[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale to nie było niebezpieczeństwo. Wyczułem, że kłamała.
Gdy jej dotknąłem, zobaczyłem, że spotyka się z kimś innym.
Zdradziła mnie. Spytałem ją o to. Wyznała prawdę. Ale ja
drążyłem temat. Chciałem wiedzieć, kim on jest i jak długo to
trwa. Więc złapałem ją mocniej, a obraz stał się wyrazniejszy.
Zobaczyłem najlepszego przyjaciela. Widziałem ich dwoje,
razem... Leżeli na plaży. Całowali się na brzegu oceanu...
Nieważne, co inni mówią. Nigdy nie zamierzałem jej
skrzywdzić. Ale chwyciłem ją zbyt mocno i się wystraszyła.
- Dlatego się cofnęła. - Wszystko nabierało sensu.
- To psychometria - wyjaśnił Ben. - Umiejętność
wyczuwania różnych rzeczy przez dotyk. Ludzie z taką cechą
różnie z niej korzystają. Niektórzy przykładają obiekty do
czoła, by uzyskać wizję. Innym wystarczy, że usłyszą dzwięki
lub poczują zapach, gdy czegoś dotykają. W moim przypadku
pomiędzy dotknięciem kogoś a zranieniem go jest bardzo
cienka granica. Nie mogę sobie pozwolić na jej przekroczenie.
- Ciężko przełknął ślinę i spojrzał na swoje dłonie. - Kiedy
docieram do tego punktu i jestem zbyt blisko - ciągnął - coś
we mnie się zmienia i tracę kontrolę. Często tracę nawet
rozsądek. Ciało jest na miejscu, ale umysł już nie.
- Co zatem robisz? - spytałam.
- Staram się nad tym panować różnymi sposobami, na
przykład medytacją i taekwondo. One pozwalają mi się
skupić. Ale i tak jest ciężko. To wciąż mnie przeraża. Dlatego
trzymam się od wszystkich z daleka i dlatego cię odpychałem.
Po tym, co zaszło z Julie, nie chciałem znać niczyjego losu ani
widzieć niczyich sekretów.
- I sądziłeś, że uda ci się żyć bez kontaktu fizycznego z
innymi?
- Jeszcze kilka miesięcy temu to się sprawdzało.
- Wtedy mnie dotknąłeś.
Skinął głową i zacisnął szczękę. Rysy jego twarzy
wyostrzyły się.
- Z początku chciałem zignorować to przeczucie, ale
sumienie mi nie pozwalało. A gdyby stało ci się coś złego?
Coś, czemu mógłbym zapobiec?
- To wiele tłumaczy. - Myślałam o tym, że Ben zawsze
spóznia się na lekcje i unika tłoku w korytarzu.
Przypomniałam sobie, jak wyparł się, że się spotkaliśmy, gdy
podeszłam do jego szafki.
- Ale co to oznacza dla mnie? - spytałam. - Dotykasz
mnie i wyczuwasz różne rzeczy?
Skinął głową i podsunął okulary na czubek głowy,
odsłaniając oczy. Były spuchnięte i zaczerwienione.
- Stąd wiem, że jesteś w niebezpieczeństwie.
- Co więc ma się wydarzyć?
Patrzył bez słowa przez dłuższą chwilę, jak gdyby
próbował zapamiętać kontury mojej twarzy.
- Powiedz - nalegałam, wyczuwając jego wahanie.
- Widzę twoje ciało - wyszeptał wreszcie.
- Moje ciało? W sensie zwłoki?
Skinął głową, a ja poczułam ogromny ciężar na żołądku,
zupełnie jakbym miała się zaraz rozchorować.
- Z początku nie byłem pewien - ciągnął. - To było tylko
przeczucie. Ale potem, podczas pikniku, kiedy mnie
pocałowałaś... wtedy wiedziałem na pewno.
Odetchnęłam głęboko. Nie byłam w stanie spytać o nic
więcej.
- Wszystko w porządku?
Pokręciłam głową. Czułam, jakby brakowało mi
powietrza. Zerknęłam na zegarek, podejrzewając, że minęło
znacznie więcej niż piętnaście minut.
- Proszę, nie mów o tym nikomu - poprosił. - To prywatna
sprawa.
- To, że jestem w niebezpieczeństwie?
- Nie. To, że mam takie umiejętności. Chciałbym, żeby to
pozostało tajemnicą, przynajmniej na razie.
- Nasz mały sekret?
- Tak, chyba tak. - Skinął głową, a ja przyglądałam się
jego twarzy. Szukałam jakiegoś spojrzenia, które zdradziłoby,
że to on zostawił prezent, ale nic na to nie wskazywało.
- Moglibyśmy porozmawiać pózniej? - spytał. - Mogę do
ciebie zadzwonić?
- Muszę już iść - powiedziałam. Słowa więzły mi w
gardle.
Wymamrotał coś, jakąś obietnicę, że mi pomoże, że dotrze
do sedna sprawy, ale ja już nie słuchałam.
Wstałam z kamieni. Nagle poczułam, że ktoś mnie
obserwuje. Odwróciłam się i zobaczyłam Kimmie i Wesa.
Siedzieli na huśtawkach i przyglądali mi się z oddali.
Rozdział 30
Nie chce mnie słuchać. Opracowałem więc plan. Mam
tylko nadzieję, że doceni wszystkie starania - wszystko, co
robię, by ją uszczęśliwić.
Raz na zawsze.
Rozdział 31
Po mojej rozmowie z Benem Wes i Kimmie zamienili się
w maszyny do zadawania pytań. Ale ja nie miałam ochoty o
tym mówić. Wpatrywałam się tylko w okno samochodu, gdy
Wes odwoził nas do domów. Patrzyłam na zlewające się
kolory, domki przemieszane z dużymi budynkami i zielone
drzewa. Wszystko stapiało się w jedną wielobarwną plamę.
- No, dawaj - błagała Kimmie. - Jeśli nie chcesz
opowiedzieć pełnej wersji, to może chociaż skróconą?
Pokręciłam głową. Byłam wciąż wyprowadzona z
równowagi rozmową z Benem, wizją jego dziewczyny
spadającej z klifu, przerażeniem, które musiało malować się
na jej twarzy, kiedy zobaczyła, jak Ben rzuca się w jej stronę.
- Ziemia do Camelii Kameleon - rzekł Wes do zwiniętej
w pięść dłoni. Udawał, że ma w ręku megafon.
- Może trzeba ochlapać jej twarz wodą? - zasugerowała
Kimmie.
- Mam tylko wygazowaną colę - powiedział Wes,
wyjmując skądś jednorazowy kubek. Zerknął na mnie w
tylnym lusterku, ale ja odwróciłam wzrok do ulicy. Pragnęłam
już być w domu.
- Mam z tobą wejść? - spytała Kimmie, kiedy już
podjechaliśmy do mnie.
- Nie, dzięki - odparłam. Udało mi się nawet uśmiechnąć.
- Zadzwonię do ciebie, dobrze?
Skinęła głową, a ja weszłam i skierowałam się wprost do
kuchni. Część mnie ucieszyła się, kiedy znalazłam liścik od
mamy z informacją, że jedna z nauczycielek w szkole jogi
zachorowała, a ona zgodziła się ją zastąpić. Pozostała część
była przerażona faktem, że jestem sama.
Nie umiałam wymazać z pamięci słów Bena, dlatego gdy
tylko weszłam do swojego pokoju, upewniłam się, że okna są
zamknięte, a rolety zasunięte.
Była dopiero piąta po południu. Do powrotu taty została
jeszcze dobra godzina. Usiadłam więc przy biurku i wpisałam
w Google termin psychometria". Miałam nadzieję, że Ben
zmyślił to słowo, że sam nie wiedział, o czym mówi.
Ale link z definicją wyświetlił się od razu.
Psychometria: umiejętność widzenia" poprzez dotyk w
celu poznania historii danego przedmiotu albo odkrycia
przyszłości człowieka.
Przysiadłam na rogu łóżka i przytuliłam się do misia.
Starałam się zrozumieć, co to wszystko znaczy - co się stanie,
jeśli postanowię zaufać Benowi. Gapiłam się na swoje odbicie
w lustrze: związane z tyłu włosy, twarz w kształcie serca,
szeroko rozstawione oczy... Zastanawiałam się, co naprawdę
widział Ben, kiedy mnie dotykał.
I jak wyglądałabym martwa.
Chwilę pózniej zadzwonił telefon. Jego sygnał śmiertelnie
mnie przeraził. Patrzyłam przez chwilę na aparat,
zastanawiając się, czy powinnam odebrać - czy ten, kto
zostawił mi prezent, wiedział, że byłam w domu sama?
Cztery dzwonki. Pięć.
Wreszcie odebrałam, ale nim zdołałam się odezwać, ten
ktoś się rozłączył. Zaczerpnęłam powietrza, starając się
zrzucić z piersi wielki ciężar. %7łałowałam, że nie przystałam na
propozycję Kimmie i nie poprosiłam, aby ze mną została.
Zamiast postawić słuchawkę na bazę, znów położyłam ją
obok aparatu i zeszłam do piwnicy, gdzie w rogu urządziłam
sobie warsztat z prawdziwego zdarzenia, taki ze stołem i
kołem garncarskim. Rozpakowałam paczkę gliny, odkroiłam
gruby plaster i rzuciłam nim o blat. Potem zrolowałam go
dłońmi w walec, zwalczając w sobie chęć analizowania i
planowania wszystkiego. Postanowiłam skupić się na fakturze
gliny i na tym, jak zmienia się pod naciskiem moich dłoni.
- Czym chce być ta rzezba? - spytałam, biorąc sobie do
serca słowa Spencera i pozwalając, by kierowało mną dzieło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]