[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Za kogoś, kto zakochał się i kochał z ledwie znanym sobie barbarzyńcą, sama udzieliła odpowiedzi na to
pytanie. Rodzaj wygłodniałej seksualnie kobiety, która rzuca się w ramiona pierwszego mężczyzny,
wystarczająco czarującego i sprytnego, by wzbudzić w niej uczucia, o których sądziła, że nie będą jej
udziałem.
Nie miała zamiaru ani umrzeć, ani zniknąć. Czar zaczynał pomału pryskać i nawet jeśli wiedziała, że
będzie za nim tęsknić przez kilka miesięcy po jego wyjezdzie, postanowiła nie poddawać się słabości.
Jeszcze nie teraz.
- Gdzie to jest. Kit? - odezwała się wystarczająco głośno, by zwrócić uwagę obu mężczyzn.
- Bezpośrednia i konkretna - skomentowała po cichu Lois. - Podoba mi się.
- Gdzie jest co? - spytał Thomas.
Kit nie potrzebował dalszych wyjaśnień. Widział rozłożone na stole mapy.
- Zdaje mi się, że nasze damy odkryły drobną niezgodność. Loe-eese wierzę, że rozumie, Kreestine pew-
nie trochę mniej.
- Nie uda ci się ukryć tego na zawsze. Kit - odezwała się Lois. uprzedzając kolejny atak Kristine. -
Rozeszły się już pogłoski, że dokonałeś ważnego odkrycia i kiedy te bloki znajdą się na wystawie, każdy
dowie się, gdzie byłeś.
- Nie wiedząc jednak, gdzie byłem dokładnie - dodał, podkreślając swoją rację.
Kristine milczała, pozwalając, by Lois rozegrała bitwę. Starsza kobieta miała dużo większe szanse na
wygranie, i Kristine zdała sobie nagle sprawę, że nie było dla niej miejsca w tym sławnym trio. Kit
zaprosił ją do gry, ale od momentu gdy powiedział, że chce wracać do domu, coraz bardziej czuła się
intruzem. A pomyłka Kita tylko jasno jej to uświadomiła.
Nie rozumiała, na jakiej zasadzie mogłaby zasługiwać na jego miłość, a nie zasługiwać na zaufanie,
chyba że to, co ich łączyło, nie było miłością. Może kierowana potrzebą własnego serca, wyobraziła sobie
jedynie, że odwzajemniał jej uczucie. Nie była ekspertem. Niewielkie miała pojęcie o różnicy między
seksem a miłością. Ludzie znacznie bardziej obyci niż ona od wieków mylili te dwie rzeczy. A może to
tylko kobiety popełniały błąd, zaś mężczyzni dostawali to, czego chcieli? W każdym razie ona z każdą
minutą czuła w sobie coraz większy chaos.
- Może jesteś najlepszy, a może i nie. Kit - powiedziała Lois po pełnej napięcia przerwie. - Ale z
pewnością nie jesteś jedynym dysponującym odpowiednimi środkami, by odnalezć Chatren-Ma. Gdy
dowiemy się, gdzie to jest, będziemy mogli zorganizować jakąś ochronę, by świat dowiedział się, że jest
tam coś, co warto chronić.
Kit zaśmiał się, ale śmiech zabrzmiał cynicznie. Zdenerwowało to Kristine bardziej niż jego odejście,
bardziej niż jego postęp zwątpiła we wszystko, co do niego czuła.
- Zwiat okazał się niespecjalnie zainteresowany chronieniem tego, co jest mi drogie. Wiesz o tym
dobrze, Loe-eese.
- Ktoś odnajdzie to. Kit. Nie sądzisz, że dobrze byłoby poinformować Chińczyków, zanim Turek...
- On nigdy tam nie dotrze. - Kit przerwał jej ostro.
- Ma poparcie.
- Pieniądze nie zapewnią wstępu do Chatren-Ma, ani też spryt czy przebiegłość. Jego wiara nigdy nie
pozwoli mu wejść do Chatren-Ma.
Po raz pierwszy coś na kształt zmarszczki zakłóciło dotychczas bardzo opanowane oblicze Lois.
- Kit, daruj sobie ten mistycyzm. Mówię o faktach.
- A ja o prawdzie i w tym cała różnica.
Lois spoglądała na niego przez chwilę tak jak matka na niesforne dziecko, które wymknęło się spod jej
kontroli. Potem zaczęła zgarniać wszystkie foldery, papiery i mapy do teczki.
- Kiedy uda ci się pogodzić te dwie rzeczy, zadzwoń do mnie. To ja wystawiam czek. Thomas,
załadujmy wszystko do tej wynajętej łajby, którą nazywasz kadilakiem.
Gdy już wszystkie kufry zostały zapakowane, Kristine odprowadziła ich do samochodu. Nie czekała na
rozstrzygnięcie sporu na temat, jak zabezpieczać miejsca archeologicznych odkryć. Była zła i nie chciała
dać się zranić. Dobrze wiedziała, że wszyscy naokoło zmieniali często łóżka i towarzyszy snu. Wiedziała
też, że gdyby ta okazja powtórzyła się, postąpiłaby tak samo.
Musiała to wszystko przemyśleć, spojrzeć z trochę bardziej współczesnego punktu widzenia i zobaczyć
seks we właściwej perspektywie. Jej praca będzie opublikowana mimo wszystko, przyrzekł jej to
uniwersytet, a nie Kit. Wciąż miała jeszcze mnóstwo informacji dotyczących samego Kah-gyur, choć nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •