz moich oświadczyn, to, rzecz jasna, nie
pobierzemy się. Ale przyjmiesz. Jestem przekonany, że nasze sprawy dobrze się
ułożą.
Ileż w nim było spokojnej pewności siebie. Jim był przekonany. Jim wiedział.
 Zwietnie  odparła Celia i uśmiechnęła się.
Ona spodziewała się, że on ją pocałuje, ale nie pocałował. On bardzo tego
pragnął, lecz się wstydził. Wrócili do dyskusji o socjalizmie i o szczęściu
rodzaju ludzkiego, choć tym razem ich wywody nie były tak logiczne jak chwilę
wcześniej.
W końcu Jim powiedział, że na niego pora i podniósł się.
Chwilę stali naprzeciw siebie skrępowani.
 Zatem do zobaczenia. Pokażę się w najbliższą sobotę. Może wcześniej. I
napiszę.  Zawahał się.  Czy& czy mógłbym cię pocałować, Celio?
Pocałowali się. Dość niezdarnie&
Zupełnie tak, jakby pocałował mnie Cyril, pomyślała Celia. Choć co prawda
Cyril nigdy nikogo nie chciał całować&
No więc stało się. Była zaręczona z Jimem.
2
Miriam promieniała. Jej entuzjazm udzielił się nawet samej Celii.
 Och, kochanie, jaka jestem szczęśliwa. To taki zacny chłopiec. Uczciwy i
męski, i zaopiekuje się tobą. No i Grantowie są naszymi starymi przyjaciółmi.
Uwielbiali twego drogiego ojca. To wprost niewiarygodne, wprost cudowne, że do
tego doszło. Kto by pomyślał: ich syn i nasza córka. Och, Celio, teraz mogę ci
się przyznać, że zamartwiałam się cały czas, gdy o twoją rękę starał się major
de Burgh. Czułam, czułam, że coś jest nie tak& że major de Burgh nie jest
odpowiednim człowiekiem&  Dodała całkiem nieoczekiwanie:  No i bałam się o
siebie.
 O siebie?
69
 Tak, a to dlatego, że rozpaczliwie pragnęłam zatrzymać cię przy sobie. Nie
chciałam, byś wychodziła za mąż. Byłam samolubna. Przy mnie, mówiłam sobie,
wiodłabyś bardziej bezpieczny żywot;
żadnych trosk, żadnych dzieci, żadnych kłopotów& I gdyby nie to, że mogłam ci
zostawić tak mało, o wiele za mało, byś mogła się z tego utrzymać, nie wiem, czy
zdołałabym się oprzeć pokusie& Matce naprawdę trudno nie być samolubną.
 Nonsens  ucięła krótko Celia.  Za każdym razem, kiedy któraś z moich
rówieśnic wychodziłaby za mąż, ty przeżywałabyś potworne upokorzenie.
Celia z niejakim rozbawieniem przyjmowała skrajną zazdrość matki.
Wystarczyło, by jakaś dziewczyna była lepiej ubrana albo dowcipniejsza w
rozmowie, a Miriam natychmiast popadała  w chorobliwe rozdrażnienie. Miriam
prawie się pochorowała na wieść o ślubie Ellie Maitland. Jedynymi dziewczętami,
o których potrafiła mówić życzliwie, były te, które w żaden sposób nie mogły
rywalizować z Celia. Najmniej zadbane albo najbardziej nijakie. Celia irytowała
się i jednocześnie wzruszała. Kochane stworzenie, jakże śmieszne z tym swoim
stroszeniem piórek niby jakaś ptasia mama! I jak absurdalnie nielogiczne& Mimo
wszystko, myślała Celia, trzeba przyznać, że to bardzo miłe z jej strony. A że
nie umie powstrzymywać emocji? No cóż, jej matka zawsze miała emocjonalny
stosunek do życia.
Celia cieszyła się, widząc, jak matka jest szczęśliwa. Istotnie jej zaręczyny
z Jimem można było uznać za cudowne zrządzenie losu. To przecież miło wejść do
rodziny  starych przyjaciół . Nie miała wątpliwości, że lubi Jima bardziej niż
kogokolwiek z grona swoich znajomych, bardziej, o wiele, wiele bardziej. Jim po
prostu był mężczyzną idealnie pasującym do jej wyobrażeń o mężu: był młody,
władczy, pełen ideałów. Czy z okazji własnych zaręczyn dziewczęta zawsze ogarnia
coś w rodzaju depresji? Możliwe, że tak. Zaręczyny to coś tak ostatecznego, tak
nieodwołalnego.
Ziewnęła, sięgając po książkę pani Besant, ale teozofia też wpędzała ją w
depresję. No i zdawała się taka głupia&
To już chyba lepszy bimetalizm&
Wszystko było dość nudne& o wiele nudniejsze niż dwa dni temu.
3
Następnego dnia na tacy leżał list zaadresowany ręką Jima. Na policzki Celii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •  

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.