[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niespełna 50 kilometrów dalej na południe a więc zaledwie o dzień drogi wznosiły się
mury potężnej Masady, zajętej przez %7łarliwych.
Wreszcie jednak Rzymianie odeszli. Mimo to dawni mieszkańcy nigdy już tu nie powróci-
li; rozproszyli się po całym kraju, wyginęli w latach wojny, poszli na obczyznę pod przy-
musem lub dobrowolnie. Nie powrócili też do swej mniejszej osady, oddalonej od Mesad
Chasidim o kilka kilometrów, zniszczonej również w roku 68. Tak więc przez całe wieki nikt
16
R. de Vaux, L Archéologie et les manuscrits de la Mer Morte, London 1961, s. 33 36.
134
nie zaglądał do skalnych pieczar w okolicy. I przez całe wieki czekały w nich na swych pra-
wych właścicieli święte księgi esseńczyków. W wielkich dzbanach glinianych spoczywały
zwoje skórzane, papirusowe, nawet miedziane, przeniesione tu z biblioteki wspólnoty i ukry-
te, gdy Rzymianie już podchodzili pod mury.
Pewnego dnia w marcu roku 1947 młody pasterz arabski Muhammad ad Dib szukał wśród
skalnych urwisk kozy, która odeszła od trzody. Dostrzegł czarny otwór jakiejś rozpadliny.
Przypadkowo lub może umyślnie, dla zabawy, wrzucił weń kamień. Natychmiast rozległ się
suchy trzask rozbijanych naczyń glinianych.
Ruiny osady większej nosiły wtedy nazwę Qumran, mniejszej zaś Ain Feszcha.
135
POWRÓT DO CEZAREI
Siły wojskowe, które Wespazjan pozostawił w zniszczonej osadzie esseńczyków nad mo-
rzem, nie były wielkie. Uważano je zresztą tylko za wysuniętą straż głównego w tym rejonie
obozu, założonego w samym Jerycho; stał tam legion X Fretensis. Garnizon ten zamykał po-
wstańcom z Jerozolimy drogę do doliny Jordanu i nad Morze Martwe. Natomiast legion V
Macedoński, stacjonujący po przeciwnej stronie wyżyny, w Emaus, bronił dróg wiodących z
Jerozolimy na zachód ku równinie nadmorskiej; powracając z Jerycha Wespazjan dodatkowo
wzmocnił tamten front, osadził bowiem pewne oddziały także w miejscowości Adida, nieda-
leko Emaus.
Już będąc w drodze do Cezarei nadmorskiej, wódz wysłał jednego ze swych podkomend-
nych do miasteczka Geraza; leżało ono w północnej Judei, w okręgu Akrabeta. Oczywiście
Gerazy tej nie należy mylić z innym miastem tegoż imienia, znacznie większym i sławniej-
szym, zamieszkałym głównie przez Greków, a leżącym dość daleko na wschód od Jordanu.
Powodem ekspedycji były doniesienia, że w okręgu akrabetańskim działa śmiały przywódca
powstańczy rozbójnik, powiedzieliby Józef i Agryppa Szymon syn Giory, pochodzący
właśnie z Gerazy.
Miasto zdobyto za pierwszym atakiem. Zastosowano zwykłe metody: młodych mężczyzn
wycięto w pień, kobiety i dzieci pognano do niewoli, domy ograbiono i spalono. Podobnie
spacyfikowano wsie okoliczne. Jednakże samego Szymona nie udało się schwytać. Uratowało
go to, że jeszcze przed przybyciem w te okolice Rzymian popadł w konflikt z najwyższymi
kapłanami w Jerozolimie; ci uważali, że poczyna sobie w swym okręgu zbyt samowolnie.
Opuścił więc ziemie Gerazy i przeniósł się, razem ze swoją drużyną i kobietami, daleko na
południe, do Masady.
Były już ostatnie dni czerwca. Wespazjan, jadący do Cezarei, ufnie patrzył w przyszłość.
Jerozolimę, serce powstania, trzymał w kleszczach. Jego wojska stały we wszystkich mia-
stach i krainach wokół; w Jerycho i w Emaus, w Samarii na północy i w Idumei na południu.
Pierwszy etap kampanii roku 68 zakończył się pięknym sukcesem, miłym żołnierskiemu ser-
cu. Etapem następnym, w lecie i wczesną jesienią, miało być uderzenie na okolice Jerozolimy
i na samo miasto.
Zaledwie jednak wódz stanął w swej głównej kwaterze, do portu Cezarei zawinął okręt.
Przypłynął z Aleksandrii egipskiej, a może nawet prosto z Italii. Wiózł zawiadomienia za-
pewne były to zarówno pisma oficjalne, jak i prywatne listy o wielkiej wagi wypadkach,
jakie wydarzyły się w Rzymie: w dniu 8 czerwca senat uroczyście ogłosił nowym cesarzem
Sulpicjusza Galbę, a w dzień pózniej opuszczony przez wszystkich Neron zginął nędzną
śmiercią.
Tak brzmiały pierwsze doniesienia. Pozostawiały one jednak wiele kwestii niejasnych i
nierozstrzygniętych, nasuwały też wiele pytań, na które odpowiedz mogła dać tylko przy-
szłość, i to nie najbliższa. Czy Galba przyjmie godność ofiarowaną mu w takich okoliczno-
ściach? Jakie stanowisko zajmą namiestnicy innych prowincji? Czy nie wysuną swych wła-
snych kandydatur? A co począć, jeśli rozpęta się wojna domowa pomiędzy legionami różnych
krain?
Wespazjan, człowiek trzezwy i roztropny, natychmiast poniechał wszelkich myśli o ataku
na Jerozolimę. Co więcej, uznał za wskazane przerwać wszelkie działania wojenne. Obecnie
ważne było tylko jedno: trzymać mocno pozycje już zajęte i czekać na dalszy rozwój wypad-
ków w samym Rzymie.
Gdy zakomunikował tę decyzję swym oficerom, podniosły się z pewnością głosy, że prze-
ciwnik może wyzyskać tę pauzę w walkach któż wie, jak długo ona potrwa? by zreorgani-
136
[ Pobierz całość w formacie PDF ]