[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomyślnie, kiedy nagle padło tamto pytanie.
- No, to teraz powiedz, dlaczego rzuciłaś swoją pierwszą pracę.
W pierwszej chwili nie wierzyła własnym uszom. Przez chwilę milczała, walcząc o
odzyskanie panowania nad sobą, a Kain nie spuszczał z niej wzroku.
- Pracowałaś w biurze radcy prawnego, ale opuściłaś je dosyć nagle. Co tam za-
szło?
Podniosła głowę i spojrzała w chłodne, szare oczy.
- To była praca tymczasowa. Pan Frensham wiedział, że zamierzam studiować.
- Ale najpierw uwiodłaś jego wnuka. Chłopak musiał się czuć jak idiota, kiedy go
rzuciłaś.
Nie mogła wątpić, że kazał ją sprawdzić i wie niejedno o jej przeszłości.
Przeszedł ją dreszcz. Na szczęście nigdy nie dojdzie, co się naprawdę wydarzyło.
Nikt z osób zamieszanych w tamtą brudną sprawę już nie żył. Oprócz Dereka, ale jego
nie widziała od chwili, kiedy zrozumiała, jak podle ją wykorzystał.
Milczała uparcie i Kain miał ochotę solidnie nią potrząsnąć.
- Popełniłaś fałszerstwo i będę musiał powiedzieć o wszystkim Brentowi. Oczywi-
ście nie gwarantuję, że on nie przekaże tego dalej.
- Jeżeli nie on, to ty - syknęła. - Nie możesz mi niczego udowodnić.
- Błota obmowy nie tak łatwo się pozbyć. - Specjalnie powiedział „fałszerstwo",
żeby sprawdzić jej reakcję.
Nie zaprzeczyła, a przecież fałszerstwo to niewiele w porównaniu z szantażem i
samobójstwem jednej z ofiar.
- Jeżeli sprawa wyjdzie na jaw - ciągnął bezlitośnie - możesz stracić pracę u Rus-
sella. Fundacja obraca niemałymi pieniędzmi, a korzystny wizerunek to podstawa dzia-
łalności charytatywnej. Poproszą cię o rezygnację, żeby chronić samych siebie.
Perspektywa utraty pracy, i to w takich okolicznościach, przeraziła ją nie na żarty.
- Nie popełniłam fałszerstwa - powiedziała z ociąganiem.
- Tylko?
- Znalazłam się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiedniej chwili.
Może... Miała wtedy zaledwie siedemnaście lat. Teraz była dużo bardziej doświad-
czona, a miliony Brenta były na wyciągnięcie ręki. Zresztą przyjęła już od niego pier-
ścionek z brylantem...
Jego rozważania przerwało pospieszne tłumaczenie Sable.
- Niczego nie ukradłam ani nie sfałszowałam. Naprawdę. Gdyby było inaczej,
oskarżono by mnie.
- Może ktoś nie chciał, żeby sprawa trafiła do sądu. Ale chyba rozumiesz, że gdy-
bym ujawnił twój brudny sekret, byłoby ci bardzo trudno znaleźć przyzwoitą pracę w
Nowej Zelandii.
Mógł bez trudu zrealizować tę groźbę. Nowa Zelandia jest mała, a społeczności
biznesowe blisko powiązane.
A ona wydała wszystkie swoje oszczędności i w tej chwili była bez grosza. Nie
mogła wyjechać, bo nie miała za co. A gdyby nie mogła pracować...
- To oczywiście byłby koniec planowania imprez - kontynuował bezlitośnie.
- Proszę, nie... - Głos jej zamarł, kiedy spojrzała w jego nieprzejednaną twarz.
To rzeczywiście będzie koniec, koniec jej wszystkich marzeń i planów.
- Chyba nie oczekujesz, że ktoś zaufa kobiecie o podobnej przeszłości?
Poczuła się boleśnie zdradzona. Że też to właśnie on robił jej coś takiego...
- Czego ode mnie oczekujesz? - spytała zrezygnowana.
- Mam wrażenie, że wiesz.
Napotkała jego nieustępliwy wzrok, uparty, bezwzględny i z mdlącym uczuciem
uświadomiła sobie, że nie ma wyjścia. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy, smakując
gorycz porażki.
- Więc? - spytała beznamiętnie.
- Zamieszkasz ze mną i będziesz udawała zakochaną.
Urokliwa altana nagle wydała jej się więzienną celą.
- To niemożliwe - odparła cicho.
- Nic nie jest niemożliwe - powiedział twardo. - Jeżeli rzeczywiście nie kochasz
Brenta, rozstanie z tobą w ten sposób będzie dla niego najłatwiejsze i najmniej bolesne.
- On cię znienawidzi - powiedziała cicho.
Kain najwyraźniej nie miał takich obaw, bo tylko się uśmiechnął.
- To szalony pomysł i niczego Brentowi nie ułatwi.
- Na początku, może - przyznał. - Ale w końcu zrozumie.
Czuła się zapędzona do narożnika.
- Nie mogę uwierzyć, że stać cię na coś podobnego.
- To nic takiego - powiedział bez nacisku, nie spuszczając wzroku z jej twarzy. -
Potrzeba trochę umiejętności aktorskich, ale jestem pewien, że sobie poradzisz. Tym
bardziej, że jako moja kochanka będziesz żyła w luksusie. Potrzeba ci ubrań, pieniędzy...
- Nic od ciebie nie chcę - syknęła.
Uśmiechnął się z wyższością.
- Potraktuj to jak darowane wakacje.
Jak mógł tak okrutnie igrać z jej życiem, z jej przyszłością? Sable zerwała się na
równe nogi.
- Nie!
Obserwował ją przez chwilę zwężonymi w szparki oczami.
- Usiądź - powiedział ze spokojem. - Zapomnij o przeszłości. Teraz liczy się tylko
przyszłość. I zastanów się dobrze, zanim podejmiesz ostateczną decyzję.
Czuła się rozdarta między dwoma złymi wyborami.
- Tylko nie oczekuj, że będę z tobą sypiać - powiedziała w końcu.
Skapitulowała, ale przynajmniej coś będzie zależało od niej.
- Twoja wola. - Obojętnie wzruszył ramionami. - Mam nadzieję, że decyzja jest
ostateczna?
- A mam inne wyjście? - spytała z goryczą.
- Chcę usłyszeć wyraźną odpowiedź.
- Tak - wymamrotała z ponurą zaciętością.
Znowu zmierzył ją beznamiętnym, wykalkulowanym spojrzeniem.
- Uprzedzam, że nie toleruję łamania umów. A teraz dokończymy jedzenie.
Usiadła posłusznie, ale nie była w stanie niczego przełknąć. W milczeniu wpatry-
wała się w ujście rzeki, zatopiona w ponurych myślach.
Nie była w stanie udowodnić swojej niewinności. Wprawdzie pan Frensham prze-
prosił ją za posądzenie, ale nigdy nie wyjaśnił, w jaki sposób odkrył, że winnym szantażu
był jego własny wnuk. A potem Derek zniknął, co potwierdziło słuszność podejrzeń jego
dziadka. Niewątpliwie Kain mógłby go znaleźć, pomyślała z nutką histerii.
Pan Frensham znał ją od dziecka, a jednak początkowo uwierzył w jej winę. Dla-
czego więc miałby w nią nie wierzyć Kain?
- Pojedziemy teraz do Brenta i spakujesz swoje rzeczy. - Głos Kaina wyrwał ją z
zamyślenia.
Droga powrotna do miasta upłynęła w milczeniu. Początkowo zostawił ją samą, ale
po kilkunastu minutach stanął w progu jej sypialni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •