[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brata.
Wacek siedział pochmurny długo.
A czemuż nie ma to być rzekł cicho powinszuję.
A wam się to też nie śni? odparł Wicek. Boć to pono po starszeństwie iść powinno&
O! Ja o tym nie myślę odezwał się Wacek. Z czym? Jak? Któraż by mnie zechciała?
%7łeby zostać panią leśniczyną i mieszkać ze mną na folwarku? Ani mi to w głowie. Wyście sobie
lepszą cząstkę obrali, łacniej panią dzierżawczynię znajdziecie.
Nie byłbym od tego, byle po myśli. Dalipan śmiejąc się mówił Wicek i przysunął nieco
do brata no, co mam się z tym taić przed wami? Pamiętacie ten dzień, gdyśmy to stojąc za
szpalerem pierwszy raz piękną Kocię z kwiatkiem w ręku zobaczyli? Od tego czasu, Bóg mi
świadek, na chwilę mi ona z myśli nie wyszła. Pokochałem się w niej, kocham. Albo się z nią
ożenię, albo z żadną!
Wacek pobladł, drgnął, spojrzał ostro na brata i rozśmiał się sucho, szydersko&
Na zdrowie waszeci! zawołał. Ale zapewne! Nic złego ci się zachciało! Patrzajcie,
jak wysoko sięga myśl i ochota! Zapewne! Panny Konstancji byś za żonkę pragnął! Czemu nie,
czemu nie!
Albo co? rzekł zarumieniony mocno Wicek. A cóż to znowu tak niedostępnego?
Księżniczka udzielna czy królewna? Miły Boże! Taka sierota jak i ja.
Ruszył mocno ramionami i wstał, ale pomyślawszy nieco, usiadł znowu.
Co ci się roi rzekł z goryczą czyż nie widzisz, co dla niej starościna ma na myśli?
Durzysz się nadaremnie, boć to na dłoni, że z tego nic być nie może&
Albo albo odezwał się Wicek zobaczymy. Gadajmy otwarcie, co tu mamy sobie
mydlić oczy? Wy byście mnie chcieli odstraszyć, bo wam się samemu jej chce! Niby ja tego nie
wiem!
Z zaognionymi oczyma zwrócił się ku bratu Wacek i rzekł popędliwie:
Ano, tak! Tak! Nie puszczę! Pewnie, że ją nie mniej kocham i adoruję od tej samej godziny,
co i ty. Zapierać się nie będę, tak jest! Ale ani ona moją, ani twoją nie będzie& Nie będzie!
powtórzył z boleścią.
Gadajmy spokojnie odezwał się Wicek otośmy już zyskali, że między nami clara
pacta43& Wiedziałeś ty o mnie, wiedziałem ci ja o tobie. Juści się o pannę bić nie będziemy,
kiedy, jak mówicie, obu nie chce.
A żadnemu z dwóch jej nie dadzą, choćby i chciała dodał Wacek. Co to gadać
daremnie! Ona od siebie nie zależy, starościnie wszystko winna, a pani dla niej wymaga wiele.
43 Clara pacta (łac.) początek przysłowia: szczere warunki umowy czynią szczerych przyjaciół.
No, jakeś mój brat zerwał się Wicek żywo jakeś brat i jakeś poczciw, mów otwarcie.
Kocha ona ciebie? Gadaj prawdę jak na spowiedzi. Serce mi pęknie, niech pęka, ale Bogiem się
klnę, nie mruknę i ustąpię.
Z podniesioną głową słuchał Wacek brata uważnie, mieniła mu się twarz.
Tyś poczciwszy ode mnie rzekł wyciągając rękę, którą Wicek pochwycił i ścisnął.
Bóg zapłać, klnę ci się na wszystko czy ona mi sprzyja, nie wiem& Nie wiem.
Westchnął, spuszczając oczy.
Albo ja ją rozumiem? mówił. Jużci dobrą jest dla mnie, ani słowa. Są takie dni, że
spojrzy, zagada, serce poruszy zdaje się, któż ją wie, może i dobrze życzy& Przyjdzie drugi
dzień, stroni, nie odezwie się, jakby nie widziała. Człowiek na przemiany desperuje i szaleje a
nie wie nic.
A! zawołał Wicek, ręce łamiąc. Tak jest i ze mną! Nie wiem do dziś dnia, czym jej
miły, czy wstrętny, ale to wiem, że czy tak jest, czy owak, ja jej kochać poprzestać nie mogę,
bo& bo nie mogę! wybuchnął. Bo& nie mogę&
Toć i ze mną dodał Wacek smutno a żebyśmy dla niej mieli sobie przestać być
braćmi, niechaj tego ludzie nie mówią! Wszystkoć to daremnie. Ona nie dla nas& Ani dla mnie,
ni dla ciebie. Ja to wiem, że z inną żadną, choćbym sto lat żył, nie ożenię się. Tak mi Boże
dopomóż.
Jam to sobie dawno powiedział i poprzysiągł mruknął Wicek. I dobrze, żeśmy się tu
rozmówili otwarcie, jak na braci przystało, nie miej ty mi za złe afektu mojego, tak jak ci twego
nie biorę za złe ani ty, ani ja nie winniśmy& Przeznaczenie!
W milczeniu ręce sobie znowu podali i ścisnęli.
Dziwna dziewczyna! mówił Wacek. Widuję ją częściej od was, a nie rozumiem.
Mieni się jak pogoda, choć niby zawsze jest jedna& W tych samych oczach na przemiany mróz i
skwar, światło i ciemność&
Może ona kogo innego miłuje? westchnął Wicek.
Myślicież, żem ja nie śledził i nie badał? Przecież mi o to szło bardzo, żebym pewnym nie
był. Jako żywo! Nie ma nikogo! Kogóż by miała znowu ulubić, czy nie Mudłowskiego, który
wąsa kręcąc wzdycha do niej myśląc, że ją wioską skusi? Na Mudłowskiego i patrzeć nie
chce. Starościna z biedy by go może i forytowała44, choć o nim brzydkie rzeczy gadają, boć nie
darmo mu dom w Zaparkach wypowiedzieli& Zresztą kto? Nie ma nikogo.
Nie mówił nic Wicek, brat po chwili kończył:
Patrząc jej w oczy, nieraz myślę sobie: gdybym ja też mógł widzieć, co one gadają?
Spojrzę raz, przysiągłbym, iż mówi: Sprzyjam waszeci . Ledwiem to schwycił, ledwie
pomyślał, już z nich co innego się odzywa: Co waćpan sobie myślisz? A to pięknie? Ani mi
waćpan w głowie! Zdaje się jakby ledwie się przyznawszy, zawstydziła się i rewokowała45.
Toż i ze mną, słowo w słowo westchnął Wicek.
Jawna rzecz dodał starszy że kiedy obu jedno mówi, obydwu z nas chyba nie chce&
Albo ja wiem? dodał Wicek. I wy, i ja szalejemy za nią, a to dziewczyna jak lód
żeby człek konał, jej się usta nie rozwiążą!
Zwierzeniom tym nie byłoby końca, bo bracia teraz ochoczo się sobie spowiadali, znowu do
dobrej przyszedłszy zgody, i oba również się czując biedni, gdyby proboszcz, który już był o nich
niespokojny, nie pociągnął na cmentarz za nimi. Zobaczywszy ich z dala na tym kamieniu, obok
siebie siedzących znowu w dobrej zgodzie i porozumieniu, a tak żywą zajętych rozmową,
rozrzewnił się starowina, Bogu dziękując, i nie byłby im przeszkodził do dalszej rozmowy, gdyby
44 Forytować (z niem.) polecać, zalecać.
45 Rewokować (z łac.) cofnąć, odwołać.
za nim Magdalena z rozpuszczonymi już czepca wstęgami nie przywlokła się.
Jezu ty mój miłosierny! Na spacer acaństwo się wybrali, kiedy obiad już gotów i gęś się
zesmali na niwecz.
Dawajcież wazę, dawajcie odezwał się ksiądz Paczura ja ich pościągam zaraz.
I poszedł wolnym krokiem ku murkowi, z dala wołając:
Mości panowie, gęś się przypiecze. Proszę do stołu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]