[ Pobierz całość w formacie PDF ]

O rany. Ty go kochasz.
May bez słowa przytuliła się do niej, a Saffy głaskała ją po plecach jak dziecko.
Kiedy Adam odzyskał przytomność, leżał twarzą do ziemi. W uszach mu
dzwoniło, powietrze było gęste od duszącego pyłu. Podniósł się i oparł się o coś, czego
nie widział. Eksplozja gdzieś w pobliżu na moment rozjaśniła pokój. Jedyną znajomą
rzeczą był telefon komórkowy, który Adam wciąż ściskał w dłoni. Rozmawiał z May.
Miał jej powiedzieć coś ważnego, ale ktoś walił w drzwi...
Przyłożył telefon do ucha.
- May?
Zaczął kaszleć, pył wpadł mu do gardła.
- May, jesteś tam jeszcze?
%7ładnej odpowiedzi. Nacisnął przycisk oddzwaniania i ekran się rozjaśnił. Brak
zasięgu.
Przeklął. Musi znalezć działający telefon. Musi porozmawiać z May. Powiedzieć
jej, że był głupi, że ją kocha. Zaczął się czołgać, oświetlając sobie drogę komórką.
May zgasiła telewizor. Pokazywano W kółko to samo. Eksperci od tamtego
regionu świata, byli ambasadorzy, komentatorzy polityczni dzień po dniu zapełniali
całodobowy kanał informacyjny tymi samymi informacjami, które nie wnosiły nic
nowego. Dowiadywano się, że walki są gwałtowne, że informacja ogranicza się do
propagandy rządowej i kontrpropagandy rebeliantów. %7łe liczba ofiar jest duża i że Adam
Wavell, który w Saminderze negocjował ważny kontrakt, znajduje się wśród osób
zaginionych.
- Wyjdz na spacer, Saffy - powiedziała May. - Wez Nancie na powietrze. A jeszcze
lepiej jedz do Paryża. Nic tu z Michelem nie zdziałacie.
Robbie i Saffy wymieniły spojrzenia.
- May...
- To tylko kolejny dzień.
Nie dzień jej ślubu. Który nigdy nie nadejdzie.
R
L
T
To bez znaczenia. Oddałaby swój dom i wszystko inne za wiadomość, że Adam
jest bezpieczny.
Kiedy zadzwonił telefon, May aż podskoczyła, lecz nie pobiegła odebrać. Przestała
to robić po kilku pierwszych dniach, gdy jeszcze miała nadzieję, że Adam przeżył.
Teraz wiedziała, że ktoś dzwoni z wiadomością, której nie chce słyszeć. %7łe znalezli
jego ciało w ruinach luksusowego hotelu. Robbie podniosła słuchawkę.
- Dom Coleridge'ów.
Zmarszczyła czoło, a potem bez słowa przekazała telefon May.
- Adam... - Zakręciło jej się w głowie. Robbie posadziła ją na krześle. - Gdzie
jesteś?
- Bóg jeden wie. Hotel... rebelianci... przepraszam... ślub...
Ledwie go słyszała, ale to się nie liczyło. Wystarczyło, że słyszała jego głos. Adam
żyje!
- Nie myśl o ślubie. Ważne, że jesteś bezpieczny. Słyszysz mnie? - Podniosła
wzrok. - Połączenie się przerwało - oznajmiła i wybuchnęła płaczem.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Adam czołgał się przez zniszczony hotel, oświetlając sobie drogę telefonem. Po
drodze pomagał rannym przenieść się do sutereny. Potem poszedł szukać wody. Apte-
czki. Czegokolwiek. Tymczasem natknął się tylko na grupę rebeliantów, którzy zabrali
go, wycofując się. Zaczął sobie wyobrażać, że spędzi wiele miesięcy, a może lat, w
niewoli, ale kiedy siły rządowe ich otoczyły, rebelianci go wypuścili i rozpierzchli się w
dżungli.
Adam oddał bezużyteczny telefon dowódcy sił rządowych, który dołączył do nich
tego ranka.
- Nie ma zasięgu.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Kiedy wrócimy do stolicy?
Mężczyzna ponownie wzruszył ramionami.
- Może jutro.
- To za pózno.
- Nie ma pośpiechu. Lotnisko jest zamknięte. Pas startowy został ostrzelany.
- Musi być jakiś sposób, żeby się stąd wydostać. Mężczyzna uniósł brwi. Adam
zdjął zegarek marki Rolex, położył go na siedzeniu samochodu, dodał swoją nowoczesną
komórkę. Potem wyjął portfel, dorzucił dolary i funty do zegarka i telefonu. Mężczyzna
milczał. Adam opróżnił kieszenie, pokazał, że to wszystko, co posiada.
- Co to? - Mężczyzna wskazał mały aksamitny woreczek z obrączką May.
Adam otworzył go i wyjął obrączkę.
- Jeśli mnie tam nie będzie - powiedział - równie dobrze może mnie pan zastrzelić.
Cisza, jaka zapadła, kiedy połączenie zostało przerwane, była nie do zniesienia.
May wiedziała już, że Adam żyje, ale nie miała pojęcia, gdzie jest, czy został ranny...
Zadzwoniła do Jake'a, do ministerstwa spraw zagranicznych, dzwoniła do
wszystkich, którzy przyszli jej do głowy. Choć w Saminderze rząd odzyskał władzę, w
kraju panował chaos.
R
L
T
- Daj spokój, jutro są twoje urodziny. Upiekę ciasto czekoladowe - rzekła Saffy po
śniadaniu.
- Umiesz piec ciasto?
- Nie żartuj. Ty mi pokażesz, jak to się robi.
Kiedy wstawiły ciasto do piekarnika, otworzyły się kuchenne drzwi i Jake bez
pukania wszedł do środka.
- Niech pani wezmie paszport - powiedział.
- Słucham?
- Adam dzwonił. Przez ostatnie dwa dni jechał przez dżunglę. Do Stanów musi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •