[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przygarnęłam Haydena bliżej do piersi. Zrozumiałam, że zabiorę go z tego domu ze sobą. Spojrzałam na
małą stertę jego rzeczy i westchnęłam cicho. Wszystko to znów trzeba będzie zatargać po schodach
w motelu.
Często widywaliście Reginę i Craiga? spytałam głosem tak łagodnym i zwyczajnym, jak tylko
mogłam. Nie chciałam, żeby zaczęli się bronić.
Cóż, ja nie czuję się najlepiej przepraszająco przyznał Hugh. Miewam dobre chwile. Miałem
taką akurat w czasie, gdy się pobierali. Ale od lipca nie jest ze mną najlepiej i obawiam się, że zabieram
Lenore większość czasu.
Byliśmy durniami, przywożąc tutaj Haydena. Widziałam wyraznie, że ci ludzie nie mieli możliwości,
prawnego obowiązku ani najmniejszej ochoty, żeby zająć się Haydenem nawet tymczasowo. Jak
mogliśmy być tacy ślepi? Podążyłam za Martinem bez zastanowienia, trawiona własnymi dylematami.
Powinnam była wysłuchać Angel; może i bym to zrobiła, gdyby jej dziecko nie uznało, że chce się
urodzić akurat tego popołudnia. Angel uważała, że powinniśmy zostać w Lawrenceton, i miała rację.
Ledwie słuchałam, kiedy Harborowie tłumaczyli Martinowi raz za razem, dlaczego tak naprawdę nie
mogli odwiedzić nowożeńców po weselu. Farma była daleko na wsi, zaznaczali, a Hugh było tak trudno
się poruszać. Oraz, jak słusznie wskazała Lenore Harbor, nie zostali zaproszeni.
Czy Craig do was zaglądał? zapytał Martin.
Wpadł raz czy dwa, przyznali Harborowie, razem z tym swoim przyjacielem, Rorym.
Martin potrzebował tylko kilku pytań, żeby ustalić, że ostatni raz widzieli Reginę poza
przypadkowym spotkaniem w sklepie jakiś tydzień po weselu. Ale dość często widywali Craiga.
Wiecie powiedział Hugh z wyraznym wysiłkiem i coraz cięższym oddechem myśleliśmy, gdy
Craig się ożenił, a my staliśmy podczas ślubu w miejscu jego rodziców, że dawne czasy Craiga się
skończyły. Gina była od niego trochę starsza, myśleliśmy, że go utemperuje, naprostuje. To była dla nas&
cóż, Lenore i ja przyznajemy to z pewnym zawstydzeniem& jakaś ulga. Craig okazał się być większym
obowiązkiem, niż moglibyśmy sądzić, tak często wpadał w kłopoty. Chętnie go przyjęliśmy, Lenore jest
jego ciotką i tak dalej, i opiekowaliśmy się nim, gdy był w liceum, ale nie mogę powiedzieć, żeby to było
łatwe. Wcześniej wychowywaliśmy córki, a ten chłopak to była zupełnie inna para kaloszy. Smutno
potrząsnął swoją błyszczącą głową. Nie, on i ten Rory wiecznie byli w kłopotach. Przez jakiś czas
sądziliśmy, że to Rory ożeni się z Giną, gdy zaczęli się spotykać.
Martin zaczął dawać sygnały do wyjścia i po chwili wymuszonej konwersacji podnieśliśmy się.
Zaczęliśmy upychać rzeczy Haydena, gdzie się dało, a Martin znowu trzymał parasol.
Potarłam nosem puchatą główkę Haydena i zastanawiałam się, co mamy teraz zrobić.
Gdy zjeżdżaliśmy z wyszczerbionego krawężnika, ciszę w mercedesie można by opisać jako ciężką.
I nerwową.
Przyglądałam się uliczkom tego przygnębiającego, farmerskiego miasteczka. Nie miałam pojęcia,
o czym myślał Martin, ale wiedziałam, że jeśli mnie zapyta, czy chciałabym mieć dziecko teraz, gdy jedno
mam, to wbiję mu szpilę tam, gdzie go zaboli, ponieważ byłam tak gorzko sobą rozczarowana. Chciałam
mieć dziecko. Teraz je miałam. I robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby się go pozbyć.
Częściowo dlatego, myślałam, że opieką nad nim zostałam obarczona. Częściowo dlatego, że nie
miałam tej burzy hormonów, którą mają biologiczne matki.
Ale przede wszystkim dlatego, że wiedziałam po prostu wiedziałam że jego matka znajdzie się
prędzej czy pózniej i Hayden odejdzie. Jeśli nie zgłosi się po niego Regina, to będzie to ktoś inny, kto
będzie miał do tego dziecka większe prawo niż ja. Po co miałam się narażać na większy ból?
Poczułam się lepiej, gdy sama przed sobą przyznałam się do tych wszystkich rzeczy. Gdy staliśmy na
czerwonym świetle, spojrzałam na Martina, który przez szybę patrzył na nagie drzewa. Niebo miało ten
ołowiany kolor, który często zwiastuje śnieg, przynajmniej tak wynikało z mojego ograniczonego
doświadczenia.
Chyba powinniśmy porozmawiać z Cindy, a potem z bratem Craiga powiedziałam. Nie było
w tym entuzjazmu.
Tak, chyba tak zgodził się mój mąż, odwracając się, żeby spojrzeć na mnie. I musimy
wyśledzić Rory ego i zobaczyć, czy uda nam się coś jeszcze z niego wyciągnąć. I pewnie trzeba będzie
przewiezć nasze rzeczy na farmę. Z kuchenką i lodówką będzie o wiele łatwiej. I z więcej niż jednym
pokojem.
Odnosiło się to do opieki nad Haydenem, jak zrozumiałam. Zauważyłam, że nie powiedzieliśmy ani
jednego słowa o tym, że razem z nim wyszliśmy z domu Harborów, do którego weszliśmy pewni, że
rozwiązaniem jest zostawienie dziecka z rodziną Craiga.
Ciekawe, czy na farmie była policja powiedziałam. Ta myśl po prostu pojawiła mi się w głowie.
Martin wyglądał na zaskoczonego, a potem się zastanowił.
Myślisz, że chcieli zobaczyć, czy coś, co zostawili tam Regina i Craig, mogło wyjaśnić to, co się
stało? zapytał. O ile ktoś z biura szeryfa w Lawrenceton do nich zadzwonił. A zakładam, że tak.
Martin rozmyślał o tym przez chwilę. Wiem, do kogo zadzwonić. Mój stary przyjaciel, Karl Bagosian,
ma klucze do domu, a jeśli ktoś coś wie, to właśnie on.
Zaparkowaliśmy przed kwiaciarnią należącą do Cindy Bartell. Kiedyś już tam byłam. Wtedy
w witrynie były dekoracje wielkanocne. Teraz widniały tam kolory jesieni. Przez to okno, ponad stertą
miniaturowych kolb kukurydzy, widziałam czarnowłosą głowę Cindy pochyloną nad koszem
podarunkowym spoczywającym na dużym stole warsztatowym za ladą.
Martin otwierał mi drzwi od samochodu, czego już od jakiegoś czasu nie robił. Nigdy nie postrzegałam
tego gestu jako czegoś, co mi się należy, ale postrzegałam to jako wskazówkę co do jego uczuć. Gdy
Martin podał mi rękę, żeby pomóc mi wysiąść z samochodu, popatrzył na mnie tak, jakby chciał
odświeżyć w pamięci moją twarz. Byłam aż nadto świadoma, że moje włosy były tak podekscytowane
deszczem, że loki i skręty wyglądały jak efekt wybuchu bomby. Moja wersja Londyńskiej Mgły raczej nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]