[ Pobierz całość w formacie PDF ]
radziecka , a nie sowiecka ) - warta, żebym się z nią zródłowo zapoznał - to właśnie przeciwnie,
stoi ona na gruncie silnego autorytetu nauczyciela i choć stawia na czynne zaangażowanie
młodzieży w życie szkoły, nie toleruje najmniejszych przejawów anarchii czy sobiepaństwa.
Zaraz po pauzie wziął mnie na stronę i przyznał, że istotnie coś tam było, ale nie na
płaszczyznie polityczno-szkolnej, a tylko... podniósł brwi i uśmiechnął się lekko towarzyskiej .
Oznajmiono mu, że aktyw uczniowski (tak właśnie nazywa głównych kopanych) ceni mnie nadal
jako świetnego nauczyciela ( dziękuję za uznanie - przerwałem mu), ale że postanowił w związku
z taką tam jedną tajemnicą - jasna rzecz, że nie pytałem jaką - ograniczyć ze mną, hm, do
odwołania stosunki towarzyskie poza lekcjami. To również było powiedziane jakby z nutką z lekka
pobłażliwej ironii. Na to już ja, niestety, nic nie mogę poradzić - rozłożył z powagą ręce.
Poradzić? oburzyłem się przecinając rozmowę. - Ależ niezwykle mi odpowiada ta dość pózna
obietnica respektowania dystansu ze strony tych smarkaczy, których państwo wszyscy roz-
pieszczacie. W głowach im się przewraca!
Urządziłem im na lekcji repetycję i pilnie uważałem, aby przy ocenach zachować absolutną
bezstronność. Wszystkich traktowałem z jednakową wyniosłą grzecznością. Tak też będę robił w
przyszłości.
Dzień sto trzydziesty siódmy
Nocą puste trotuary napinają się jak bębny. Szybkie kroki wybijają na nich: ca-ło-wa-ła bab-ka,
ca-ko-wa-ła bab-ka dziad-ka w nos! dziad-ka w nos! Opodal Komendy Miasta patrol. Błysk latarni i
już wiedzą, że cywil, i to raczej stateczny, i że wędruje w celach pokojowych. Ramię światła
wznosi się jak ramię semaforu. Jeszcze przed trzema tygodniami bałbym się tak wracać w nocy
wąwozem Pomorskiej.
Przejrzałem się nieznacznie w lustrze portierni. Dolna warga lekko spuchnięta. Całuje ta
kochana wariatka, niech ją kaczki! Szkoda, że tamten portier nie wytrzymał nerwowo
przekształcenia hotelu Monopol na dom profesorski i przed miesiącem podziękował za pracę.
Teraz bym znalazł dużo więcej uznania w oczach starego fizjonomisty. Niemniej jednak nie znoszę
tych typów i pójście z Celiną do prawdziwego hotelu kosztowało mnie sporo nerwów: obleśne
uśmiechy, bo cel naszego zjawienia się, mimo pakownej walizki w moim ręku, był dla nich
oczywisty, no i ten płynny ruch ręki Celiny, z jakim wcisnęła grubasowi papierek w dłoń, a wtedy
okazało się, że jest jeszcze wolny jeden pokój dwuosobowy. Do tego wygląd numeru, jednoznaczna
funkcjonalność umeblowania, wrażenie jakby lepkości emanującej ze ścian. Przesadzasz,
niedzwiadku - tłumaczyła rzeczowo z jakąś, można to nazwać, pedagogiczną pobłażliwością w
momencie, kiedy omne animal triste, i ja, wodząc spojrzeniem po jej odkrytych, niepospolicie
pięknych nogach, doznawałem wrażeń już wyłącznie estetycznych. Numer jest na pewno czystszy
od waszej nory: siekierę można zawiesić. Do czego to podobne, żeby się tak dać sterroryzować
temu wariatowi i nie otwierać okna!... A że nie wypada, to ja powinnam biadać, kobieta, a nie pan
donżuan. Słuchałem nie oponując, gdyż smutek duszy zdawał się zmierzać ku samouspokojeniu.
Celina, wykonawszy kilka sprężystych wyrzutów ramion w bok i w górę dla lepszego krążenia
krwi, zrobiła coś w rodzaju szpagatu, a ja znowu odczułem potrzebę mówienia o poezji i o niej.
Celina nie lubi, jak to określiła, ustawicznych bombardowań banią poezji . Nie podziela też
mińskiego upodobania do takich sobie, zwyczajnych randek z chodzeniem po parku, trzymaniem
się za ręce i wielu innych rzeczy, które wydają mi się naturalne i powszechne. Za to wiem, że żyję.
Byłem przedtem jakby w ślimaczej skorupie: Przez wyjazd do tego miasta wyszedłem z jednej
skorupy i chciałem czym prędzej wejść w drugą - podobną, a ona, Celina, wprowadziła mnie na
środek życia. Nie dosłownie - na środek, bo nie biorę udziału w większości jej i Stefana eskapad.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]