[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pierwsza opanowała się gospodyni. Przezwyciężając
uczucie lęku,
zbliżyła się ponownie do ściany i sięgnęła ręką w głąb wyrwy,
skąd
wydobyła białą maskę, sporządzoną ze sztywnej gazy.
Obie kobiety w milczeniu spojrzały sobie w oczy. Twarz
Julki
była bledsza od maski, którą trzymała w ręku gospodyni.
Wargi
dziewczyny drgały, nie mogła wydobyć słowa...
Pani Wohlgemuth w milczeniu odłożyła maskę na dawne
miejsce.
Ręce jej natrafiły przy tym na czarną powłóczystą szatę i małą
latarkę elektryczną. Zrozumiała wszystko. Jej nocna przygoda
prze-
stała się wydawać zagadką.
Odkładając maskę, przesunęła trochę fałdy czarnej sukni,
ukrytej
w szafie. I nagle wszystko zawirowało przed oczyma
poczciwej sta-
ruszki. Nie wierząc niemal własnym oczom, pochyliła się nad
wnę-
trzem szafki: pod suknią spoczywała podłużna, żółtawa
koperta...
Takich kopert używał zazwyczaj hrabia Ravenau. Pani
Wohlgemuth
gotowa była przysiąc na to...
148
Gospodyni doznała jakby nagłego objawienia:
- To są zaginione papiery! Tak, to muszą być te
dokumenty!
Nie odeszłaby stąd, nie przekonawszy się o tym, nawet
gdyby
od tego miało zależeć jej życie. Szybkim ruchem odsunęła na
bok
czarną szatę i wydobyła spod jej fałd kopertę. Drążcą ręka
podniosła
ją do wysokości oczu Julki. Obie milczały.
Julka wciąż jeszcze nie mogła odzyskać równowagi.
Opuścił ją
lęk, ustępując miejsca głębokiej odrazie. Dziewczyna
zaczynała poj-
mować prawdę, lecz nie chciała w nią uwierzyć. Popatrzyła na
wpół
przytomna na kopertę, którą wciąż jeszcze trzymała pani
Wohlge-
muth. Na kopercie był jakiś napis, lecz litery skakały jej przed
oczami, nie mogła czytać. Wreszcie zebrała siły i przeczytała
machi-
nalnie, nie rozumiejąc sensu:
- Dla mojej wnuczki, Ulryki-Julii-Zofii, hrabianki von
Ravenau.
Musiała kilka razy odczytywać to zdanie, zanim ogarnęła
myślą
jego sens.
- Jaśnie panienko! - zawołała pani Wohlgemuth.
Dziewczyna zdawała się nie słyszeć.
- Jaśnie panienko... Dokumenty... Czy to są te dokumenty,
co
wtedy zginęły? - spytała gospodyni półgłosem.
Julka wyrwała się wreszcie ze swego odrętwienia. Szybko
wzięła
kopertę i ukryła ją starannie w torebce.
- Nie wiem... W każdym razie sprawdzę to - odparła
bezdzwię-
cznie.
Krew pulsowała silnie w skroniach. Słyszała głośne bicie
własne-
go serca. Nigdy jeszcze nie czuła się tak nieszczęśliwa, tak
bezradna
jak w tej chwili. Chciała natychmiast udać się do swego
pokoju,
aby w samotności i ciszy zbadać zawartość koperty, lecz nogi
uginały
się pod nią, odmawiając posłuszeństwa. Postąpiła kilka
kroków na-
przód, potem jednak odwróciła się i spytała cicho:
- Gdzie jest moja matka?
- Pojechała do Schenrode.
- Sama?
- Nie, pan von Sonsfeld towarzyszył jaśnie pani.
- Ach, tak...
Julka odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że matka i narzeczony
nie
149
powrócą tak prędko. Raz jeszcze zawróciła z drogi i podeszła
do
pani Wohlgemuth.
- Czy mogę całkowicie polegać na pani? - spytała.
- Niech mi jaśnie panienka zupełnie zaufa. Nie zawiodę jej
z
pewnością. Jaśnie panienka jest zawsze dla mnie taka dobra,
taka
wyrozumiała... Oddałabym życie za jaśnie panienkę...
- Dziękuję pani... Wiem, że mam w pani oddaną
przyjaciółkę...
Mam do pani prośbę...
- Słucham, jaśnie panienko.
Julka uścisnęła rękę gospodyni.
- A więc, niech pani uważa! To - wskazała ręką na wyrwę
w
murze - trzeba natychmiast doprowadzić do porządku. W
przyszłości
trzeba będzie ścianę gruntownie naprawić, na razie chodzi o
to,
żeby zatrzeć ślady. Należy uprzątnąć gruz, pościerac
wszędzie biały
wapienny pył z obtłuczonego tynku... Niech pani każe wbić w
ścianę
nowy mocny hak i powiesić portret nieco wyżej, aby miał
oparcie,
a jednocześnie zakrywał powstałe uszkodzenie. Niech pani się
poś-
pieszy... Najlepiej zaraz zawołać jakiegoś rzemieślnika...
Niech pani
dopilnuje, żeby to było zrobione natychmiast. Zależy mi na
tym,
żeby moja matka nie widziała tego... Proszę więc postarać się,
by
szkoda została tymczasowo naprawiona przed jej powrotem.
Zlady
wypadku muszą być zatarte.
- Tak, jaśnie panienko!
- Czy pani mnie dokładnie zrozumiała?
- Ależ tak, jaśnie panienko! Zaraz się wszystko zrobi...
- Niech się pani pośpieszy! Gdy szkoda zostanie
naprawiona,
proszę mnie zaraz zawiadomić.
- Dobrze, jaśnie panienko!
Pani Wohlgemuth wybiegła z galerii, tocząc się ze schodów
jak
kula. Przywołała natychmiast służącego, któremu wydała
odpowie-
dnie polecenie. Julka tymczasem wolnym krokiem, słaniając
się na
nogach, podążyła do swego pokoju, gdzie zamknęła się na
klucz.
Przecięła kopertę i przejrzała pobieżnie zawarte w niej
papiery,
aby sprawdzić, czy są to w rzeczywistości dokumenty, które
znikły
ze skrytki w biurku. Przekonawszy się, że tak jest w istocie,
schowała a
je do szuflady w biureczku, które zamknęła na klucz.
150
Nie czuła się w tej chwili na siłach, żeby przeczytać
dokładnie
papiery. Doznawała wrażenia, jakby spadł na nią grom z
nieba.
Była zmęczona fizycznie i moralnie. Wstrząsnęła nią do głębi
uzys-
kana pewność, że matka, jej matka w przebraniu upiora
ukradła z
biurka owe papiery. Wprawdzie od pewnego czasu budziły się
w
jej duszy podejrzenia, lecz chwilami uważała je za
nieuzasadnione.
Czyniła sobie nawet gorzkie wyrzuty, że może posądzać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •