[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiąc, nie bardzo dbałem o niego, bo nie mam na to czasu i nie bardzo się znam. Nie jestem rasowym samo-
chodziarzem, tylko zwykłym użytkownikiem. Więc i ceny nie osiągnąłbym dobrej. Mówiono mi, że u nas,
na prowincji, można sprzedać korzystniej. Dałem więc ogłoszenie do gazety.
 Kiedy i jakiej treści?
 To było gdzieś na początku miesiąca, bodaj około trzynastego. A treść: Sprzedam fiata 125p, rok
produkcji 1976 i numer telefonu."
 Czy były jakieś oferty?
 Owszem, jedna. Ale człowiek umówił się i nie zgłosił w terminie. Widać trafił na coś lepszego.
 Był tutaj?
 Nic, umawiał się telefonicznie z żoną, bo ja byłem tego popołudnia w szpitalu.
 Czy mógłby pan doktor, wobec tego; poprosić na chwilę małżonkę?
 Już, oczywiście, Ewuniu! Pozwól!
Pani Wiślicka stanęła w drzwiach gabinetu.
 SÅ‚ucham?
 Czy pamięta pani tę rozmowę telefoniczną z amatorem kupna waszego samochodu?
 Pamiętam. Nie wiem, czy w tej chwili potrafiłabym zrekonstruować dokładnie jej treść, ale sens 
na pewno.
 Spróbujmy zatem. Odezwał się telefon, i...
 Upewnił się, czy to my dawaliśmy ogłoszenie o sprzedaży, więc powiedziałam, że tak. Na to on, że
byłby zainteresowany i czy jest mąż. Odpowiedziałam, że przeważnie po południu może go zastać, ale dziś
wyjątkowo musiał udać się do szpitala. Więc ten mężczyzna powiedział, że właściwie to jemu się trafia oka-
zja kupna prawie nowego volvo, ale gość chce całą należność w dolarach, a on ich nie ma, a że samochód
jest mu bardzo potrzebny, więc zdecydowałby się na fiata. Odparłam mu na to, ze my również myślimy o
kupnie czegoś lepszego. Więc może w sprawie tego volvo doszliby z mężem do porozumienia. Potem zapy-
tał jeszcze, kiedy może zadzwonić do męża. Wiec ja mu na to, że lepiej niech zostawi swój numer, a Adam
się z nim skontaktuje. Mówił, że nie ma telefonu, no to poprosiłam, żeby zadzwonił choćby jutro. Tak, to by
było chyba wszystko.
 A nie zapytał o cenę fiata?
 Nie.
 Czy pani ma dobrą pamięć słuchową?
 O tak  odpowiedział za żonę doktor Wiślicki  świetną, w przeciwieństwie do mnie.
 Proszę więc posłuchać.
Kapitan wyjął magnetofon kasetowy i po chwili manipulowania przy przełącznikach w pokoju rozległ
się głos:
 Nie, ona pamiętała o najmniejszych nawet drobiazgach, jeśli chodzi o gospodarstwo domowe, a co
dopiero mówić o takiej, w końcu dość istotnej sprawie".
Moment przewinięcia taśmy dalej na szybkich obrotach :  Treść ogłoszenia? Nie wiem, czy zapamię-
tałem dokładnie, słowo w słowo, ale chyba tak: ^Zamienię wartburga w dobrym stanie, rok produkcji 1970,
na samochód wyższej klasy.
 Wsłuchała się pani dobrze? Czy to ten mężczyzna według pani telefonował wówczas?
 Skąd. Zupełnie inny głos, ani cienia podobieństwa. Tamten był jakiś taki bardziej głuchy, może no-
sowy. Ten jest czysty, o jasnym brzmieniu. Ja mam słuch niezły.
 No to dziękuję bardzo. To byłoby wszystko.
 A może pan kapitan napije się kawy albo herbaty?
 Nie, dziękuję. Trochę się spieszę. Innym razem chętnie skorzystam. Do widzenia i przepraszam za
najście.
Skrobot wyszedł z willi Wiślickich, wsiadł do samochodu i polecił kierowcy wziąć kurs na Piaski. W
drodze myśli i  myślątka" kotłowały mu się niczym przysłowiowe kłębowisko żmij.
 Cholera, może Szeryf ma rzeczywiście rację  pomyślał.  W końcu rozmówcę można podstawić.
Byle kogo. Ot, zwykÅ‚a koleżeÅ„ska proÅ›ba: «ZadzwoÅ„ za mnie, stary, bo facet zna mój g!os, a masz mówić
tak i tak. Potem wypijemy połówkę*. Ale z drugiej strony wtedy zeznałby, że też miał telefon, i że też face-
towi chodziÅ‚o o «ziclono>. No" tak, ale przecież on ich posiadanie zasygnalizowaÅ‚ w anonsie, wiÄ™c kontra-
hent nic musiał sprawdzać. Tylko czemu nic zgłosił się wcześniej? Czy inni też będą milczeli? Bzdura. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •