[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zobaczy.
- Racja - przyznał niepewnie Filip. - Ale nie chcę, żebyśmy się rozstawali.
Muszę ją
przekonać.
- Tak by było najlepiej. Ale jak nie dasz rady, to nasz biznes przekona ją na
pewno. Tylko
musi ruszyć.
- Racja. - Filip pokiwał głową w zamyśleniu. - Niestety, Lidka nie wierzy,
że to się uda,
więc mnie nie posłucha.
- Jak zobaczy, to uwierzy - powiedział Osa, bardzo pewny siebie.
- Nie wiadomo - mruknął do siebie Filip.
- Nie pierdol, idziemy.
Osa wstał, zostawił na stoliku dwa banknoty na kwotę rachunku i sutego
napiwku i
odszedł, nie oglądając się za siebie. Filip ruszył za nim.
40
Od kilku tygodni w pokoju było mniej dyskusji. Zwłaszcza tych o pracy.
Kino, telewizja,
moda, kosmetyczka - ograniczały się do takich tematów. Kiedy jednak
rozmowa schodziła na
sprawy zawodowe: zleconych zadań, planów firmy na przyszły rok,
niesprawnego (bo zawsze
był niesprawny) systemu informatycznego, czy - przede wszystkim -
kierownictwa i ich
poleceń, kończyła się bardzo szybko. Kilka zdawkowych uwag w stylu:
No, tak, zgadza się ,
Wszędzie tak jest , Nic nie poradzisz& i tym podobne. Lidia zdawała
sobie sprawę,
dlaczego tak się dzieje, nie wiedziała jednak, jak się zachować. Ciągnąć
rozmowę i samej
krytykować szefów? Czy wyjaśniać te decyzje kierownictwa, które sama
rozumie i uważa za
słuszne? Oba rozwiązania wydawały się kiepskie, dlatego milczała, w
ogóle nie włączała się
do takich rozmów, chociaż, być może, w oczach koleżanek wyglądało to
jeszcze gorzej, niż
gdyby się odzywała. W końcu - mówiła sobie - już niedługo przestanie
pracować w tym
pokoju i z tymi ludzmi i sytuacja sama się rozwiąże.
Na szczęście była jeszcze Alina. Wydawało się, jakby zupełnie nie robił
na niej wrażenia
awans Lidii. Pytała o to zwyczajnie i szczerze przyznawała, że jej
zazdrości. Sama chciałaby
znalezć się na miejscu koleżanki i nie miała wątpliwości, że należy
skorzystać z tej okazji.
Dlatego Lidia chętnie z nią rozmawiała, szczególnie gdy były same. Jedyny
kolega w ich
pokoju nie liczył się, nie przejmowały się jego obecnością, i tak prawie
cały czas siedział z
nosem w ekranie monitora lub przeglądał wydruki, a w przerwach między
tymi czynnościami
jadł kanapki, również pochłonięty tym bez reszty.
Tego dnia były we dwie od rana, dwie pozostałe koleżanki z pokoju poszły
na urlop.
Lidia w tym roku miała spędzić urlop na przygotowaniach do wyjazdu do
Gorzowa, a Alina
planowała egzotyczną wycieczkę w pazdzierniku i dzięki temu kilka dni
upalnego sierpnia
spędzały w pracy we dwie, nie licząc zapatrzonego w monitor Aukasza, na
którego prawie
nikt nie zwracał uwagi.
Pomimo wakacji, a może właśnie dlatego, obie były od rana zapracowane
jak nigdy i
niewiele rozmawiały. Siedziały przy biurkach zwrócone bokiem do siebie
i głównie narzekały
na brak danych na temat sprzedaży, utrudniający im przygotowanie
raportów. Około
dwunastej wpadł do ich pokoju szef działu i stojąc w drzwiach, zwrócił
się do Lidii.
- Dzień dobry - powiedział i nie czekając na odpowiedz, dodał: - Pani
Lidio, czy o
trzynastej może pani wyjść na lunch?
- Tak - odpowiedziała zaskoczona.
- To zapraszam. Spotkajmy się przy recepcji.
- Dobrze.
Szef, jakby uspokojony tym, że zaproszenie zostało tak łatwo przyjęte,
rozejrzał się z
uśmiechem po ich pokoju i wyszedł, zamykając delikatnie drzwi.
- Aoł! - jęknęła z uznaniem Alina.
- Ciekawe do jakiej knajpy - wtrącił się Aukasz. - Przecież nie do naszej
kantyny -
zakończył i wrócił do swoich tabel w komputerze.
Dziewczyny były zdumione, zarówno nagłym wejściem szefa i jego
propozycją, jak i -
może jeszcze bardziej - niespodziewaną uwagą Aukasza, który wydawał
się przez całe
przedpołudnie pochłonięty swoimi sprawami, a jednak okazało się, że ani
na chwilę nie traci
kontaktu z rzeczywistością.
- Ty to masz farta - przyznała Alina.
- Dlaczego? - odpowiedziała mechanicznie Lidia.
- Jak to? Lunch z szefem! Nie każdemu się to zdarza. Ty to wiesz, jak się
ustawić.
- Daj spokój! - zdenerwowała się Lidia. - Pewnie chce porozmawiać o
wyjezdzie. To już
niedługo.
- Z tym wyjazdem też masz farta - powiedziała Alina.
- Czy ja wiem?
- Jak to, nie wiesz? - Alina spytała zaskoczona. - Ja tu pracuję już siedem
lat i nigdy nie
miałam żadnej rozmowy o awansie.
Lidia nie odpowiedziała. Alina miała rację, to na pewno jest sukces i inni
pewnie jej
zazdroszczą. Może nawet czują, że niezasłużony, osiągnięty, być może,
przez jakieś specjalne
kontakty z szefem? Takie myślenie uruchamia się automatycznie, nic na to
nie poradzą. Nie
ma też sensu z tym walczyć.
- I nie dość, że awans, to jeszcze obiad z szefem - dodała z udawaną
zazdrością Alina.
- Zwykły lunch w czasie pracy - poprawiła ją Lidia.
- Kto wie, może kolacja też będzie?
- Alina, przestań - Lidia już nie miała ochoty przerzucać się ripostami. -
Jeszcze nie
wiem, czy pojadę, a ty opowiadasz takie rzeczy.
- Jak to nie wiesz, czy pojedziesz?! - Zszokowana Alina odsunęła się od
biurka i spojrzała
na Lidię uważnie.
- Nie wiem, po prostu nie wiem - Lidia odwróciła głowę. - Filip nie chce
jechać. Mówi, że
w Warszawie będzie nam lepiej, że tam nie ma przyszłości dla naszego
syna i że na zawsze
już utknę w tym banku, bo innej pracy tam po prostu nie znajdę.
- To akurat racja - wtrąciła Alina.
- No widzisz.
- Czyli nie zdecydowałaś jeszcze?
- Właściwie to zdecydowałam, ale nie wiem, czy to jest dobre. On tak się
upiera. Nie
wiem, może nawet zostanie.
- Co ty mówisz?! - Alina podjechała na krześle do koleżanki. - To co, ty
byś pojechała, a
on nie?
- Nie wiem. Powiedział, że nie chce tam jechać. Jakiś biznes ma otwierać.
- Ale to twoja jedyna szansa - Alina zaczęła mówić szeptem. - Wszyscy ci
zazdroszczą,
czyli to musi być wyjątkowa okazja. Popracujesz kilka lat jako kierownik
oddziału, a jak nie
będzie ci się podobać, wrócisz do Warszawy. Z takim doświadczeniem nie
będziesz miała
problemów ze znalezieniem czegoś ciekawego. Musisz go przekonać.
- On uważa, że to zły pomysł. %7łe w Gorzowie jest mniej możliwości.
- Pojedzie, to się szybko przekona.
- A jak nie pojedzie? - Lidia spytała ledwie słyszalnym głosem.
- Pojedz sama, a on do ciebie dołączy - wypaliła Alina bez zastanowienia.
- Nie żartuj.
- Nie żartuję. Zobaczysz, że bardzo szybko zmieni zdanie i przyjedzie.
- A jak nie?
- No, co ty? Chyba nie jest z wami tak zle?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]