[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aktualny temat. Jennifer zostaje w Nowym Jorku Unikałam dzwonienia do doktora
Greena, bo prawda jest taka, że konwencjonalna terapia nie nadaje się dla Jennifer.
Barry sapnął ze złości.
Masz jakiś stopień naukowy, o którym ja nic nie wiem?
To moja babcia upomniała go Jennifer, nie podnosząc głosu. Staraj się
traktować ją z odrobiną szacunku.
A ty jak traktujesz ojca? odciął się Barry, ale Gabby uciszyła go, zanim kłótnia
rozgorzała na nowo.
Byłyśmy u jednego terapeuty z doskonałymi referencjami. To była katastrofa.
Ty mnie posłuchaj, Gabby. Jennifer jest moją córką i pojedzie ze mną do domu.
Niedoczekanie! warknęła Jennifer.
Tracąc panowanie nad sobą, Barry wycelował palec w Gabby.
To żądanie nie moje, ale lekarzy. Dlaczego nie możesz raz siedzieć cicho i
pozwolić...
Jennifer jest z ciała i krwi mojej córki, więc nie będę cicho oświadczyła
Gabby tak głośno, że oboje, Barry i Jennifer, drgnęli. Mówiła coraz żarliwiej.
Całą duszą, wszystkim, co jeszcze we mnie żywe, wierzę, że Jennifer ma się
lepiej.
Nie umiem tego wyjaśnić, ale przysięgam na pamięć mojej córki.
Nie wciągaj w to Liii mruknął niecierpliwie Barry.
Liii należy do rodziny! wybuchnęła Gabby. To także jej córka i dzisiaj ja
mówię za nią. Nie jesteś na planie filmowym, gdzie możesz robić, co chcesz, i każdy ci
przytakuje.
Tu chodzi o życie, Barry, życie twojej córki. Ona zasługuje na coś lepszego. Na
miłość.
Możesz mi grozić ile chcesz, ale wiedz jedno: Jennifer pojedzie z tobą po moim
trupie!
Po tych słowach Gabby z wyrazem zdecydowania na twarzy usadowiła się w
drzwiach wejściowych.
Nastąpiła pauza. Barry stał ciężko oddychając, z przekrzywionym krawatem
patrząc to na jedną, to na drugą.
Zrobił krok ku Jennifer i spróbował odwołać się do jej rozsądku.
Chcę dla ciebie jak najlepiej, Jen, musisz w to uwierzyć prosił. Jennifer
obserwowała go z chłodnym dystansem.
Teraz chcesz kontaktów ze mną? Teraz wiesz, co to znaczy kogoś kochać? A co
powiesz o tych latach, kiedy nie istniałam dla ciebie? Co powiesz o małżeństwie z
mamą?
Czy to znaczy, że nigdy jej nie kochałeś, nawet na początku? %7łe nigdy nie
kochałeś żadnej z nas? Przyznaję, dawałeś pieniądze, opłacałeś komorne i tak dalej. To
ładnie, dziękuję. Co do reszty... jest już trochę za pózno, wiesz?
Barry spojrzał na Gabby, jakby to ona pociągała za sznurki. Miał oczy zranionego
zwierzęcia.
Dobrze, Gabby. Chyba zwyciężyłaś.
Nie chodzi o moje zwycięstwo czy twoją porażkę rzekła cicho Gabby.
Chodzi o Jennifer.
Muszę się upewnić, że zgodnie z umową wróci do Los Angeles na Zwięto
Dziękczynienia, Gabby. Znajomi mówią, że podjąłem wielkie ryzyko, oddając sprawy w
twoje ręce. Być może. Ale nie możemy ryzykować pozbawienia jej pomocy, jeśli twoje
wysiłki nie przyniosą rezultatu. Jedziemy na tym samym wózku, powiedz, że mam rację.
Po raz pierwszy Barry wydawał się załamany i szukał wsparcia u Gabby.
Przytaknęła z uśmiechem.
Przyrzekam ci, że wróci. A jeżeli nie uda mi się dotrzymać słowa, to proszę
bardzo rób śmiało, co uznasz za stosowne.
Babciu!? przerwała Jermifer z urazą i pytaniem w oczach.
Barry, wszystko będzie dobrze, ona wyzdrowieje zapewniała Gabby zarówno
jego, jak i zdawało się samą siebie. Musi wyzdrowieć.
Patrzyli na siebie, bardzo pragnąc w to wierzyć i nie całkiem sobie ufając.
Barry zwrócił się do Jennifer.
Jen, zobaczymy się za dwadzieścia cztery dni. Będę na ciebie czekał.
Pochylił się, żeby pocałować ją w czoło, ale się odsunęła. Ponuro poszedł do
drzwi, Gabby szła obok, żeby mu otworzyć. Ona czujnie nie spuszczała oka z niego, on z
niej. Od progu Barry obejrzał się na córkę, przystanął i powiedział ze smutkiem: Wiem,
że jest to coś, czego pewnie wolałabyś nie usłyszeć, ale pamiętaj, Jen, w Los Angeles
czeka malutka dziewczynka, która chętnie pozna swoją siostrę.
Potem odwrócił się i wyszedł.
Gabby i Jennifer wstrzymały na chwilę oddech w obawie, czy nie wróci.
To cud, jeśli nie trzyma na dworze uzbrojonych zbirów, żeby mnie stąd
wyciągnąć powiedziała Jennifer i podwójnie zaryglowała drzwi.
Wyczerpana, kaszląca, spluwająca w chusteczkę, Gabby oparła się plecami o
ścianę.
Tyle zdarzyło się tego ranka, że ledwie trzymała się na nogach. Obserwowała,
mieszaninę gniewu i strachu na twarzy Jennifer. Miała wrażenie, że wnuczka stoi na
jakimś zakręcie.
Gabby odwróciła wzrok i spojrzenie jej padło na fotografię Liii nad morzem.
Powoli, powoli, Gabby zaczęła kiwać głową, bo spłynęło na nią natchnienie. Nagle
wiedziała dokładnie, co ma robić.
Dziękuję, Liii szepnęła, sięgając po słuchawkę.
19
Niczym dwaj uciekający przestępcy, Gabby i Jennifer rozejrzały się ukradkiem,
zanim wskoczyły do taksówki i popędziły na Broadway. Frieda Steinberg czekała przed
swoim domem na 89 Ulicy, obok parkował jej wyblakły niebieski buick z 1987 roku.
Podczas gdy Jennnifer przenosiła walizki do bagażnika, Frieda wręczyła Gabby kluczyki
i mocno ją uściskała.
To takie podniecające. Jak w kinie! szeptała radośnie, omiatając wzrokiem
ulicę.
Uniosła brwi, gdy Gabby wśliznęła się na fotel kierowcy. Nie sądzisz, że za
kółkiem potrzeba młodszych oczu?
Mała była na nogach całą noc wyjaśniła Gabby. Powinna się trochę
przespać, Frieda. Dziękuję ci bardzo. Wiesz, że normalnie nigdy bym cię nie prosiła.
O czym ty mówisz? Tkwi w garażu jak samotna wdowa. Znasz to uczucie.
Szczęśliwej podróży!
Gabby włączyła silnik i samochód szarpnął do przodu. Nacisnęła hamulce, aż
zapiszczały.
Popuść hamulec, Gabby zawołała Frieda przez okno. Te bardzo czuły. I nie
gazuj za mocno. Ten samochód ma jeszcze sporo życia.
Gabby kiwnęła potakująco i odjechała. Rozpędziła się bezwiednie, po czym
zahamowała gwałtownie, a po chwili znów wystrzeliła naprzód, znikając za rogiem.
No, tośmy się urwały powiedziała do Jennifer, która skinęła niepewnie.
Gabby wjechała na Riverside Drive i wtopiła się w ruch na Henry Hudson
Parkway.
Jennifer spojrzała na nogi babki. Ledwie sięgały pedałów. Kołysanie samochodu
przyprawiało Jennifer o mdłości. Zaproponowała, że sama poprowadzi, ale Gabby uparła
się, że Jennifer musi się przespać i że na autostradzie jazda będzie spokojniejsza. Jennifer
obserwowała, jak babka zabawnie zerka zza kierownicy z wyrazem nabożnego skupienia.
Ale po minionej nocy nie mogła zmobilizować się do bardziej stanowczego protestu.
Dokąd właściwie jedziemy? spytała, kiedy zamknęła oczy i umościła się na
miękkim, obitym kwiecistą tkaniną fotelu pasażera.
Twoja mama i ja uwielbiałyśmy takie wypady w jej szkolnych latach. Gdy twój
dziadek Icek był zajęty szyciem i naprawami dla klientów, myśmy robiły sobie wagary i
po prostu uciekałyśmy z miasta. Pomyślałam sobie, że może ty i ja też pojechałybyśmy
na wagary. Tam, gdzie nikt nas nie znajdzie.
W gruncie rzeczy Jennifer niewiele obchodziło, dokąd jadą, byleby nie musiała
wracać do ojca i lekarzy w Los Angeles.
Cel podróży to sekret powiedziała Gabby z szelmowskim uśmiechem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]