[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się za ramię.
371
— Bądź dzielny, lordzie — powiedział kapłan. — Ujrzysz rzeczy, które ludzkie oczy rzadko
widzą. Wstąp w paszczę węża, a jeśli będziesz wierzył, wszystkie strachy zostaną ci odebrane.
Lord Darkulan szedł o pół kroku za Cholikiem. Przeszli między ostrymi kłami węża i wzdłuż
czarnego, dymiącego języka aż do gardła, gdzie długim korytarzem zaczynała się wić Czarna Droga.
— Gdzie jesteśmy? — zapytał lord.
— Na Drodze Marzeń — odparł Cholik. — Musimy odnaleźć twoje przeznaczenie. Aby sprostać
naukom Dien-Ap-Stena trzeba być silnym człowiekiem. Staniesz się jeszcze silniejszy.
Korytarz rozszerzał się i zmieniał kilka razy, ale Czarna Droga pod nogami Cholika nie zmieniała
się. Rozmawiał z kilkoma wyznawcami, którzy przeszli tędy w nadziei na uleczenie czy otrzymanie
błogosławieństwa, i każdy z nich opisywał ją inaczej. Jedni mówili, że szli przez podobne korytarze,
podczas gdy inni zostali podobno zabrani w inne miejsca, których nigdy nie widzieli i mieli nadzieję
już nigdy więcej nie ujrzeć.
W korytarzu przed nimi wzeszło zielone słońce, a oni nagle zorientowali się, że nie stoją już
w korytarzu. Czarna Droga wspinała się teraz na zbocze klifu. Ścieżka, którą szli, wznosiła się tak
wysoko, że chmury zasłaniały widok poniżej. A jednak nad nimi wciąż wznosił się stromy, górski
szczyt. Jego wierzchołek pokrywał lód.
Lord Darkulan zatrzymał się.
372
— Chcę zawrócić.
— Nie możesz — odpowiedział Cholik. — Spójrz. Odwrócił się i wskazał na drogę, którą już
przeszli.
Po Czarnej Drodze pięły się płomienie, migocząc i wybuchając na wysokość trzy razy przewyż-
szającą człowieka.
— Pozostaje ci tylko iść do przodu — powiedział Cholik.
— Popełniłem błąd — stwierdził lord Darkulan.
— To nie był pierwszy — odparł Cholik.
Obróciwszy się gwałtownie, Darkulan uniósł swój miecz, zatrzymując go zaledwie o cale od
odsłoniętego gardła Cholika.
— Wyprowadzisz mnie stąd natychmiast, albo zdejmę ci głowę z karku!
Świadom tego, że Kabraxis wciąż mu się przygląda, Cholik chwycił za miecz. Ostrze przecię-
ło skórę na dłoni. Krew pociekła po broni i skapnęła na Czarną Drogę — przy zetknięciu z mą
wybuchały ogniste kule wielkości pięści.
— Nie — powiedział Cholik — nie zrobisz tego. — Przez jego ciało przepływała moc, natych-
miast rozgrzewając miecz do czerwoności.
373
Lord Darkulan, krzycząc z bólu, wypuścił broń i zatoczył się do tyłu. Z niedowierzaniem patrzył
na swoją poparzoną rękę.
Cholik ignorował piekący ból w dłoni, zignorował smród spalonego ciała i unoszący się dym.
Jemu samemu podczas podróży Czarną Drogą, na które zabierał go Kabraxis, przytrafiały się o wiele
gorsze rzeczy. Czasami wciąż czuł pazury demona wbijające się w jego mózg, drapiące wewnątrz
czaszki.
Cholik wyrzucił miecz władcy za krawędź klifu. Wyciągnął poparzoną, krwawiącą rękę.
— Jesteś szalony — powiedział z niedowierzaniem lord Darkulan.
— Nie — stwierdził spokojnie Cholik. — Wierzę w Dien-Ap-Stena i moc Drogi Marzeń. —
Podniósł wysoko dłoń. W miarę jak się przyglądał, brzegi rany zeszły się, a poparzenia zagoiły
i znikły. W jednej chwili jego ręka zagoiła się. — Ty też możesz uwierzyć. Wyciągnij rękę i uwierz
w to, co ci mówię.
Drżąc z przerażenia i bólu, lord Darkulan wyciągnął dłoń.
— Uwierz — powiedział Cholik łagodnie. — Uwierz, a otrzymasz moc, aby się uleczyć i zakoń-
czyć swe cierpienia.
Lord Darkulan skoncentrował się. Na jego czole pojawił się pot.
— Nie mogę — wyszeptał szorstkim głosem. — Proszę, błagam cię. Zabierz ból.
374
— Nie mogę — odrzekł Cholik. — Ty masz to zrobić. Wystarczy, że z własnej woli przyjdziesz
do Dien-Ap-Stena. Potrzebujesz tylko trochę wiary. Zaufaj.
Wtedy dłoń lorda Darkulana zaczęła się leczyć. Poparzenia pokryły się strupami, które po chwili
odpadły, ukazując zdrowe ciało w miejscu przerażających oparzeń.
— Zrobiłem to. — Lord Darkulan z niedowierzaniem patrzył na swoją dłoń. Palce wciąż mu
drżały.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]