[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Saskia z ociąganiem odwróciła głowę w kierunku zródła
dzwięku. Kojarzyła ten głos, wystudiowany szczebiot małej
dziewczynki. Przywołała na twarz niepewny uśmiech. Czuła, że nawet
przyćmione światło nie zatuszuje rumieńca zażenowania na jej
policzkach.
- Witaj, Carmen. Nie spodziewałam się tu ciebie zobaczyć -
odrzekła tak uprzejmie, jak potrafiła.
Rywalka zawiesiła wzrok na pierścionku zaręczynowym.
Następnie popatrzyła na suknię tak, jakby Saskia zapomniała uciąć
metkę.
- Drago właśnie wyszedł po szampana. A ja pracuję, tak jak ty.
No, może niezupełnie tak samo - dodała Carmen ze śmiechem,
potrząsając długimi kolczykami. - Chyba pora złożyć wam gratulacje.
Do tej pory nie wierzyłam pogłoskom o zaręczynach, ale z tego, co
widzę, zawierają ziarno prawdy. - Wycelowała palec z wielkim
pierścieniem w Aleksa. - A więc tak wygląda słynny Aleks
Koutoufides. Szczęściara z tej mojej koleżanki. Nie przypuszczałam,
że potrafi połączyć przyjemne z pożytecznym. Ja zawsze się staram -
zakończyła z szerokim, zdecydowanie zbyt szerokim uśmiechem, bo
jej oczy pozostały zimne jak bryły lodu.
64
R S
Prowokujące wygięcie bioder nie pozostawiało wątpliwości co
do jej intencji. Podczas całej przemowy pożerała Aleksa wzrokiem.
Saskia nie wątpiła, że gdyby wykazał cień zainteresowania, spróbowa-
łaby jej go odbić bez najmniejszych skrupułów. Skoro nie
przeszkadzały jej obrączki, pierścionek zaręczynowy też nie
stanowiłby przeszkody, zwłaszcza gdyby odkryła, że nosi go tylko dla
pozorów. Ledwie sformułowała ostatnią myśl, po plecach przeszedł
jej zimny dreszcz.
To tylko nerwy - tłumaczyła sobie. - Lęk przed
zdemaskowaniem. Bo przecież nie zazdrość. Nie zależy mi na nim.
Jednak przysięgła sobie, że zrobi wszystko, by Carmen nie
odkryła jej sekretu. Wystarczyło, że zna go komisja.
Aleks ujął dłoń Carmen, przytrzymał dość długo, uniósł do ust,
wreszcie powoli, bardzo powoli opuścił. Saskia z rosnącym
zniecierpliwieniem liczyła mijające sekundy.
- A więc jesteście koleżankami? - zapytał, nie odrywając wzroku
od Carmen, wyraznie zachwyconej szarmanckim gestem.
- Raczej byłyśmy, bo Saskia pewnie zrezygnuje z pracy dla
ukochanego. Wielka szkoda. Nasza rywalizacja dostarczyła mi wiele
emocji. No cóż, zostałam sama na placu boju.
- Nic podobnego! - zaprotestowała Saskia, po czym zamilkła.
Jedno nieopatrzne słowo mogłoby ją drogo kosztować.
- Jaka rywalizacja? O co? - wtrącił Aleks.
65
R S
- Nie powiedziała ci? - zdziwiła się Carmen. - Obydwie
kandydujemy na stanowisko redaktora naczelnego Wygra ta, która
napisze lepszy artykuł.
Aleks wreszcie oderwał wzrok od Carmen. Patrzył na Saskię tak,
jakby usiłował wyczytać prawdę z jej oczu. Saskia opuściła powieki
na znak potwierdzenia. Błagała go w myślach, żeby uwierzył, że
nawiązała z nim kontakt jedynie w nadziei na awans.
- Mnie przydzielono Draga Maiolo - ciągnęła Carmen. - A oto i
on - wskazała siwego, krępego dżentelmena, który właśnie do nich
dołączył.
Pan Maiolo obrzucił niechętnym spojrzeniem Aleksa, zamrugał
ciężkimi powiekami, po czym popatrzył na Saskię znacznie
przychylniejszym okiem.
- Widzę, że odnalazłaś przyjaciół - powiedział grubym głosem,
wręczając Carmen kieliszek. Saskii odstąpił drugi.
Carmen podziękowała uśmiechem za szampana. Ujęła partnera
pod ramię.
- Czy to znaczy, że nas szukałaś? - spytała Saskia.
- Drago mówił, że Aleks tu będzie, więc przypuszczałam, że i
ciebie zabierze - wyjaśniła Carmen z niewinną minką.
- Aleks nie opuszcza żadnej imprezy fundacji Baxtera. Jest
jednym z jej najhojniejszych darczyńców - wtrącił Drago.
Saskia podniosła zdumione spojrzenie na Aleksa. Nie zaprzeczył
ani nie potwierdził informacji. Tylko zaciśnięte szczęki zdradzały
napięcie.
66
R S
- Co u ciebie słychać? - spytał Draga, całkowicie ignorując
wcześniejszą wypowiedz.
- Wspaniale, zwłaszcza ostatnio, odkąd Carmen umila mi noce.
Nie przepadam za kontaktami z prasą, ale to wyjątkowa dziennikarka.
Nie sądziłem, że udzielanie wywiadów może dostarczyć tyle przy-
jemności.
- Uwielbiam z nim pracować. Bardzo mi pomaga -
zaszczebiotała Carmen.
- To dobrze, bo niełatwo ci będzie wygrać z Saskią. Czytałem jej
artykuły. Zwietnie pisze. A teraz wybaczcie, muszę jeszcze z kimś
porozmawiać. - Z tymi słowy pociągnął Saskię ku klatce schodowej,
nie zważając na jej zdumioną minę.
Saskia nie potrafiła ocenić, kto przeżył większy wstrząs -
Carmen po ostrej reprymendzie Aleksa, czy ona sama na wieść o jego
działalności dobroczynnej. Najbardziej poruszyło ją jednak to, że jej
bronił. Kiedy wprowadził ją na wewnętrzny balkon, z którego można
było dyskretnie obserwować salę zza rosnących w doniczkach palm,
zadała mu nurtujące ją pytanie.
- Chciałem się ich pozbyć - rzucił od niechcenia, wzruszając
ramionami.
Saskia dokładała wszelkich starań, by nie okazać rozczarowania,
zła na siebie, że za wiele sobie wyobrażała.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że wspierasz fundację?
- Bo nie pytałaś.
67
R S
- Rzeczywiście, ale... Zresztą nieważne. Po co mnie tu
zaciągnąłeś? Twierdziłeś, że chcesz z kimś porozmawiać -
przypomniała pospiesznie, by pokryć zażenowanie.
- Tak. Z tobą. Najwyższa pora, żebyś mi wyjaśniła, na czym
polega rywalizacja między wami.
Saskia opowiedziała mu o konkursie.
- Raczej nie musisz się jej obawiać. Nie wygląda groznie -
orzekł.
- Pozory mylą. W opakowaniu malowanej lali kryje bystry
umysł. Skończyła z wyróżnieniem Harvard. Poza tym potrafi walczyć
jak lwica. Zrobi wszystko, żeby zwyciężyć. Wygląda na to, że już
owinęła sobie Draga wokół małego palca. Ciekawe, czy z tobą by się
jej udało? - dodała z niepewną miną, tłumiąc ukłucie zazdrości na
wspomnienie przydługiego pocałunku w rękę.
- Nie zapominaj, że użyłaś szantażu, by nakłonić mnie do
współpracy. Chyba nawet twoja błyskotliwa Carmen nie wpadłaby na
tak genialny pomysł.
Saskia wzruszyła ramionami, choć wciąż miała w pamięci
pocałunek w rękę.
- Gdyby zagięła na ciebie parol, pewnie nie zaprzątałbyś sobie
głowy właściwościami jej umysłu.
Aleks uśmiechnął się, nawinął sobie na palec wypuszczony z
koka miodowy loczek. W ciemnych jak noc oczach zamigotały
figlarne iskierki albo tylko odbijały światło kandelabrów. Ledwie jej
dotknął, Saskię oblała fala gorąca.
68
R S
- Byłabyś zazdrosna? - spytał zmysłowym, nieco ochrypłym
głosem, nie spuszczając oczu z jej warg.
- Skądże! - zaprzeczyła pospiesznie, choć na samą myśl, że
mógłby tak patrzeć na Carmen, zżerała ją zazdrość.
Nie przyznałaby się do niej za żadne skarby, nawet przed sobą.
Przybrała swobodną pozę i przez chwilę obserwowała tłum na dole,
przechylona przez barierkę balkonu, jakby nic innego jej nie
interesowało.
- Mimo wszystko wolę ciebie - stwierdził Aleks po dość długiej
przerwie.
Saskia ponownie zwróciła ku niemu twarz.
- Dlaczego?
- Szkoda cię dla kogoś takiego jak Drago Maiolo. Idę o zakład,
że zażądałby zapłaty w naturze za udzielenie wywiadu. Nie po to
oszczędziłem twoje dziewictwo, byś oddała je lubieżnemu starcowi.
Saskia ścisnęła mocniej kieliszek. Gdyby nie obawa przed
skandalem, wylałaby mu zawartość na głowę.
- Jak śmiesz?! Przestań wreszcie robić z siebie męczennika.
Twój rzekomo bohaterski czyn nie daje ci prawa do decydowania, jak
mam postępować - wycedziła z wściekłością przez zaciśnięte zęby.
Aleks przyparł ją do balustrady, przybliżył twarz do jej twarzy.
- Nie masz racji. Podałaś mi siebie na tacy. Mogłem wziąć to, co
oferowałaś, wykorzystać cię i dopiero porzucić, ale uszanowałem
twoją niewinność. Nic dziwnego, że nie chcę, byś oddała ją byle
komu.
69
R S
- Spokojna głowa. Nie stosuję tego rodzaju metod. Zresztą nie
twoja sprawa - dodała z urazą, po czym pokazała mu plecy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •