[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przepuścić szansy usłyszenia jej głosu.
Jestem patetyczny, pomyślał z irytacją i jego słowa
zabrzmiały sucho.
Czy masz już harmonogram zajęć, które powinny
zostać nagrane? Barry mówi, że dałaś mu dwutygo-
dniowe wypowiedzenie.
Uznałam, że to wystarczy. Tylko duma pozwoliła
jej mówić spokojnym, bezosobowym głosem. Prześlę ci
mailem daty zajęć, żebyś mógł zamówić nagrania. Za-
milkła na moment. Byłabym ci bardzo wdzięczna,
gdybyś zostawił nagrania Pete owi i mnie. Teraz już
mamy wprawę. Nie musisz przy tym asystować.
Cade zdławił w sobie protest. Co się z nim dzieje?
Ryan ma rację, nie ma potrzeby, żeby tracił na to czas.
I dlaczego, do diabla, on tak strasznie za nią tęskni?
Chyba masz rację. Wiele wysiłku kosztowało go
nadanie głosowi beznamiętnego brzmienia. Zwietnie
sobie sami poradzicie.
Dobrze powiedziała, choć nie czuła śladu satys-
fakcji.
Jak spędziłaś resztę weekendu? zapytał bez sensu.
Skończyliśmy rozmowę, Cade? Mam sporo roboty,
a niezbyt wiele czasu. Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś
ode mnie potrzebował.
Sekretny kochanek 239
Dobrze. Ryan?
Tak? Jej puls walił nierówno, nic nie była w stanie
na to poradzić.
Zawahał się, chciał tylko jeszcze przez chwilę za-
trzymać ją przy telefonie.
Powodzenia.
Usłyszał dzwięk odkładanej słuchawki. Chciał po-
chwycić Ryan, przyciągnąć znów do siebie, choć doskona-
le zdawał sobie sprawę ze swej głupoty. Okay, przy-
stosowanie się do nowej sytuacji wymaga czasu. Ale to
jeszcze nie oznacza, że nie miał racji. Nadal uważał, że
zrobił to, co dla nich najlepsze.
Ale jeśli miał być wobec siebie uczciwy, to najlepsze
nadal bolało jak cholera.
Cade odwiesił słuchawkę, kiedy do pokoju wszedł
Patrick i rozwalił się w fotelu.
Co jest, stary? Wyglądasz jak chłopiec, któremu
ukradziono ulubionego GI Joe.
Cade rzucił mu miażdżące spojrzenie i odwrócił się do
ekranu komputera.
Patrick zrewanżował mu się równie ostrym wzrokiem.
Co jest grane?
Cade pomyślał, że naprawdę nie ma ochoty o tym
rozmawiać, najmniejszej ochoty.
Gadałem przed chwilą z Barrym Markhamem. Ich
kierowniczka do spraw naukowych złożyła dziś wymó-
wienie.
Kierowniczka do spraw naukowych? Patrick sie-
dział spokojnie, dopóki nie dotarło do niego znaczenie
wiadomości. To znaczy Ryan Donnelly powiedział
głosem bez wyrazu. Kobieta, z którą jesteś związany.
Byłem.
Co?
Byłem związany.
240 Kristin Hardy
Co za zbieg okoliczności. Głos Patricka ociekał
sarkazmem. Ty zrywasz z nią romans, a ona składa
wymówienie. Czyżby to miało coś wspólnego z tobą?
Cade gniewnie spojrzał na przyjaciela.
Zapomnij o tym. Nie musisz odpowiadać. To oczy-
wiste. Czy jest szansa, bym usłyszał od ciebie odpowiedz
na pytanie: dlaczego?
Sprawa zaczęła przybierać poważny obrót. To było
najlepsze, co można było zrobić.
Przybierać zbyt... Patrick gapił się na Cade a.
Jasne. Nawiązałeś romans z członkiem zespołu, ze-
rwałeś, ona złożyła wymówienie. To niewątpliwie najlep-
sze, co można było zrobić.
Naprawdę nie chciałbym się w to wgłębiać.
Patrick zaklął, zerwał się gwałtownie i zamknął drzwi
pokoju.
Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż tak ślepy.
Patrick, powiedziałem ci, że moje osobiste sprawy
nie będą miały wpływu na nasz projekt. I nie mają. Cade
zdobył się na spokój. Mamy już nagrane niemal wszyst-
kie jej wykłady, a przed jej odejściem z pracy zarejest-
rujemy na taśmie pozostałe, harmonogram już jest goto-
wy. Mamy też dokładne plany wszystkich kursów. Jej
rezygnacja w najmniejszym stopniu nie wpłynie na naszą
pracę.
W nosie mam jej wykłady wybuchnął Patrick.
Mówiłem o tobie.
O mnie? Cade spojrzał na przyjaciela wzrokiem
bez wyrazu. A co to ma z tym wspólnego?
Wszystko! To była dziewczyna na całe życie, a ty
nawet tego nie zauważyłeś. Patrick odepchnął krzesło
dla gości, aż potoczyło się pod ścianę, i podszedł do okna.
Zerwałeś, bo sprawy przybrały zbyt poważny obrót? To
śmieszne!
Sekretny kochanek 241
To nie twój cholerny interes. Cade podniósł głos.
Oczywiście, że to moja sprawa.
Doprawdy? A niby dlaczego? Bo lunch ci nie smako-
wał i masz ochotę się na kimś wyżyć?
Bo jesteś moim przyjacielem, półgłówku.
Cade już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale za-
mknął je. Wyleciały mu z głowy wszelkie jadowite
sformułowania, które już miał na końcu języka.
Patrick potrząsnął głową.
Byłeś z nią szczęśliwy, tak jak nigdy z Alyssą.
Zrywać dlatego, że układało wam się zbyt dobrze?! Bo
zbyt się do siebie zbliżyliście? Nie miałem pojęcia, że
jesteś takim dziwadłem bez jaj!
Mój ojciec...
Z tego, że twój ojciec nie jest w stanie utrzymać
żadnego dobrego związku, nie wynika, że ty także nie
będziesz w stanie. Miej do siebie odrobinę zaufania.
Cade odepchnął od siebie poczucie winy.
Słuchaj, rozmawiałem z nią o tym w czasie weeken-
du i zgodziliśmy się, że tak będzie najlepiej.
I tak się dziwnie złożyło, że dzisiaj postanowiła
odejść z pracy?
Od dawna to planowała. Tak po prostu zbiegło się
w czasie.
Patrick prychnął z niesmakiem.
Tak, oczywiście.
Tak, oczywiście powtórzył Cade, nie chcąc się
wycofać. Ona od lat pisze i wydaje książki, tyle że nikt
o tym nie wiedział. Czekała na duży kontrakt, który
pozwoliłby jej żyć z pisarstwa. Pewnie właśnie go dostała.
Patrick spojrzał mu prosto w oczy.
Jak na kogoś, kto nie chce się z nią związać, jesteś
zadziwiająco z niej dumny.
To spostrzeżenie było piekielnie trafne.
242 Kristin Hardy
Daj mi spokój, dobrze?
Nie, nie dam ci spokoju. Głos przyjaciela aż drżał
z frustracji. Dlaczego tak się boisz poddać uczuciom?
No nie, Patrick. Przecież znasz historię mojej rodzi-
ny. Nie jestem stworzony do szczęścia aż po grób. Starał
się, by nie słychać było żalu w jego głosie.
Bardzo się mylisz zaprzeczył namiętnie Patrick.
Jesteś stworzony do większych rzeczy niż ktokolwiek,
kogo znam.
Wystarczy już, Patrick, dobrze? Cade podniósł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]