[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyrwany ze snu Ross usiadł w pościeli i dopiero teraz Gina ochłonęła. Przyleciała tutaj
sprowokowana notatką, w której nie padały nazwiska.
- Co się stało? - zapytał Ross nieprzytomnie.
- Nic się nie stało - skłamała. - Pomyślałam, \e przylecę do ciebie.
- Nocnym samolotem?
- Nagłe postanowienie. - Próbowała się zaśmiać. - Wiem, to szaleństwo.
Ross spojrzał na zegarek.
- Zamawiałem budzenie na siódmą.
- Widać ktoś się zagapił - stwierdziła Gina lekkim tonem. - Polecą głowy.
- Bardzo mo\liwe. Kto cię wpuścił?
- Nikt. Dostałam kartę w recepcji.
- Ot tak., po prostu?
- Przedstawiłam się.
Ross wstał i ruszył do łazienki.
- Wezmę prysznic, a ty zamów tymczasem śniadanie dla nas.
- Jadłam w samolocie.
- W takim razie zamów dla mnie, proszę. Kiedy Ross zamknął drzwi za sobą, Gina wróciła
do saloniku, zdjęła \akiet od kostiumu, który miała na sobie cały poprzedni dzień. Usiłowała
zaprowadzić jakiś ład w rozgorączkowanej głowie. To, \e nie zastała Diony w łó\ku z Rossem, nie
stanowiło jeszcze dowodu jego niewinności. Z drugiej strony nie zachowywał się jak mą\ przyłapany
na zdradzie. Był zaskoczony, to wszystko.
Ross wyszedł z sypialni ubrany w spodnie od garnituru i białą koszulę.
- Nie mów tylko, \e nie powinnam była się tu pojawić. To był impuls. Zwariowany pomysł.
Przez twarz Rossa przemknął uśmiech.
- Znam bardziej zwariowane pomysły. Wyglądasz wyjątkowo dobrze jak na kogoś, kto spędził
noc w samolocie.
- Kobieta ma ten luksus, \e mo\e dokonać pewnych korekt za pomocą pudru w kremie.
Zamówiłam ci pełne angielskie śniadanie. Jeśli przesadziłam, po prostu zostawisz, czego nie zdołasz
zjeść.
- Zmieniłaś postawę. Czego człowiek nie zmarnuje, tego mu nie brakuje. Nie takim ludowym
porzekadłem uraczyłaś mnie pierwszego dnia?
- Masz dobrą pamięć. Musiałam ci się jakoś przeciwstawić.
Rozległo się pukanie do drzwi i kelner wtoczył do pokoju wózek ze śniadaniem, po czym szybko
się wycofał, rzucając ciekawe spojrzenie na Ginę.
- Pewnie się zastanawia, co tu robię?
- Sam jeszcze nie potrafię do końca odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ale skoro ju\ jesteś,
wykorzystajmy to, na ile mo\na, chocia\ wielkiego po\ytku nie będziesz ze mnie miała. Spotkanie ze
związkowcami zaczyna się o dziewiątej. Zanosi się na trudne, \mudne rozmowy.
Gina usiadła naprzeciwko Rossa i posmarowała sobie grzankę masłem. Skłamała, mówiąc, \e
jadła śniadanie w samolocie i teraz głód zaczął dawać znać o sobie.
- Nie widzę \adnego baga\u.
- Nie mam baga\u. - Gina próbowała się zaśmiać. - Mówiłam ci, czyste wariactwo.
Ross pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć, \e nie będzie ju\ usiłował szukać racjonalnych
wyjaśnień.
- Moja matka wie, \e przyleciałaś?
- Nie. - Nie dodała ju\, \e Petersonowie te\ nic nie wiedzą.
- Zadzwoń do niej, zanim zawiadomi federalnych, \e zostałaś porwana w niewyjaśnionych
okolicznościach. - Przyglądał się jej przez długą chwilę, coś chciał powiedzieć, ale rozmyślił się i
wstał od stołu. - Porozmawiamy pózniej.
- O czym? - zainteresowała się.
- O całej sytuacji - powiedział zmęczonym głosem.
Ma dosyć ich  układu", pomyślała, to oczywiste. Ona te\ miała dosyć. Im wcześniej się rozstaną,
tym lepiej.
Ross sięgnął po swoją teczkę. Kiedy ją unosił, zrzucił le\ącą na fotelu torebkę Giny, wysypując
zawartość na podłogę. Przyklęknął i zaczął zbierać rozsypane drobiazgi.
- A to skąd się wzięło? - zapytał, rozprostowując kserokopię notatki prasowej.
- Ktoś przysłał wczoraj do domu - powiedziała głuchym głosem. - Nie wiem kto.
- Ja natomiast wiem świetnie. Przeczytałaś to i pomyślałaś, \e umówiłem się w Nowym Jorku z
Dioną?
Gina bezradnie wzruszyła ramionami.
- Tak.
- Od jak dawna podejrzewałaś, \e się z nią spotykam?
- Chyba cały czas.
- I nie przyszło ci do głowy zapytać mnie wprost?
- Mieliśmy \yć ka\de własnym \yciem - przypomniała mu. - Powiedziałbyś, \e to nie moja
sprawa.
- Mo\e tak bym powiedział na początku. Myślałem, \e ten etap mamy ju\ za sobą.
- To znaczy, \e nie widujesz się z nią?
- Nie.
- Dlaczego? - szepnęła.
- Myślałem, \e odpowiedz jest oczywista. Przestałem się nią interesować, kiedy zakochałem się
w swojej \onie. - Pokręcił głową, widząc, \e Gina chce coś powiedzieć. - W porządku, wiem, \e ty nie
odwzajemniasz tych uczuć.
Gina nie wiedziała, śmiać się czy płakać.
- Ja zakochałam się w tobie znacznie wcześniej. A potem umierałam z zazdrości o Dionę.
Trudno konkurować z damą, którą uznano za najpiękniejszą kobietę świata.
- Diona jest produktem przemysłowym - powiedział Ross cicho. - Nie mo\e konkurować z
naturalnym pięknem. - Otworzył ramiona, a Gina zarzuciła mu ręce na szyję.
- Strasznie spóznisz się na spotkanie - mruknęła, le\ąc w objęciach Rossa.
- Mogą poczekać. - Pocałował ją w czoło. - Wszystko mo\e poczekać. Mam tu znacznie
wa\niejsze sprawy. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, \e ktoś o twoim wyglądzie mo\e czuć się
zagro\ony przez inną kobietę.
- Wy, mę\czyzni, wiecie tak niewiele.
- Na to wygląda. - Ross zamilkł na moment. - Ten kto wysłał faks, wyświadczył nam wielką
przysługę. - To podobne do Diony, ale równie dobrze mo\e być dziełem Roxany. Są bardzo do siebie
podobne. Dlatego tak dobrze się porozumiewają.
- Roxana mnie nienawidzi - powiedziała Gina.
- Nienawidzi cię, bo uwa\a, \e dostałaś to, co jej się nale\ało, a mnie nienawidzi dlatego, bo
powiedziałem jej, \e jest odpowiedzialna za śmierć Gary'ego.
- Ale nie odwrócisz się od niej całkiem?
- Jeśli będzie miała kłopoty, mo\e na mnie liczyć, ale jeśli będzie próbowała swoich podłych
sztuczek, to sam ją wpędzę w kłopoty po samą szyję. Dała ci się ju\ we znaki, prawda?
- Niewa\ne. Teraz ze wszystkim jestem w stanie sobie poradzić.
Ross zaśmiał się.
- Ja te\ - przytaknął. - Były momenty, kiedy ju\ myślałem, \e to uczucie siły, którą ludzie dają
sobie nawzajem, nas ominie. Na przykład wtedy, kiedy ci powiedziałem, \e rok trzeba czekać na
rozwód, a ty zdawałaś się zdruzgotana tą wiadomością. Zresztą kłamałem wtedy. Naprawdę nie wiem,
jak długo trwa postępowanie. Chciałem dać nam trochę czasu.
Nachylił się i pocałował Ginę.
- Będziemy \yli razem długo i szczęśliwie, pani Harlow. Nigdy wcześniej nikogo tak nie
kochałem. Tak prawdziwie. Wierz mi.
- Wierzę - powiedziała zdławionym głosem. - Ja te\ nie kochałam nikogo przed tobą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •