[ Pobierz całość w formacie PDF ]
był podobny do wzoru na jej własnej. Gdyby nie wiedziała, że to zwykły
tombak, dałaby głowę, że jest prawdziwa, a już na pewno poczuła się
prawdziwą mężatką, gdy Jonah wsunął jej na palec obrączkę. Była to chwila
poza czasem i przestrzenią, w której ich małżeństwo zyskało wymiar
prawdziwości i trwałości, jakiego nawet nie podejrzewała.
To tylko tymczasowy związek, pocieszała się. Tymczasowy. Jednak
moment wymiany obrączek zapadł jej głęboko w pamięć, więc kiedy kapłan
ogłosił ich mężem i żoną, Nikki uświadomiła sobie, że znalazła się w
poważnych opałach.
Kiedy dotarli do wynajętego przez Nikki samochodu, znów ogarnęły ją
wątpliwości. Czy postąpiła słusznie? Czy poślubiła odpowiedniego człowieka?
A może postradała zmysły?
- No, to dokąd jedziemy? - spytał Jonah, gdy znalezli się w mrocznym
wnętrzu auta.
- Mam pokój w "Grand Hotelu". To niedaleko stąd. - Udało się jej
zachować nonszalancki ton. - Myślę, że możemy tam przenocować przed
jutrzejszym powrotem do Nowegp Jorku.
- Mam otwarty bilet. - Wzruszył ramionami. - Jutrzejszy lot odpowiada
mi.
- Też zatrzymałeś się w "Grandzie"?
Pokręcił głową.
- Nie byłem pewien, czego mam się dziś spodziewać, więc
zarezerwowałem pokój w "Las Vegas".
Nie wiedział, czego się spodziewać? Bez sensu. Na pewno myślał, że
spotka odpowiadającą mu kobietę i ożeni się z nią.
- Czemu&
- A właściwie&
Uśmiechnęła się zmieszana. Jej zdenerwowanie wzrosło.
- Przepraszam, mów dalej.
- Skoro twój hotel jest bliżej, czemu nie mielibyśmy z niego skorzystać?
Zbił ją tym z tropu, wyczerpując tym samym temat.
- Co z twoim bagażem? Nie chcesz po niego wstąpić?
- Nie ma potrzeby. Odbierzemy go po drodze na lotnisko. Do tego czasu
hotel zaopatrzy mnie w niezbędne rzeczy. Mówiąc szczerze, skorzystam
głównie z łóżka.
Miała nadzieję, że pomyliła się co do jego intencji. Włożyła kluczyk do
stacyjki i obrzuciła Jonaha badawczym spojrzeniem, lecz w ciemnym wnętrzu
auta niewiele mogła wyczytać z jego twarzy.
- Musisz być bardzo zmęczony.
Dotknął jej ręki, zanim uruchomiła silnik.
- Nie popuszczaj wodzy fantazji - zauważył z rozbawieniem. - Choć
perspektywa nocy poślubnej z tobą jest zachęcająca, sen pociąga mnie bardziej.
- Wiem, co masz na myśli - warknęła urażona tym, że przedkładał nad nią
sen, a jeszcze bardziej faktem, iż nie widziała w tym nic dziwnego.
Zbyt mocno nacisnęła pedał gazu i silnik ryknął. Cholera, czemu
wszystko idzie jej jak krew z nosa? Gdyby choć udawała przed sobą, że ma do
czynienia z trudnym klientem. Zawsze przydzielano jej takich i dzięki temu
powierzono jej projekty specjalne w International Investment. Posługując się
zmysłem analitycznym, dedukowała, o co chodzi klientowi i spokojnie,
rzeczowo przystępowała do negocjacji.
Przygryzła wargę. Niestety, Joe nie jest jej klientem, lecz mężem.
Podejrzewała, że jeśli zdecyduje się pozostać niewzruszony, nie podziała na
niego ani jej logika, ani wdzięk.
Skręciła w drogę wiodącą do hotelu. Zamierzała panować nad sytuacją.
Przecież Joe nie interesował jej jako mężczyzna, przynajmniej nie od strony
seksu. Reakcję na jego pocałunki można wyjaśnić jako zwykły odzew
hormonów. O, właśnie. Była to absolutnie normalna, zdrowa reakcja, jaka
mogłaby się przytrafić każdej przepracowanej, zestresowanej i zrozpaczonej
kobiecie, która miałaby do czynienia z atrakcyjnym mężczyzną. Nie miało to nic
wspólnego z emocjonalnym zaangażowaniem. Nauczyła się tego ostatnio w
dość bolesny sposób.
Zaangażowanie emocjonalne prowadzi do cierpienia, rozczarowania i
ruiny finansowej, natomiast logika i opanowanie pozwalają na stworzenie sobie
bezpiecznego świata.
Potrzebowała jedynie męża, który rozwiąże problemy z Erikiem i Kristą.
Gdy to już nastąpi, unieważnią swoje małżeństwo. Wówczas będzie wolna i
będzie mogła bez reszty poświęcić się karierze. Skupi się wyłącznie na pracy,
nie zaprzątając sobie głowy niczym innym. Dzięki temu będzie szczęśliwa...
- Nic ci nie jest?
- Czuję się świetnie - stwierdziła z uśmiechem. - Wybiegam myślami w
promienną przyszłość. Odrzucam stare, przyjmuję nowe.
Skręciła na parking przed hotelem, gdy przypomniało się jej pytanie,
które chciała mu zadać, ale je nie dokończyła.
- Powiedz mi, czemu nie wiedziałeś, czego się masz spodziewać?
- Co? - Pokręcił głową. - Nie rozumiem, o co pytasz.
- Kilka minut temu powiedziałeś, że zarezerwowałeś pokój w "Las
Wegas", bo nie wiedziałeś, czego spodziewać się po Balu Kopciuszka.
- Naprawdę? - Wzruszył ramionami. - Jestem chyba bardziej zmęczony,
niż przypuszczam. Nie przypominam sobie nic takiego.
Znalazła wolne miejsce, zaparkowała i wyłączyła silnik.
- Właśnie, że tak. Brzmiało to dokładnie&
- Chyba nie byłem pewien, czy znajdę odpowiednią osobę - wtrącił. - Nie
miałem pojęcia, jakie kobiety uczestniczą w takim balu.
Dopiero w windzie znalazła lukę w jego wypowiedzi.
- Wciąż nie rozumiem.
- Czego znowu nie rozumiesz? - spytał spokojnie, choć w oczach zaigrały
mu gniewne błyski.
- Nie postawiłeś żadnych warunków.
Oparł się o ścianę windy i skrzyżował ręce na piersi.
- Znowu zaczynasz?
- Spytałam cię, czego spodziewasz się po małżeństwie, a ty nie miałeś
żadnych oczekiwań. Każdy mężczyzna, z którym rozmawiałam, miał jakieś
wymagania lub potrzeby. - Popatrzyła na niego. - Z wyjątkiem ciebie.
- Więc?
Drzwi windy rozsunęły się i Jonah przepuścił ją przodem.
- Jesteś inteligentny. Na swój sposób przystojny - wycedziła. - Jest to
widoczne na pierwszy rzut oka dla każdej kobiety.
- Wielkie dzięki.
- Niestety, jesteś również nieco agresywny w stosunku do kobiet -
wyznała, przypominając sobie jego namiętne pocałunki. Znał się na kobiecych
potrzebach, bez dwóch zdań.
- Nie jestem manekinem. Agresję tworzą okoliczności.
- A może z natury jesteś kłótliwy? - odgryzła się. - Ale nadal nie wiem,
dlaczego nie byłeś pewny, że spotkasz odpowiednią osobę.
- Chyba mam naturę pesymisty.
- Ja również, niemniej byłam przekonana, że kogoś znajdę.
Jonah zatrzymał się na środku korytarza i wyciągnął do niej rękę.
- Klucz - zażądał groznie. - Od pokoju.
- To jest karta, nie klucz.
- Zatem daj mi kartę. - Nie cofnął ręki.
Niechętnie sięgnęła do torebki i wręczyła mu cienki pasek plastiku.
- Chcę tylko powiedzieć, że odkąd ze mną zatańczyłeś, nie zwróciłeś
uwagi na żadną inną kobietę. Zamiast szukać sobie panny młodej, przez cały
wieczór rozglądałeś się za mężem dla mnie.
- Numer pokoju?
- Osiemnaście dwadzieścia. Wydałeś mnóstwo pieniędzy na bilet i nie
szukałeś żony.
Podeszli do właściwych drzwi. Jonah wsunął kartę w szczelinę zamka. Na
płytce przy klamce zgasło czerwone światełko i zamek ustąpił.
- Przeczy temu ceremonia ślubna, w której przed chwilą braliśmy udział.
Pozwól przodem.
Zawahała się.
- Tak, ale nie jestem prawdziwą żoną. Ty zaś nigdy nie wyjaśniłeś, czemu
właściwie chciałeś się ożenić.
Zadrgały mu mięśnie szczęki.
- Jeśli się nie mylę, to jesteś absolutnie prawdziwą żoną. Rzadko się mylę.
- Położył dłoń na jej plecach i delikatnie przepchnął przez próg. - Nie
potrzebowałem żony. To wszystko.
Odwróciła się, gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za nimi. Jonah stał przed
nią, niczym wielka, szczelna bariera. Po raz pierwszy uświadomiła sobie, że ten
agresywny mężczyzna jest jej mężem. Może, gdyby byli w biurze, nie w hotelu,
a zamiast nocy poślubnej byłoby to służbowe spotkanie, nie czułaby się taka
zdenerwowana. W dodatku miał tak ponurą minę. Złożyła razem ręce. Opuściła
ją pewność siebie. Odchrząknęła.
- Jeśli nie potrzebowałeś się żenić, to czemu& ?
- Nie potrzebuję żony - powtórzył, przechodząc korytarzykiem do pokoju.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]