[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W zakresie wszelkich podstawowych zagadnien jednostkowego i spolecznego bytu, w
zakresie problemow psychologicznych, ekonomicznych, politycznych i moralnych ogromna
czesc naszej kultury pelni dokladnie jedna funkcje - zaciemniania sprawy. Jedna z takich
zaslon dymnych jest twierdzenie, ze jakies kwestie sa zbyt skomplikowane, aby przecietna
jednostka mogla je zrozumiec. Tymczasem mogloby sie wydawac, ze wiele podstawowych
problemow indywidualnego i spolecznego zycia jest nad wyraz prostych, w istocie tak
prostych, ze od kazdego nalezaloby oczekiwac ich zrozumienia. Przedstawianie ich jako
rzekomo ogromnie zawilych, tak iz tylko specjalista moze je pojac, i to wylacznie w zakresie
swojej waskiej specjalnosci, prowadzi w rzeczywistosci - a czesto i w zamierzeniu, do
pozbawienia ludzi wiary w ich zdolnosc myslenia o problemach prawdziwie istotnych.
Jednostka czuje sie bezradna i zagubiona w chaotycznej powodzi danych i ze wzruszajaca
cierpliwoscia czeka, az specjalisci orzekna, co robic i dokad dazyc.
Rezultat jest dwojaki: z jednej strony - sceptycyzm i cynizm wobec wvszystkiego, co zostalo
powiedziane albo wydrukowane, z drugiej - dziecinna wiara we wszystko, co orzekly
autorytety. Ta kombinacja cynizmu i naiwnosci jest nad wyraz typowa dla nowoczesnego
czlowieka. Jej glownym skutkiem jest niechec do samodzielnego myslenia i decydowania.
Inny sposob paralizowania krytycznego myslenia polega na niszczeniu wszelkich
ustrukturalizowanych obrazow swiata. Fakty zatracaja jakosc, ktora moga posiadac tylko jako
czesci ustrukturalizowanej calosci, a zachowuja jedynie znaczenie abstrakcyjne, ilosciowe;
kazdy fakt - to po prostu jeszcze jeden fakt, a liczy sie tylko to, czy wiemy wiecej, czy tez
mniej. Radio, filmy i gazety sieja pod tym wzgledem spustoszenie. W srodku komunikatu o
zbombardowaniu miasta i smierci setek ludzi - albo tuz po nim - pojawia sie reklama mydla
czy wina. Ten sam spiker tym samym sugestywnym, przymilnym i autorytatywnym glosem,
ktorym przekonywal sluchaczy o powadze sytuacji politycznej, poleca im szczegolny
gatunek mydla produkowanego przez fabryke oplacajaca utrzymanie radiostacji. Kroniki
filmowe pokazuja sceny torpedowania okretow, a zaraz po nich pokazy mody. Dzienniki
przytaczaja wyswiechtane mysli jakiejs wschodzacej gwiazdki albo opisuja jej sniadania,
poswiecajac temu tylez miejsca i uwagi co relacjom o wybitnych wydarzeniach naukowych
czy artystycznych.
Wszystko to sprawia, ze na docierajace do nas wiadomosci przestajemy reagowac w sposob
normalny. Przestajemy sie entuzjazmowac, tracimy zdolnosc wzruszania sie i zmysl
krytyczny, wskutek czego nasz stosunek do wydarzen na swiecie staje sie powierzchowny i
przybiera charakter zobojetnienia. W imie wolnosci odbiera sie zyciu wszelka spojna
strukture. Rozpada sie ono na wiele drobnych oddzielnych czesci, pozbawionych jako calosc
wszelkiego sensu. Jednostka pozostawiona jest sama sobie z tymi czastkami, jak dziecko ze
swymi klockami; roznica polega na tym, ze dziecko wie, co to jest dom, moze zatem w
klockach, ktorymi sie bawi, rozpoznac czesci skladowe domu; tymczasem dorosly nie
dostrzega znaczenia calosci, ktorej czesci dostaja mu sie w rece. Oszolomiony i zalekniony,
nie przestaje wpatrywac sie w te male, nic nie znaczace kawalki.
To, co powiedzielismy o braku oryginalnosci w odczuwaniu i mysleniu, odnosi sie rowniez
do aktow woli. Uchwycic to jest rzecza szczegolnie trudna; wydaje sie, ze czlowiek
wspolczesny pragnie az nazbyt wielu rzeczy i jedyny jego problem zdaje sie polegac na tym,
ze chociaz wie, czego chce, nie moze tego miec. Cala nasza energie zuzywamy na
zdobywanie tego, co chcemy miec, i wiekszosc ludzi nigdy nie kwestionuje podstawowej
przeslanki tej aktywnosci, tego mianowicie, ze wie, czego naprawde chce. Ludzie nie
zastanawiaja sie, czy cele, ku ktorym zmierzaja, sa tym, czego sami pragna. W szkole chca
miec dobre stopnie; jako dorosli chca odnosic sukcesy, zarabiac coraz wiecej pieniedzy,
zdobyc wiecej prestizu, kupic lepszy woz, bawic sie itp. Kiedy jednak posrod calej tej
oblakanczej aktywnosci zastanowia sie przez chwile nad tym wszystkim, ogarnia ich
watpliwosc:
A jesli dostane te nowa posade, jezeli kupie lepszy woz lub uda mi sie odbyc te podroz - co
wtedy? Jaki z tego pozytek? Czy rzeczywiscie pragne tego wszystkiego? Czy nie gonie za
jakims celem, ktory ma mnie rzekomo uszczesliwic, a wymyka mi sie z chwila, gdy go
osiagne?
Kiedy czlowieka opadna podobne watpliwosci, budzi sie w nim przerazenie; wstrzasaja one
bowiem sama podstawa calej jego aktywnosci, jego pewnoscia, ze wie, czego chce. Totez
ludzie usiluja mozliwie szybko pozbyc sie tych klopotliwych mysli. Sadza, ze naszly ich one
dlatego, ze byli zmeczeni albo przygnebieni - i w dalszym ciagu gonia za celami, ktore
uwazaja za wlasne.
Wszystko to swiadczy jednak o mglistym uswiadamianiu sobie tej prawdy, ze czlowiek
wspolczesny zyje w zludzeniu, iz wie, czego chce, gdy w istocie chce jedynie tego, czego sie
oden wymaga. Aby zaakceptowac te prawde, trzeba sobie uprzytomnic, ze wiedziec, czego
sie istotnie chce, nie jest - jak mysli wiekszosc ludzi - rzecza latwa, lecz jednym z
najtrudniejszych zadan stojacych przed kazda istota ludzka. Jest to problem, ktory
goraczkowo usilujemy ominac, przyjmujac gotowe cele - za wlasne. Czlowiek wspolczesny
gotow jest poniesc najwieksze ryzyko, by osiagnac cele, bedace rzekomo jego celami; lecz
bezgranicznie boi sie ryzyka i odpowwiedzialnosci, jaka musialby poniesc wyznaczajac sobie
wlasne cele. Czesto bierze sie mylnie intensywna dzialalnosc za dowod dobrowolnego
dzialania, chociaz wiadomo, ze moze to byc dzialanie nie bardziej spontaniczne niz u aktora
albo osoby zahipnotyzowanej. Kazdy z aktorow po zapoznaniu sie z glownym watkiem
sztuki moze z werwa grac przydzielona sobie role, a nawet samemu uzupelnic swoj tekst i
pewne szczegoly akcji. A przeciez gra on tylko role wyznaczona.
Szczegolna trudnosc w rozeznaniu, do jakiego stopnia nasze pragnienia - podobnie jak mysli
i uczucia - sa nam w rzeczywistosci narzucone z zewnatrz, wiaze sie scisle z problemem
wladzy i wolnosci. W dziejach nowozytnych autorytet Kosciola przejelo panstwo, autorytet
panstwa zastapilo sumienie, a w naszej epoce role te objela z kolei bezimienna wladza
zdrowego rozsadku i opinii publicznej jako narzedzi konformizacji. A ze wyzwolilismy sie
spod dawnych jawnych autorytetow wladzy, nie dostrzegamy, ze stalismny sie ofiara nowych
autorytetow. Stalismy sie automatami zyjacymi w zludzeniu, ze sa istotami
rozporzadzajacymi wlasna wola. Dzieki temu zludzeniu jednostka nie uswiadamia sobie
niebezpieczenstwa; ale na tym konczy sie cala pomoc, jaka daje zludzenie. W istocie rzeczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •